Moje szkraby

1.6K 94 3
                                    

Po 10 godzinach męczarni na świta przyszły moje maluchy:Ethan,Connor,Xander,Arlo.

Nikomu nie życzę takiego bólu jakiego ja doświadczyłam nawet największemu wrogowi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nikomu nie życzę takiego bólu jakiego ja doświadczyłam nawet największemu wrogowi.

Ogromnie się cieszę, że jest już po wszystkim.Już myślałam , że nie wytrzymam, ale kiedy usłyszałam jak Ethan płakał.Zebrałam w sobie siły i jakoś sobie poradziłam pomimo tego, że Jeffa nie było przy mnie.Mam do niego żal o to, że nie wrócił w czasie porodu.

Moje skarby śpią teraz na łóżku.Wymęczył się.Przytuliłam się do nich.

-A ty wiedziałaś, że będzie ich tyle?

-O jednego lekarz się pomylił.

-A Jeff?

-Będzie miał niespodziankę.

-Nie powiedziałaś mu?

-Sądził, że będą bliźnięta ja na początku też, ale w czwartym miesiącu lekarz odkrył jeszcze jednego.Sprytnie się ukryli.

-6 dzieci.-Złapała się za głowę.-Nie będzie się wam nudzić.

-Tak.-Pogłaskałam Connora po główce.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Jeff wrócił o 12 w nocy. Wyobraźcie sobie jego zdziwienie kiedy zastał  czwórkę dzieci.Potem zdziwienie zastąpiła radość.Przepraszał mnie za to, że wyszedł, ale miał ważną sprawę do załatwienia.Oszust.

Maluchy już od pierwszego dnia dały nam się we znaki.

-Idź do nich.-Wilson wstał i poszedł do dziewczynek.

Ja zajęłam się chłopakami.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Rano przyjechało rodzina Jeffa zobaczyć swoich bratanków i wnuków.

-Bracie.Szacun.Czwórka za drugim podejściem.-Jay skłonił się.

-To ile  będzie za trzecim.-Wybuchnęli śmiechem.

Mama ganiała dzieci po salonie.

-Ja się tam cieszę w końcu będę miała coś do roboty.

-Aha czyli w domu się nudzisz.-Tata przymrużył oczy.

-Mam podzielną uwagę,mogę ci usługiwać i zajmować się dziećmi.-Mama cmoknęła go w nos.

-Blee.-Suzy zakryła oczy.

-Poczekaj jak ty będziesz się całowała z chłopakami.-Jason przekręcił głowę.

-Jak przyprowadzisz jakiegoś kmiotka od razu wyleci.

-Przez okno.

-Ja tam chłopaka nie potrzebuje.

-I to mi się podoba.

-Ta na początku tak mówi.Za niedługo będzie się za nimi uganiała.

-Nie.A gdzie oni są moi kuzyni?

-Śpią w pokoju.-Poszłam do kuchni.

-Długo będziesz się gniewać?-Jeff obrócił mnie do siebie.

-Wcale się nie gniewam.Już mi przeszło.To nie ja będę się tłumaczyć dzieciom jakiego mają kochanego tatusia.Tak bardzo ich kocha, że nie było go kiedy się rodzili.

-Miałem sprawę do załatwienia.Termin miałaś za miesiąc.-Przycisnął mnie do siebie.

-Musiało się coś stać skoro wcześniej urodziłaś.

-Tak.Okłamałeś mnie.

-Mówię ci prawdę.

-Tak, a ja jestem księżniczką.

-No wiesz..

-Jeff gdzie byłeś?

-Załatwić coś.

-Przestań kłamać!

-Wiesz gdzie byłem.Byłem u rodziny Irminy.

-Po co?

-Załatwić sprawy dziecka.Teraz będzie nosiło moje nazwisko i czy ci się to podoba czy nie będę się nim zajmował.

-Jakbyś nie zauważył ona ma jedno, a ja szóstkę.-Poszłam do pokoju.

-Alena nie chciałem.

-Zamknij się!-Podeszłam do niego.-Dla mnie nie istniejesz.-Poszłam do dzieci.

-Co znów zrobiłeś?!-Wydarła się mama.

Podeszłam do dzieci.

-Wasz ojciec jest idiotom.

Zabójczy sekret 1& 2(KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz