*4 dnipotem* -Jo! Schodź już no!-usłyszałam głos mojego chłopaka. -O jezu! A tobie co się tak śpieszy? -Jak pojedziemy wcześniej to będziemy mieli cały wieczór dla siebie kochana! -O już idę! -Wiedziałem ,że na to polecisz! -Ja nie poleciałam na plan tylko na ciebie! -Mrau!
Ostatni raz przeglądając się w lusterku zamknęłam okna jak i je pozasłaniałam. Wychodząc z pokoju zamknęłam go na klucz.
-Jestem.-powiedziałam gdy byłam na dole. -Także prowadź do powozu księżniczko.-powiedział Leonard kłaniając się mi. -Ale z ciebie debil Devries. -Ależ nie będę usługiwał w takich warunkach! Toż to !-powiedział obużony. -Oj Leonard...-powiedziałam i wyszłam z mieszkania wsiadając do samochodu. -Jedziemy!-krzyknęliśmy wszyscy.
******* Jedziemy dwoma samochodami. Seana i jej znajomi wraz z chłopakiemsą na miejscu.
Ja,Leo,Olivia i Charls jedziemy autem Chrliego ,a Natt z Lukasem i bagażami. Chcieli jechać sami. Nie wnikamy ok?
A teraz pewnie myślicie czemu Charlie i Leondre się jeszcze nie pozabijali?
Tak? To ja wytłumaczę.
Pewnego dnia zadzwoniłam do Olivii i miałyśmy na planie pogodzić chłopców.
Więc ja namówiłam Leonarda na kawę,a Olivia Charliego.
Gdy się zobaczyli to zachowywali się jak dzieciaki. Naprawdę.
Zaczęli wychodzić z kawiarni,szarpać się z nami ,że idą do domu.
My daliśmy im ultimatum.
Albo się pogodzą,albo z nami koniec.
Momentalnie ucichli i zaczęli rozmawiać.
Ja wytłumaczyłam Charliemu co i jak ,a Leondre Olivii.
Tak też zrozumieli. I jest wszystko ok.
*********** W czasie drogi zasnęłam na ramieniu bruneta. Zapadłam w sen z czego się cieszyłam ,bo napadł piękny sen...
*sen* -Mamo ale ja nie chcę! -Oj Matilda...zjedź to śniadanko...jestem padnięty.. -Mamooo!!! -Co się stało? -Bo tatuś chce mi na siłę wpychnąć śniadanie do buzi.. -Wepchnąć kochanie. I Leonard... Proszę cię. -Mamo? Tatuś ma na imię Leo -Leo to zdrobnienie Tilly. -A jak naprawdę masz na imię tatusiu? -Leondre kochanie. -Okej. To... -To co? Mam się bać? -Hihi... -No mała powiedz... Bo się obrażę. -Leondre do pokoju!!! -Och ty mała złośnico! -Jak ja was kocham. *koniecsnu*
-Wstawaj kochanie...jesteśmy na miejscu.-poczułam na swoich wargach ciepło. -Oj jeszcze chwilkę...-powiedziałam z zamkniętymi oczami. -Nie jeszcze chwilkę tylko wstawaj,bo użyję siły i sam cię wyniosę. -Dobrze. -Co dobrze? -Dobrze,możesz mnie wynieść, zgadzam się.-powiedziałam z dalej zamkniętymi powiekami. -Eh...no dobrze.-na te słowa rozłożyłam ręce żeby ułatwić dostęp brunetowi. -Jak ty masz dobrze... -A ty nie masz?-zapytałam otwierając oczy.-Boże... -Wystarczy Leo kochanie. -Och... Zamknij się. Jak tu pięknie.
Szczerze? Mogę tu mieszkać! To...to jest piękne!
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
(SławnaMartynapozdrawiam😂😂💙-autor)
-To cieszę się ,że ty się cieszysz. -I to jak!-krzyknęłam.
Po wejściu do domu usłyszałam rozmowę.
-Jesteśmy!-krzyknął Leonard wchodząc do domku. -Ooo jakie zakochańce...-usłyszałam ten głupi głos... -Dosłownie żygam tęczą...-następny plastikowaty pisk nienawiści... -I jednorożcami z różowymi dupami...-Następny pisk nienawiści dochodzący do moich uszu... -To fajnie!- Seana...
Czemu mi to zrobiłaś..Czemu? Zemsta? Proszę wszystko zniosę i zawsze... Już nic mnie nie zaskoczy... Ale nie oni...i nie w moje 18 urodziny! Boże czemu ja?!
-Japierdole...-powiedziała grupka,która przyjechała ze mną.-Tylko nie oni...
********************* Heeej. Przepraszam ,że wczoraj nie było rozdziału ale mnie zrozumcie. Był na kacu...xd