Szła przez hol z podniesioną głową, a obcasy stukały o posadzkę. Mijała osoby, które widywała na pierwszych stronach gazet. Nie zaszczyciła ich nawet spojrzeniem, choć czuła na sobie ich wzrok. Znajdowało się tutaj bardzo dużo osób, na których na prawdę jej zależało. Skierowała się do głównej sali. Wampiry, które były w pomieszczeniu patrzyły na nią z mieszaniną szoku i strachu. Kiedy szła przez pomieszczenie wypuszczała strzępki swojej mocy, odnawiała więź ze swoimi dziećmi. Na końcu pomieszczenia znajdowało się niewielkie podwyższenie. Na jego środku stał sporych rozmiarów, złocony tron. Leonard zawsze uwielbiał się popisywać. Nie zwracając uwagi na szepty Ellie weszła po stopniach na górę i usiadła. Poprawiła sukienkę i obrzuciła salę uważnym spojrzeniem. Wszyscy się na nią patrzyli. Jakiś mężczyzna chciał do niej podejść, ale jeden z wampirów powstrzymał go zanim zdążył się zbliżyć.
- Pani nie może tam siedzieć. - Powiedział, cofając się o krok. Mężczyzna po sześćdziesiątce był organizatorem tego przyjęcia. Odpowiadał za przebieg dzisiejszej nocy i bał się, że sprowadzi na siebie gniew króla jeśli coś pójdzie nie tak. Jednak jeszcze większym przerażeniem napawały go zimne oczy wampira, który stał obok?
- Na prawdę nie mogę? - Tak na prawdę nie zwracała uwagi na mężczyznę. Szukała wśród tłumów znajomych wampirów. Kojarzyła kilku z nich, ale po chwili jedna z twarzy szczególnie rzuciła jej się w oczy. - Arthurze, podejdź tutaj.
Wampir posłusznie zbliżył się do niej, próbując się nie uśmiechnąć. Miał czterysta lat i włosy w kolorze piasku. Znała go od zawsze, czyli od pamiętnego lata w Wiedniu. Pamiętała gdy jeden z członków ich świty go przemienił. Gdy stanął przed nią, Ellie zauważyła że w jego oczach czai się niepewność. Uśmiechnęła się do niego i podniosła się z tronu. Musiała wspiąć się na palce, ale zdołała pocałować go w czoło. Przez salę przetoczyła się wala szeptów.
- Nie wiedziałem, że przyjdziesz - powiedział po szwedzku.
Prawdopodobieństwo, że ktoś z obecnych mówi w tym języku było znikome. Przynajmniej jeśli chodziło o ludzi. To, że wampiry rozumiały o czym rozmawiali nie miało dla niej znaczenia.
- Ja też nie - poprosiła go żeby zajął się mężczyzną z obsługi. Wymruczał zgodę i zszedł z podwyższenia. Inne wampiry też chciały z nią porozmawiać, ale machnęła ręką. Musieli jeszcze chwilę poczekać. Najmłodsi zgromadzeni na sali jej nie pamiętali, ale wyczuwali pradawną moc, która ich do niej przyciągała.
- Proszę o uwagę - głos zabrał jeden ze stojących przy drzwiach wampirów. - Jego wysokość Leonard Carter.
Wszyscy zamilkli, a Ellie ponownie usiadła na tronie. Drzwi otworzyły się i do środka wszedł król. Wampiry ukłoniły się nisko, a ludzie lekko skłonili głowy. Na jego widok Ellie poczuła drobne ukłucie w sercu. Nie mogła wymazać z pamięci mody z osiemnastego wieku. Stroje były wtedy obrzydliwe, a Leonard i tak potrafił wyglądać w nich dobrze. W doskonale skrojonym garniturze, wyglądał zabójczo.
Choć była dość daleko, mogła dostrzec jego minę. Gdy ją zobaczył przez moment na jego twarzy zastygł wyraz szoku. Jednak szybko ukrył go pod maską normalnego dla niego spokoju. Była zachwycona tym, że udało jej się go zaskoczyć. Ellie uśmiechnęła się szelmowsko i patrzyła jak powoli się do niej zbliża. Rozparła się na wygodniej i za wszelką cenę próbowała nie zadrżeć. W oczach Leonard miał ten charakterystyczny dla niego błysk. Błysk, który zawsze powodował, że jej kolana robiły się miękkie.
- Nie spodziewałem się ciebie Evo.
Nie odpowiedziała mu. Król uśmiechnął się i sięgnął po jej dłoń. Przyciągnął ją do ust i złożył na jej kłykciach długi pocałunek. Skłamałaby jeżeli powiedziałaby, że jej się to nie podobało. Dotyk jego warg wywoływał taki sam efekt jak kontakt ze skórą Harrego. Musiała się otrząsnąć.
CZYTASZ
Ucieczka
ParanormalTrzy lata po ujawnieniu się wampirów i innych istot nadprzyrodzonych Departament Bezpieczeństwa Krajowego postanawia utworzyć specjalną jednostkę ds. Istot nadnaturalnych. Główną konsultantką ma zostać Eva "Ellie" Hale. Jednak Eva nie przewidziała...