47.

1.1K 104 6
                                    

Leonard dał jej bardzo dużo czasu. Wiedziała o tym, nie niepokoił jej przez całą noc. Eva mogła pożegnać się z chłopcem. Król wszedł do pokoju, dopiero gdy wzeszło słońce. Kobieta siedziała na łóżku i trzymała dłoń Jaimego w swoich rękach. 

 - Leonardzie - nie odwróciła się w jego kierunku, nadal wpatrywała się w małego wampira. 

- Już czas Evo - założył ręce na piersi. - Idź do swoich zmiennych. Ja się zajmę resztą. 

- Jeszcze chwilę? - jej głos lekko się załamał, ale próbowała się nie rozpłakać. 

- Wiesz, że to nic nie da kochanie. Będzie lepiej jeżeli teraz wyjdziesz. 

Mógł mieć kilka tysięcy lat, ale i tak konieczność zabicia jego dziecka go bolała. 

Eva podniosła głowę i cicho westchnęła. Wiedziała, że nie będzie w stanie obejrzeć egzekucji. Nawet dwa milenia nie były w stanie ją na to uodpornić. Wstając pocałowała Jaimego w czoło. Szybko otarła łzę, która spłynęła jej po policzku i stanęła na przeciw Leonarda. 

- Prosiłam Harrego żeby zarezerwował bilety do Waszyngtonu. Mam nadzieję, że nie będę musiała się z tobą kontaktować. W najbliższym czasie - próbowała za wszelką cenę nie rozpłakać się w jego obecności. Jednak wiedziała, że długo nie wytrzyma. 

Spodziewał się tego, ale i tak jej słowa go zabolały. Eva była strasznie uparta, ale oboje mieli coś czego brakowało ludziom. Czas, mnóstwo czasu. Będzie musiał czekać, aż jego królowa przestanie być na niego zła. Jednak wiedział, że w końcu to nastąpi. 

- Możliwość zobaczenia się z tobą to zawsze przyjemność. Szkoda, że musieliśmy się spotkać akurat w takich okolicznościach. 

- Jeżeli zaczniesz dobrze wykonywać swoje obowiązki to nie będziemy musieli się widywać w takich okolicznościach. Żegnaj, Leonardzie. 

                                                                                        ***

Kolejne miesiące mijały jej wyjątkowo spokojnie. James nauczył się rozpoznawać większość paranormalnych stworzeń i Eva naprawdę zaczęła być tylko konsultantem. Od lipca nie robiła nic innego poza jeżdżeniem po sądach i analizowaniem starych spraw. Ivan od lipca pracował jako tłumacz, więc w zasadzie widywali się tylko wieczorami. 

Był ostatni weekend września i według metrologów miał to być ostatni przebłysk lata. Dlatego Eva postanowiła zrobić grilla. Obaj mężczyźni byli do tego nastawieni dość sceptycznie, ale w końcu dali się przekonać. Postanowiła zaprosić tylko Jamesa i Rebeccę z mężem. Harry zaprosił jednego kolegę z pracy, który również miał przyjść z żoną. Ivan w ogóle nie miał znajomych. Wcale jej to nie dziwiło, tygrysy były samotnikami. Jednak Harry nadal tęsknił za watahą. Dlatego entuzjastycznie podszedł do jej pomysłu. 

W sobotnie przedpołudnie pojechała do sklepu i zrobiła zakupy. Kasjerka dziwnie się na nią patrzyła, gdy Eva ładowała do koszyka prawie dwadzieścia kilo mięsa. Jednak nie miała złudzeń, że cokolwiek zostanie do jutra. We wtorek miała być pełnia i lodówka w ich domu cały czas była pusta.

Gdy wróciła do domu od razu zabrała się do przygotowań. Głównie chodziło o przygotowanie jedzenia, skoro Ivan zadeklarował że skosi trawnik. Zaczęła od zamarynowania mięsa, wyciągnęła wszystkie możliwe naczynia. Miała wołowinę, wieprzowinę i mnóstwo kurczaka. Gdy nachylała się nad szafką z przyprawami, usłyszała jak ktoś wchodzi do kuchni. 

- Coś ładnie pachnie. 

Odwróciła się i zobaczyła jak Harry pochyla się nad siatką z zakupami i wyciągnął zapakowany schab. 

UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz