A moim oczom ukazuje się mój ojciec wraz z jakąś kobietą. Coś koło jego wieku. A obok niej jakaś laska. No zajebiście.
-Pewnie kolacja,a przy niej "mam bachora"-pomyślałam sobie.
-Em...hej. Wejdźcie. Usiądzcie do stołu my zaraz wrócimy.-rzuciłam.
Szybko pobiegłam po Leonarda i pociągnęłam na górę. Na moje szczęście wszyscy ściągali buty i mieli twarze w kierunku podłogi,więc nas nie zobaczą.
-Jezu Jo... Czy ja tam widziałem dziewczynę?-powiedział i usiadł na łóżku,biorąc dół koszulki" wietrząc się" -Och! Wypchaj się!-rzuciłam w niego poduszką. -Oj nie obrażaj się... -Ja się wcale nie obrażam! A teraz musimy się przebrać,bo to pewnie ważna kolacja i musimy wyglądać! -Oj dobrze...-powiedział i wstał z łóżka kierując się do okna. -A ty gdzie do cholery?! -No po ubrania. -Jezu... Weźmiemy od Lukasa! -Dobrze nie denerwuj się,bo to piękności szkodzi.-puścił mi oczko,wysyłając buziaka w powietrzu. -Lender chodź,bo twoja księżniczka czeka na dole.-powiedziałam ciągnąc go za koszulkę w głąb domu. -O jezu Jo zaczynasz??-zapytal z grymasem na co stanęłam i zabiłam go wzrokiem na co ten podniósł ręce w geście obronnym.
Gdy wciągnęłam chłopaka do sypialni przyjaciela zaczęłam szukać czegoś ba Leondre. Wkońcu wyciągnęłam jakieś ciuszki. -Ubieraj. Ja zaraz będę.-powiedziałam i wyszłam z pokoju i weszłam do swojego własnego.
-Myśl...jest!
Wyciągnęłam z szafy to:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Przygotowana wyszłam z pokoju i wbiegłam do pokoju,w którym byl Leondre.
-JoJo ile jeszcze mamy czekać?!-usłyszałam głos ojca z dołu. -Chwila!-krzyknęłam i weszłam do pokoju. No nie.
W pokoju na łóżku leżał Leo. I nie,nie przebrał się. :)))
-Leo...Kitfa nooo...Miałeś się przebrać!!-krzyknęłam zamykając drzwi. -Ah no tak. Tak krótko ciebie nie było. Już się ubieram.-powiedział i zaczął powoli wstawać.
Najpierw zaczął ściągać bluzę co szło mu w ślimaczym tempie. No eeej.
-Leo kuźwa..-potupałam w miejscu jak małe dziecko,któremu zabrano zabawkę.
Podeszłam do chłopaka i zdjęłam z niego bluzę i podkoszulkę. Po zdjęciu koszulki chwile się zacięłam,co spotkało się z lekkim śmiechem bruneta. Założyłam na niego białą koszulkę,a na to czarną bluzę na suwak. Gdy doszłam do spodni zatrzymałam się. -Em...w spodniach już zostań.-zachichotałam -Ooo tak fajnie się zapowiadalooo...-posmutniał. -Chodź.-pociągnęłam chłopaka za nadgarstki na dół.
Gdy weszliśmy do jadalni każdy już sobie jadł. -Nie miej nic przeciwko ,że my...-spojrzał na nas i zaczął się dławić. -Patrick?! Wszystko ok??-zapytała ta kobieta. Jezu od tego głosu aż w uszach piszczy. -Tak ale...przepraszam na chwilę. Leondre proszę usiądź,a Jo chodź na słówko.-wstał.
Gdy zobaczyłam ,że ta jędza(młoda pfi) patrzy na Leo ,stanęłam na palcach i cmoknęłam bruneta w usta. On jak i wszyscy byli zdziwiewni moim czynem. Szczerze? Ja też hihi.
-Proszę powiedz,czemu jest tu on ,a nie ten twój przyjaciel?-zapytał się mnie ojciec gdy weszliśmy do kuchni. -Bo on jest moim chłopakiem.-rzuciłam krótko i oschle*ah świetna ja* i wyszłam.
Widok w jadalni byl śmieszny.
Matka wraz z zapewne swoją córką wpatrywały się w Leonarda jak w święty obrazek ,a on siedział tak spizgany,tak zmieszany,że ubaw. *** -To opowiedz coś o sobie Leondre.-rzuciła Queena.(starsza) -No właśnie chcę ciebie poznać.-podparła się na piąstkach Dieana.(młodsza) -A więc...-nie dane mu było dokończyć. -Ile jesteście razem?-zapytała Queena. -No będzie.-zaśmiał się. -Mhm...bo wy do siebie nie pasujecie. Bardziej pasujesz do mojej córki.-obie zaklepotały dopinanymi rzęsami. -Tato!-krzyknęłam wstając i odchodząc od stołu. Zrobiłam krok i przymknęłam powieki. -Proszę.Wyjdźcie.-wskazałam na drzwi. -O nie JoJo. Nie zapominaj ,że ja kupiłem ci to mieszkanie.-wstał. -Ah tak? To poczekajcie.-powiedziałam biegnąc na górę.
Spod łóżka wyjęłam moją walizkę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Z łazienki wyjęłam mocno czerwoną szminkę i wszystko w niej ufajdałam. A że mój pokój jest biało czarny to będzie problem.ups.
Zezłoszczona wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
Gdy uporałam się z walizką i schodami zeszłam do kuchni.
-Jak tak cholerni szkoda wydawać ci co dwa miesiące czynszu na mnie i Seanę,to będę żyła w cholerę na walizkach!-krzyknęłam wychodząc. Wyminęłam się w drzwiach z Seaną,bo wracała z obozu. -Jedz z tymi wariatami!-krzyknęłam będąc na posesji.
-JoJo!-krzyczał za mną Leo. -Co?!-odwróciłam się w jego stronę. -Ty serio chcesz spać na walizkach?-spojrzał mi w oczy. -Tak Leo. Nie chcę żeby ojciec miał mnie na"myśli". -Gdzie zamierzasz spać? -Nie wiem. -Chodź.-powiedział i pociągnął mnie w stronę swojego domu. Zresztą to jest koło mnie.
-Proszę rozpakuj się ,a ja zrobię kanapki.-puścil mi oczko zchodząc na dół.
Po rozpakowaniuudałam się na dół do mojego chłopakanie wiem nie pamiętam.
-Już?-zapytał Leonard podając kolacjędo stołu. -Tak i dzięki,że mnie przenocujesz.-powiedziałam robiąc gryza kanapki. -Nocuje? To jutro idziesz do domu?-zapytał ze smutną buźką siadając do stołu. -Nie...pójdę do Natt czy coś. -Oooo nie moja droga. Jak nie masz zamiaru iść do domu to mieszkaszumnie.-puścił mi oczko. -Oj Leonard... -Ey...Leonard to był mój dziadek. -Naprawdę? -Nie,tak sobie wymyśliłem na poczekaniu. No oczywiście ,że tak lmao! -Oooo jak mogłeś?! Zauważyłam ,że chłopak chce wziąć kanapkę z Nutellą. Ale ja zrobiłam myk. Wyrwałam ją z ręki bruneta i polizałam. -Polizane,zaklepane! Dabumccc!-krzyknęłam odkładając posiłek na swój talerz. Lecz brunet chyba się tym za specjalnie nie przejął,bo wziął ją z mojego talerza i zaczął ją jeść. -Dabumccc! Przypał!-krzyknął na co obydwoje się zaśmialiśmy. *** -Dobra to gdzie ja śpię?-zapytałam chłopaka siedzącego przed telefonem. -Ze mną pfii. -O jezu Leo.-powiedziałam kładąc się koło chłopaka. -Branoc księżniczko-powiedział oplatając moją talię jego ręką. -Branoc Leo. ******************** Hej.