3.

5.4K 352 5
                                    

Postanowiła się nie zatrzymywać.  Czuła jak coś za nią podąża, ale nie dawała sobie tego po sobie poznać. Szła, uważnie patrząc pod nogi. Wiedziała, że ktoś za nią idzie chociaż prześladowca nie wydawał żadnego odgłosu. Ellie kątem oka zauważyła błysk szarego futra, pomiędzy krzewami. Nie mogła tego dalej ignorować. Westchnęła i zatrzymała się na środku drogi. 

- Jeżeli czegoś chcesz, to porozmawiaj ze mną. A nie zachodź mnie od tyłu. - Na prawdę nie miała ani siły, ani ochoty żeby użerać się z młodym wilkołakiem. Gdy się odwróciła, szary wilk stał kilka kroków za nią, na środku ścieżki. - Przemień się.

Eva odwróciła wzrok. Proces przemiany zwierzęcia w człowieka nie należał do najpiękniejszych rzeczy na świecie. Odczekała kilka sekund i spojrzała prosto w oczy mężczyzny. W świetle dnia mogła dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. 

- Twój alfa kazał ci zostawić mnie w spokoju. Wie, że tu jesteś?- Założyła ręce na piersi i uparcie patrzyła mu w oczy. Społeczeństwo zmiennych było bardzo hierarchiczne, siła była wszystkim. Gdyby wykonała teraz jakiś gest, który uznałby za słabość. Co więcej mężczyzna był kompletnie nagi. 

- Nie, nie wie że tu jestem - zbliżył się do niej o krok i głęboko zaciągnął się jej zapachem. - Nie mogę o tobie zapomnieć. Jesteś moją bratnią duszą. Jak możesz tego nie czuć?

- Uspokój się - prawie warknęła, gdy zaczął do niej podchodzić.  - Nie mogę być twoją partnerką. Moja bratnia dusza nie żyje.

-  Nie, jesteś moja- jego oczy zalśniły i zmieniły kolor na bursztynowy. Wyciągnął rękę w jej kierunku, ale ona jej nie przyjęła. 

- Nie, nie jestem twoją bratnią duszą. - Wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Mam pokazać ci blizny żebyś uwierzył?! 

Nie zauważyła, kiedy się do niej zbliżył. Jedną ręką dotknął jej policzka, a ona stanęła jak wryta.  Tysiące iskierek rozlało się po jej ciele. Ostatni raz poczuła coś takiego tak dawno temu, że prawie zapomniała jakie to uczucie. Zamknęła oczy cicho wzdychając, los na prawdę był bardzo okrutny. 

- To nie może być prawda. - Wyszeptała, cofając się o kilka kroków.Przez całe swoje życie nie spotkała się z kimś kto miał więcej niż jednego partnera. Jednak ona jak zawsze musiała łamać wszystkie reguły. Wycofując się zahaczyła nogą o jeden z leżących na drodze kamieni. Zanim zdążyła dotknąć ziemi, wilkołak złapał ją za ramię i mocno chwycił. 

- Mówiłem - uśmiechnął się i przyciągnął ją do swojej piersi. Słyszała szybkie bicie jego serca i niespokojny oddech. Teraz bez trudu mogła wyczuć jego zapach. Woń skóry palonego drewna wypełniła je nos. 

- Zostaw mnie w spokoju. - Spróbowała się od niego odsunąć, ale jego dłonie zacisnęły się na jej ramionach. - Przestań! 

- Nie zrobię ci krzywdy. Ja tylko...

Bez trudu dostrzegła, że mężczyzna traci kontrolę nad swoją wilczą połową. Musiała działać, jeśli nie chciała zostać pogryziona przez prawie obcego zmiennego.

-Nie oznaczysz mnie. - Zamknęła oczy i poczuła jak dawno nie używana moc zaczyna buzować w jej żyłach. Wilkołak nagle ją puścił, nie mogąc wytrzymać gorąca jakie biło od jej ciała. - Teraz stąd odejdziesz. Jeżeli będziesz chciał porozmawiać, to wrócisz kiedy ochłoniesz. A teraz idź, nie mam czasu. - Odwróciła się na pięcie i prawie pobiegła w kierunku restauracji. Nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć że zmienny zniknął. 

                                                                                          ***

Restaurację otworzyła dopiero o pierwszej. Zakupy się przedłużyły, a ona wciąż nie mogła dojść do siebie. Najpierw sen, a później spotkanie z wilkołakiem. Nawet ogromny kubek zielonej herbaty z miodem jej nie pomógł. Jej myśli krążyły wokół Harrego. Nie myślała, że ktokolwiek może sprawić żeby tak się poczuła. Oczywiście, oprócz Ivana i jeszcze jednego mężczyzny który był bardzo daleko stąd. Skrzywiła się na samą myśl. 

Gdy wróciła do Neihart, Sam czekał na nią przed wejściem do restauracji. Wykorzystała go do przeniesienia zakupów, za co  w nagrodę dostał obiad na koszt firmy. Dopijała właśnie drugi kubek zielonej herbaty, gdy ktoś wszedł do środka. Ellie uniosła wzrok i zacisnęła usta, gdy Harry zajął jeden ze stolików w rogu. Miał szczęście, że tym razem miał na sobie ubranie. Ciemne jeansy i czarny podkoszulek uwydatniały jego mięśnie. Nigdy nie spotkała zmiennego, który nie byłby muskularny. Po przemianie wyrzeźbienie sylwetki następowało naturalnie. Wzrastało zapotrzebowanie na aktywność fizyczną i dużo białka. Zmienni nie mogli być otyli, spalali wszystkie kalorie w mgnieniu oka. Włosy wilkołaka, które wcześniej opadały mu na ramiona, były zebrane w kucyk. Eva uśmiechnęła się do Sama, który uważnie sondował gościa wzrokiem znad talerza z kurczakiem słodko-kwaśnym.

- W czym mogę pomóc?- Stanęła w bezpiecznej odległości dwóch kroków od stolika. 

- Poproszę kawę. Czarną, bez cukru. I do tego obiad dnia. 

- Już się robi. -Chętnie oddaliła się od niego i podeszła do stojącego za barem ekspresu. 

- Ellie, musimy porozmawiać.- Bez trudu mogła zauważyć, że Sam jest podekscytowany swoim znaleziskiem.

- Zaraz - Zaniosła wilkołakowi jego kawę. Kiedy kładła przed nim tacę dotknął jej ręki. Bezwiednie zadrżała pod jego dotykiem. 

- Ellie to piękne imię. 

- To raczej pseudonim- powiedziała odwracając się na pięcie. Podeszła do Sama i zabrała mu sprzed nosa brudne naczynia. Zaniosła je na zaplecze i zaczęła podgrzewać zupę i drugie danie. 

- Chciałeś porozmawiać o tych śladach. - Usiadła przed Samem dopiero, gdy podała Harremu  obiad. 

Strażnik pokiwał głową i wyciągnął z kieszeni telefon. 

- Popatrz, to nie są ślady wilka.- Pokazał jej zdjęcia. Odciski w błocie były bardzo dobrze widoczne i dwa razy większe niż ślady normalnego zwierzęcia.

 Ellie dokładnie obejrzała każde z nich. Nie mogła nie zgodzić się z Samem. Mieszkała w Montanie od bardzo dawna i bardzo często widziała wilcze tropy. Jednak żadne nie były tak wielkie. 

- To prawda.

Kiedy to powiedziała Harry uniósł głowę znad talerza z zupą. Gdyby był w swojej zwierzęcej postaci zastrzygłby uszami.

- Myślisz, że to wilkołaki?

- Tak.

- To niesamowite! W naszej miejscowości! - Wybuch szczera radość nie trwał długo. Miejsce podekscytowania, zajęła troska. - Musisz na siebie uważać. Zwłaszcza, że mieszkasz na takim odludziu.

- Potrafię sama o siebie zadbać.  -Położyła mu rękę na ramieniu i uśmiechnęła się do niego. Jednak  Mogła przysiąc, że usłyszała ciche warczenie z odległego stolika. Zanim zdążyła się odwrócić, zadzwonił telefon Sama. 

- Okej - popatrzył na wyświetlacz i dopił kawę. - Muszę iść. Gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń.

- Na pewno tak zrobię. - Pomachała mu, gdy wychodził i zebrała brudne naczynia. Została z wilkołakiem sam na sam. 

UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz