50/2cz

721 30 4
                                        

A moim oczom ukazuje się mój ojciec wraz z jakąś kobietą. Coś koło jego wieku. A obok niej jakaś laska. No zajebiście.

-Pewnie kolacja,a przy niej "mam bachora"-pomyślałam sobie.

-Em...hej. Wejdźcie. Usiądzcie do stołu my zaraz wrócimy.-rzuciłam.

Szybko pobiegłam po Leonarda i pociągnęłam na górę.
Na moje szczęście wszyscy ściągali buty i mieli twarze w kierunku podłogi,więc nas nie zobaczą.

-Jezu Jo... Czy ja tam widziałem dziewczynę?-powiedział i usiadł na łóżku,biorąc dół koszulki" wietrząc się"
-Och! Wypchaj się!-rzuciłam w niego poduszką.
-Oj nie obrażaj się...
-Ja się wcale nie obrażam! A teraz musimy się przebrać,bo to pewnie ważna kolacja i musimy wyglądać!
-Oj dobrze...-powiedział i wstał z łóżka kierując się do okna.
-A ty gdzie do cholery?!
-No po ubrania.
-Jezu... Weźmiemy od Lukasa!
-Dobrze nie denerwuj się,bo to piękności szkodzi.-puścił mi oczko,wysyłając buziaka w powietrzu.
-Lender chodź,bo twoja księżniczka czeka na dole.-powiedziałam ciągnąc go za koszulkę w głąb domu.
-O jezu Jo zaczynasz??-zapytal z grymasem na co stanęłam i zabiłam go wzrokiem na co ten podniósł ręce w geście obronnym.

Gdy wciągnęłam chłopaka do sypialni przyjaciela zaczęłam szukać czegoś ba Leondre.
Wkońcu wyciągnęłam jakieś ciuszki.
-Ubieraj. Ja zaraz będę.-powiedziałam i wyszłam z pokoju i weszłam do swojego własnego.

-Myśl...jest!

Wyciągnęłam z szafy to:

Przygotowana wyszłam z pokoju i wbiegłam do pokoju,w którym byl Leondre

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przygotowana wyszłam z pokoju i wbiegłam do pokoju,w którym byl Leondre.

-JoJo ile jeszcze mamy czekać?!-usłyszałam głos ojca z dołu.
-Chwila!-krzyknęłam i weszłam do pokoju. No nie.

W pokoju na łóżku leżał Leo. I nie,nie przebrał się. :)))

-Leo...Kitfa nooo...Miałeś się przebrać!!-krzyknęłam zamykając drzwi.
-Ah no tak. Tak krótko ciebie nie było. Już się ubieram.-powiedział i zaczął powoli wstawać.

Najpierw zaczął ściągać bluzę co szło mu w ślimaczym tempie.
No eeej.

-Leo kuźwa..-potupałam w miejscu jak małe dziecko,któremu zabrano zabawkę.

Podeszłam do chłopaka i zdjęłam z niego bluzę i podkoszulkę. Po zdjęciu koszulki chwile się zacięłam,co spotkało się z lekkim śmiechem bruneta.
Założyłam na niego białą koszulkę,a na to czarną bluzę na suwak. Gdy doszłam do spodni zatrzymałam się.
-Em...w spodniach już zostań.-zachichotałam
-Ooo tak fajnie się zapowiadalooo...-posmutniał.
-Chodź.-pociągnęłam chłopaka za nadgarstki na dół.

Gdy weszliśmy do jadalni każdy już sobie jadł.
-Nie miej nic przeciwko ,że my...-spojrzał na nas i zaczął się dławić.
-Patrick?! Wszystko ok??-zapytała ta kobieta. Jezu od tego głosu aż w uszach piszczy.
-Tak ale...przepraszam na chwilę. Leondre proszę usiądź,a Jo chodź na słówko.-wstał.

Gdy zobaczyłam ,że ta jędza(młoda pfi) patrzy na Leo ,stanęłam na palcach i cmoknęłam bruneta w usta. On jak i wszyscy byli zdziwiewni moim czynem.
Szczerze?
Ja też hihi.

-Proszę powiedz,czemu jest tu on ,a nie ten twój przyjaciel?-zapytał się mnie ojciec gdy weszliśmy do kuchni.
-Bo on jest moim chłopakiem.-rzuciłam krótko i oschle*ah świetna ja* i wyszłam.

Widok w jadalni byl śmieszny.

Matka wraz z zapewne swoją córką wpatrywały się w Leonarda jak w święty obrazek ,a on siedział tak spizgany,tak zmieszany,że ubaw.
***
-To opowiedz coś o sobie Leondre.-rzuciła Queena.(starsza)
-No właśnie chcę ciebie poznać.-podparła się na piąstkach Dieana.(młodsza)
-A więc...-nie dane mu było dokończyć.
-Ile jesteście razem?-zapytała Queena.
-No będzie.-zaśmiał się.
-Mhm...bo wy do siebie nie pasujecie. Bardziej pasujesz do mojej córki.-obie zaklepotały dopinanymi rzęsami.
-Tato!-krzyknęłam wstając i odchodząc od stołu.
Zrobiłam krok i przymknęłam powieki.
-Proszę.Wyjdźcie.-wskazałam na drzwi.
-O nie JoJo. Nie zapominaj ,że ja kupiłem ci to mieszkanie.-wstał.
-Ah tak? To poczekajcie.-powiedziałam biegnąc na górę.

Spod łóżka wyjęłam moją walizkę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.
Z łazienki wyjęłam mocno czerwoną szminkę i wszystko w niej ufajdałam. A że mój pokój jest biało czarny to będzie problem.ups.

Zezłoszczona wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.

Gdy uporałam się z walizką i schodami zeszłam do kuchni.

-Jak tak cholerni szkoda wydawać ci co dwa miesiące czynszu na mnie i Seanę,to będę żyła w cholerę na walizkach!-krzyknęłam wychodząc. Wyminęłam się w drzwiach z Seaną,bo wracała z obozu.
-Jedz z tymi wariatami!-krzyknęłam będąc na posesji.

-JoJo!-krzyczał za mną Leo.
-Co?!-odwróciłam się w jego stronę.
-Ty serio chcesz spać na walizkach?-spojrzał mi w oczy.
-Tak Leo. Nie chcę żeby ojciec miał mnie na"myśli".
-Gdzie zamierzasz spać?
-Nie wiem.
-Chodź.-powiedział i pociągnął mnie w stronę swojego domu. Zresztą to jest koło mnie.

-Proszę rozpakuj się ,a ja zrobię kanapki.-puścil mi oczko zchodząc na dół.

Po rozpakowaniu udałam się na dół do mojego chłopaka nie wiem nie pamiętam.

-Już?-zapytał Leonard podając kolację do stołu.
-Tak i dzięki,że mnie przenocujesz.-powiedziałam robiąc gryza kanapki.
-Nocuje? To jutro idziesz do domu?-zapytał ze smutną buźką siadając do stołu.
-Nie...pójdę do Natt czy coś.
-Oooo nie moja droga. Jak nie masz zamiaru iść do domu to mieszkasz u mnie.-puścił mi oczko.
-Oj Leonard...
-Ey...Leonard to był mój dziadek.
-Naprawdę?
-Nie,tak sobie wymyśliłem na poczekaniu. No oczywiście ,że tak lmao!
-Oooo jak mogłeś?!
Zauważyłam ,że chłopak chce wziąć kanapkę z Nutellą. Ale ja zrobiłam myk.
Wyrwałam ją z ręki bruneta i polizałam.
-Polizane,zaklepane! Dabumccc!-krzyknęłam odkładając posiłek na swój talerz.
Lecz brunet chyba się tym za specjalnie nie przejął,bo wziął ją z mojego talerza i zaczął ją jeść.
-Dabumccc! Przypał!-krzyknął na co obydwoje się zaśmialiśmy.
***
-Dobra to gdzie ja śpię?-zapytałam chłopaka siedzącego przed telefonem.
-Ze mną pfii.
-O jezu Leo.-powiedziałam kładąc się koło chłopaka.
-Branoc księżniczko-powiedział oplatając moją talię jego ręką.
-Branoc Leo.
********************
Hej.

Marika💙

Can I Call You My Babe•L.D• 2cz. Hopeful||L.D||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz