20.

2.8K 235 7
                                    

- Byliśmy tacy szczęśliwi zanim pojawił się ten zmienny. 

Powiedział, udając że nie słyszał jej pytania. Ellie zamknęła oczy i westchnęła nie mogąc zrozumieć jak mógł być tak ślepy. Leonard zmniejszył dystans między nimi i objął ją przyciągając do swojej piersi.

 - Znowu możemy być szczęśliwi - wyszeptał, całując ją w czubek głowy. 

- Ja nie byłam szczęśliwa w tym układzie Leonardzie - warknęła, wyswobadzając się z jego uścisku. - Dusiłam się. Wmawiałeś mi, że nie mogę od ciebie odejść. Kontrolowałeś każdy mój ruch...

- Potem się zmieniłem. Mogłaś mieszkać gdzie chciałaś. 

- Zawsze, zawsze któryś z twoich ludzi miał na mnie oko. Zawsze mnie pilnowałeś...

- Oczywiście, że tak - powiedział, zaskoczony jej pretensjami. - Nie wiem co bym zrobił gdyby coś ci się stało. Gdyby ktoś cię skrzywdził...

 - Najbardziej, ze wszystkich osób na świecie, skrzywdziłeś mnie ty. - Stanęła tak aby stół odgradzał ją od niego.  - Przez dwa i pół tysiąca lat mojego życia, nikt nie skrzywdził mnie tak jak ty. 

- Przeprosiłem, przeprosiłem cię za to już tyle razy. Nie możesz być na mnie zła przez wieczność. Evo, ukarałaś mnie wystarczająco. Już możesz wrócić do domu.

- Nigdy do ciebie nie wrócę - jej głos przepełniony był pogardą. - Po prostu oddaj mi Harrego. 

- Nie wiem gdzie jest ten zmienny. 

Ellie popatrzyła mu w oczy i gorzko się zaśmiała. 

- Jesteś wyśmienitym kłamcą Leonardzie, ale zawsze wiem kiedy to robisz. Powiedz mi gdzie on jest. 

- Po zachodzie słońca, Evo - uśmiechnął się pod nosem. -  Chciałbym pokazać ci miasto. Nie byliśmy z Nowym Jorku od lat sześćdziesiątych i wiele się zmieniło. 

- Powiedz mi gdzie jest Harry - warknęła, gdy po raz kolejny zmienił temat. 

- Nie wiem. 

- Dobrze, znajdę go sama.  

Wybiegła z jego mieszkania, a Leonard jej nie zatrzymał. Nie miała zamiaru marnować więcej czasu. Po wyjściu z budynku, od razu zaczęła używać swojej mocy. Mogła wyczuć wszystkie swoje dzieci, które były w Nowym Jorku. Jednak szukała jednego, konkretnego wampira. Kiedy uchwyciła jego aurę złapała taksówkę i pojechała do Harlemu. Dzielnica ta jeszcze trzy lata wcześniej należała głównie do ciemnoskórych, ale teraz rządziły  nią istoty nadprzyrodzone. Po wchodzie słońca ulice należały do wiedźm, zmiennych i innych stworzeń, które funkcjonowały za dnia. Kierowca nie chciał zapuszczać głębiej i wysadził ją na obrzeżach dzielnicy. 

Ellie szła przez kilka minut. Jej moc kierowała nią jak nawigacja. Stanęła przed wysokim, zadbanym blokiem mieszkalnym. Miał ponad piętnaście pięter, a wszystkie okna były szczelnie zasłonięte roletami antywłamaniowymi. Drzwi były zamknięte na zamek elektroniczny.  Eva rozejrzała się wokoło i uderzyła w niego z całej siły. Uderzenie wzmocnione jej mocą roztrzaskało go w drobny mak. Drzwi otworzyły się, a kobieta weszła do środka. Powoli weszła po schodach szukając specyficznego zapachu Arthura. Najmocniej wyczuła go  w mieszkaniu pięćdziesiąt dwa, więc powtórzyła numer z zamkiem. Mieszkanie wampira było pogrążone w mroku. Dzięki temu, że widziała w ciemności tak samo dobrze jak wampiry nie wpadła na znajdujący się na korytarzu stolik. Od razu skierowała się do sypialni. Arthur leżał na boku a blond włosy opadły mu na twarz. Uklęknęła obok łóżka i matczynym gestem odsunęła mu je z twarzy. Pocałowała go w czoło i wyszeptała zaklęcie. Po chwili wampir otworzył oczy i patrzył na nią zdezorientowanym wzrokiem. 

- Co co się stało?- Zapytał siadając posłaniu.

- Potrzebuję twojej pomocy Arthurze.

Pokiwał głową, ale nadal wyglądał na zagubionego. Spojrzał na zegarek leżący na szafce nocnej, była siódma rano.

- Jest dzień, dlaczego nie śpię?

- Obudziłam cię - kosztowało ją to mnóstwo energii, ale była w stanie to zrobić. 

- Nie słyszałem żeby jakiś wampir oprócz króla był przytomny w ciągu dnia. To nie możliwe.

- Będziesz przytomny cały dzień. I co więcej możesz wyjść na słońce.

Popatrzył na nią z mieszaniną niedowierzania i ogromnej nadziei. Nie widział słońca od kilku stuleci. 

- Ale tylko dzisiaj. Poczekam na ciebie w salonie, ubierz się. 

Wyszła z pokoju zostawiając osłupiałego wampira samego. Trzydzieści sekund później stał obok niej w jasnych jeansach i czarnym golfie. Podała mu rękę i razem zeszli na parter. Arthur z obawą stanął przed uchylonymi drzwiami.

- Tak dawno nie widziałem słońca - wyszeptał, patrząc na oświetlony przez promienie słoneczne kawałek podłogi. 

Widziała jego zawahanie, więc cierpliwie czekała aż zdecyduje się na wyjście na zewnątrz. Po chwili wziął głęboki oddech i w następnej sekundzie wybiegł na ulicę. Zobaczyła jego dziecięcą radość. Biegał jak zaczarowany, unosił ręce i wystawiał twarz do słońca. Ellie nie mogła się nie uśmiechnąć.

- To najwspanialszy dzień mojego życia.- Krzyknął, gdy Ellie zbliżyła się do niego. 

Kobieta zabrała go na najbliższy skwer. Usiedli na ławce, a wampir patrzył na grę światła na liściach drzew. Ciężko było mu się skupić. 

- Chciałaś mnie o coś prosić - powiedział, nie patrząc na nią. Świat widziany za dnia był o wiele bardziej ciekawy.  

- Muszę wiedzieć gdzie król zabrał Harrego Levitta.

- To ten zmienny, z którym mieszkasz?

 Popatrzyła na niego zaskoczona. Zaczęła się zastanawiać czy wszystkie jej dzieci  interesują się jej życiem.

- Tak.

-Walki.

Jedno słowo spowodowało, że zadrżała na całym ciele. Walki zmiennych były jedną z ulubionych rozrywek wampirów. Pod postacią zwierząt walczyli na śmierć i życie. Część dostawała za to ogromne pieniądze, dla innych był to koniec. Nieliczni byli tam z własnej woli, reszta była zmuszana do zabijania się dla rozrywki. 

- Myślałam, że zaprzestaliśmy tego barbarzyństwa jeszcze przed zjednoczeniem Niemiec?

- Tak, ale kiedy odeszłaś pozwolił do tego wrócić. 

Ellie wzięła kilka głębokich oddechów i zacisnęła pięści. To była jedna z tych rzeczy, o którą z Leonardem kłócili się bardzo często. 

- Gdzie i kiedy?

- Dzisiaj wieczorem, ale nie wiem gdzie. 

Podziękowała i zostawiła go samego. Nie miała zamiaru pozbawiać go przyjemności przebywania na słońcu. Po wiekach życia w ciemności jego widok musiał być niesamowity. Zaczęła szukać taksówki i kazała zawieść się do hotelu, w którym się zatrzymała nadal stało tam jej auto. Kiedy przesiadła się do swojego samochodu ruszyła w stronę mieszkania króla. Nie chciała go więcej widzieć, ale musiała z nim porozmawiać. 

UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz