30.

2.3K 207 9
                                    

Albany wyglądało dokładnie tak samo jak tysiące innych amerykańskich miast i Eva poczuła ogromną ochotę na przeprowadzkę do Europy. Myślała o Rosji, nie była tam od czasów Rewolucji Październikowej. Albo o Francji lub Włoszech. Ponad czterdzieści lat mieszkania w jednym miejscu to dla niej coś niespotykanego. Praktycznie cały czas była w drodze. Paryż, Rzym, Wiedeń, Walencja, Londyn, Stambuł. Mogła mieszkać gdzie tylko chciała. Jednym minusem był Leonard i jego słabość do angażowania się w ludzką politykę.  Najlepiej wspominała okres, kiedy mogła robić co chciała, a Leonard nie męczył jej ciągłymi spotkaniami z arystokracją i kolejnymi królami.

James wyrwał ją z zamyślenia wskazując na komisariat policji. Nie miała wyboru, więc maskowała swoją niechęć podczas spotkania z detektywami. Chciała jak najszybciej zobaczyć ciała i miejsce zbrodni, ale została zmuszona do wysłuchiwana dłużących się sprawozdań i słabo zamaskowanych przytyków w stosunku do jej kompetencji. Zirytowana w końcu wprost poprosiła o zawiezienie jej na miejsce zbrodni. Detektyw prowadzący śledztwo był bardzo sceptycznie nastawiony do jej roli i od razu zapowiedział,że nie odstąpi jej nawet na krok. Jadąc na obrzeża miasta James wdał się w dyskusję na temat rozgrywek baseballa, a ona wyjęła telefon i napisała Harremu wiadomość. Esemesowała przez całą drogę, jak jakaś zadurzona nastolatka. 

W końcu samochód się zatrzymał, a ona wysiadła przed całkowicie zwyczajnym domem. Niewielki parterowy budynek, mieszczący się w sąsiedztwie niemal identycznych domów. Okolica była zamieszkała przez typowych przedstawicieli klasy średniej, którzy pracowali w centrach miast, a wieczorami wracali na przedmieścia. To nie było miejsce, w którym powinno zdarzyć się tak brutalne morderstwo. Detektyw wyjął klucze i otworzył drzwi. Od razu uderzył ją zapach krwi. Korytarz wyglądał całkowicie zwyczajnie, nic nie wskazywało na horror jaki rozegrał się w sypialni. Zanim weszła do tamtego pokoju uważnie rozejrzała się po całym domostwie, nie zważając na ponaglające chrząknięcia detektywa. W końcu dotarła do sypialni. James już tak stał i z nieodgadnionym wyrazem twarzy patrzył na pomieszczenie. Nie było ani jednego miejsca, które nie byłoby pokryte zaschniętą krwią.

- Zgodnie z zaleceniami nikt tu jeszcze nie sprzątał. 

Eva kiwnęła głową i przejechała palcami po komodzie, na której jeszcze trzy dni temu leżały oderwane głowy Lily i Owena Adamsów. Nie odcięte czy odpiłowane, ale oderwane. Wnętrzności porozrzucano po całej sypialni, a resztki ciał leżały na łóżku. 

- Jak wszedł? 

- Oknem. 

Na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że wszyscy mają dość przebywania w tym pomieszczeniu. Zaduch i zapach śmierci były przytłaczające.

- Albo już tu był - mruknęła, zamykając oczy. Nie wyczuła żadnych duchów. Trochę ją to zdziwiło. Ofiary takich zbrodni jak ta, często zostawały na ziemi. Uniosła powieki i spojrzała na Jamesa.

- Możemy jechać do kostnicy.

W drodze do prosektorium próbowała sobie przypomnieć wszystkie stworzenia, które są w stanie rozerwać ciało na strzępy. Przychodziło jej do głowy przynajmniej kilkanaście gatunków. James próbował nakłonić ją do podzielenia się swoimi przemyśleniami, a ona niezbyt uprzejmie odburkiwała mu, że jeszcze nie wie. Detektyw mruknął pod nosem, że dzwonienie po nich było stratą czasu. Kostnica mieściła się przy głównym szpitalu w Albany. Z zewnątrz jak i wewnątrz nie wyróżniała się niczym szczególnym. Pobrudzona elewacja, szaro-zielone korytarze i ostre światło. Przy wejściu do głównej części prosektorium przywitał ich łysiejący mężczyzna w okolicach pięćdziesiątki. Kiedyś brązowe włosy były teraz praktycznie całkowicie siwe. Twarz miał pociągłą, skórę prawie tak białą jak wampiry. Zanim otworzył usta głośno chrząknął. 

UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz