56/2cz

554 31 3
                                        

*4 dni potem*
-Jo! Schodź już no!-usłyszałam głos mojego chłopaka.
-O jezu! A tobie co się tak śpieszy?
-Jak pojedziemy wcześniej to będziemy mieli cały wieczór dla siebie kochana!
-O już idę!
-Wiedziałem ,że na to polecisz!
-Ja nie poleciałam na plan tylko na ciebie!
-Mrau!

Ostatni raz przeglądając się w lusterku zamknęłam okna jak i je pozasłaniałam.
Wychodząc z pokoju zamknęłam go na klucz.

-Jestem.-powiedziałam gdy byłam na dole.
-Także prowadź do powozu księżniczko.-powiedział Leonard kłaniając się mi.
-Ale z ciebie debil Devries.
-Ależ nie będę usługiwał w takich warunkach! Toż to !-powiedział obużony.
-Oj Leonard...-powiedziałam i wyszłam z mieszkania wsiadając do samochodu.
-Jedziemy!-krzyknęliśmy wszyscy.

*******
Jedziemy dwoma samochodami.
Seana i jej znajomi wraz z chłopakiem są na miejscu.

Ja,Leo,Olivia i Charls jedziemy autem Chrliego ,a Natt z Lukasem i bagażami.
Chcieli jechać sami. Nie wnikamy ok?

A teraz pewnie myślicie czemu Charlie i Leondre się jeszcze nie pozabijali?

Tak? To ja wytłumaczę.

Pewnego dnia zadzwoniłam do Olivii i miałyśmy na planie pogodzić chłopców.

Więc ja namówiłam Leonarda  na kawę,a Olivia Charliego.

Gdy się zobaczyli to zachowywali się jak dzieciaki. Naprawdę.

Zaczęli wychodzić z kawiarni,szarpać się z nami ,że idą do domu.

My daliśmy im ultimatum.

Albo się pogodzą,albo z nami koniec.

Momentalnie ucichli i zaczęli rozmawiać.

Ja wytłumaczyłam Charliemu co i jak ,a Leondre Olivii.

Tak też zrozumieli. I jest wszystko ok.

***********
W czasie drogi zasnęłam na ramieniu bruneta. Zapadłam w sen z czego się cieszyłam ,bo napadł piękny sen...

*sen*
-Mamo ale ja nie chcę!
-Oj Matilda...zjedź to śniadanko...jestem padnięty..
-Mamooo!!!
-Co się stało?
-Bo tatuś chce mi na siłę wpychnąć śniadanie do buzi..
-Wepchnąć kochanie. I Leonard... Proszę cię.
-Mamo? Tatuś ma na imię Leo
-Leo to zdrobnienie Tilly.
-A jak naprawdę masz na imię tatusiu?
-Leondre kochanie.
-Okej. To...
-To co? Mam się bać?
-Hihi...
-No mała powiedz... Bo się obrażę.
-Leondre do pokoju!!!
-Och ty mała złośnico!
-Jak ja was kocham.
*koniec snu*

-Wstawaj kochanie...jesteśmy na miejscu.-poczułam na swoich wargach ciepło.
-Oj jeszcze chwilkę...-powiedziałam z zamkniętymi oczami.
-Nie jeszcze chwilkę tylko wstawaj,bo użyję siły i sam cię wyniosę.
-Dobrze.
-Co dobrze?
-Dobrze,możesz mnie wynieść, zgadzam się.-powiedziałam z dalej zamkniętymi powiekami.
-Eh...no dobrze.-na te słowa rozłożyłam ręce żeby ułatwić dostęp brunetowi.
-Jak ty masz dobrze...
-A ty nie masz?-zapytałam otwierając oczy.-Boże...
-Wystarczy Leo kochanie.
-Och... Zamknij się. Jak tu pięknie.

Szczerze? Mogę tu mieszkać! To...to jest piękne!

(Sławna Martyna pozdrawiam😂😂💙-autor)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Sławna Martyna pozdrawiam😂😂💙-autor)

-To cieszę się ,że ty się cieszysz.
-I to jak!-krzyknęłam.

Po wejściu do domu usłyszałam rozmowę.

-Jesteśmy!-krzyknął Leonard wchodząc do domku.
-Ooo jakie zakochańce...-usłyszałam ten głupi głos...
-Dosłownie żygam tęczą...-następny plastikowaty pisk nienawiści...
-I jednorożcami z różowymi dupami...-Następny pisk nienawiści dochodzący do moich uszu...
-To fajnie!- Seana...

Czemu mi to zrobiłaś..Czemu?
Zemsta? Proszę wszystko zniosę i zawsze...
Już nic mnie nie zaskoczy...
Ale nie oni...i nie w moje 18 urodziny!
Boże czemu ja?!

-Japierdole...-powiedziała grupka,która przyjechała ze mną.-Tylko nie oni...

*********************
Heeej.
Przepraszam ,że wczoraj nie było rozdziału ale mnie zrozumcie.
Był na kacu...xd

Jak myślicie? Kto to? Bo ja wieeem xd hihi

Marika💙

Can I Call You My Babe•L.D• 2cz. Hopeful||L.D||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz