27.

2.5K 200 3
                                    

Jedno zdanie wypowiedziane przez Ivana wystarczyło żeby zepsuć cały wieczór. Trawiła je jeszcze w drodze do pracy. Od dawna żadne słowa jej tak nie zabolały. Najgorsze w nich było to, że były w stu procentach prawdziwe. 

Życie z Leonardem nie było sielanką. Kiedy nie mogła już go znieść przeprowadzała się jak najdalej. Jednak nie ważne o co się pokłócili i tak zawsze do siebie wracali. Choć doprowadzało ją to do mdłości, wiedziała w głębi serca wiedziała, że wybaczy mu uwięzienie Ivana. Wybaczała mu wszystko, musiało upłynąć wystarczająco dużo czasu. 

W podłym humorze weszła po schodach i usiadła za swoim biurkiem. Z domu wyjechała z samego rana. Ivan nie wyszedł jeszcze z sypialni, ale Harry zdążył ją złapać zanim wsiadła do samochodu. Nadal miała przed oczami jego spojrzenie. Nie wiedziała jak to robił, ale potrafił wyglądać jak kopnięty szczeniak. Szczególnie z tymi wielkimi, brązowymi oczami. Zastanawiała się, dlaczego los go tak skrzywdził dając mu ją za partnerkę. 

Żeby oderwać się od swoich problemów skupiła się na pracy. Przestępstwa, które popełniły wampiry miała już opanowane. Teraz przyszła pora na zmiennych. Wampiry i zmienni jako najliczniejsze grupy popełniały statystycznie najwięcej przestępstw. Te, co do których miała wątpliwości odkładała na specjalne miejsce. Ta sterta rosła najszybciej. Wytypowała dwie nowe sprawy, które wymagały natychmiastowego zaangażowania. Seria gwałtów w Detroid i dwa morderstwa w Albany. W pierwszym przypadku oglądając zdjęcia ofiar przypomniała sobie, że widziała takie same obrażenia. W tysiąc pięćset siedemdziesiątym trzecim w Wenecji. Wtedy była to sprawka inkuba. Leonard wysłał trójkę swoich najlepszych żołnierzy do zabicia tego stworzenia. Nie miała pojęcia jak to zrobili, o inkubach pisano prawie tylko wyssane z palca historie. Nie uwodziły one kobiet, nie odwiedzały ich w nocy i nie spełniały najskrytszych pragnień. Gwałciły, aż któraś z nich zaszła w ciążę. Dziecko stawało się kolejnym demonem i tak zaraza przetrwała przez tysiąclecia. Eva pamiętała to wszystko tak dobrze, bo kiedy inkub grasował po lagunie Leonard zamknął ją w pałacu. Gdy tylko zrobiło się bezpiecznie spakowała swoje rzeczy i wyjechała do Wiednia. Tam miała spokój na dwa lata, ale w końcu do niego wróciła. 

Głośno westchnęła i jeszcze raz spojrzała na sprawę z Albany. Nie była do końca pewna kto mógł to zrobić. Musiała zobaczyć ciała z bliska, dlatego to uznała za priorytet. Do zabójstwa doszło w piątek, więc ślady były jeszcze świeże. Usłyszała pukanie i do środka weszła Rebecca. Trzymała w rękach kilka teczek.

- Cześć. Jak ci minął urlop? 

 Eva zaśmiała się i odchyliła głowę to tyłu. 

-Źle, ale co u ciebie?

Kobieta usiadła na krześle należącym do Jamesa i wzruszyła ramionami.

- Pracowicie. To są wnioski o apelacje. - Z hukiem, położyła na biurku teczki, które przyniosła. - Dziesięć spraw. Do rozpatrzenia jak najszybciej. - Założyła nogę na nogę i Eva wiedziała, że nie tylko po to tu przyszła.

Sięgnęła po przyniesione przez prawniczkę dokumenty, chcąc aby cisza trwała jak najdłużej. 

 - Jak było na przyjęciu? - Rebecca nie mogła już dłużej wytrzymać.

- Źle, ale odzyskałam mojego przeznaczonego. 

- James widział cię na lotnisku. Z Harrym?- imię wilkołaka zostało przez nią przeciągnięte. 

- Tak, to był Harry, ale moja sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana. 

- Co masz więcej niż jednego przeznaczonego? - Chwila wahania wystarczyła żeby Rebecca się domyśliła. - Żartujesz. 

UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz