A w nich ujrzałam...
Największego, irytującego, chorego psychicznie, jebniętego ,powalonego, debilicznego ,idiote świata.(Czyt.Leondre)
Pewna otworzyłam drzwi.
-Proszę wysłuchaj mnie.
-Ehe...przypomniałeś sobie o mnie godzinę po tym jak od ciebie wyszłam... Super.
-Aghata mnie zatrzymała...
-Właśnie...-powiedziałam,a za brunetem zauważyłam somochód na mojej posesji.
-Wysłuchaj mnie.-wyszeptał łapiąc mnie za nadgarstki.
-Przepraszam Leo,ale ja już muszę iść.-powiedziałam wyrywając się,zamykając drzwi i wymijając chłopaka.
-Gdzie jedziesz?-zapytał odwracając mnie w swoją stronę,ale ja spuściłam wzrok na beton.-Spójrz na mnie.
-Nie mogę teraz Leo.-powiedziałam odchodząc.
Weszłam do samochodu siostry.
-Pokłóciliście się?-zapytała ruszając
-Tsak...ale to długa historia...
-Eh...Jak będziemy wracać zostanę u ciebie i zrobimy damski wieczór. Co ty na to?
-No mi pasuje,ale Matt zostanie sam?
-Eh...tak jakby też się pokłóciliśmy,ale to też długa historia.
-Oksi.
***
Jesteśmy na miescu i wysiadamy z samochodu.
-I co jak mnie wkurzą?-zapytałam.
-To...to wychodzimy sis.-powiedziała otwierajac drzwi na co weszłyśmy do restauracji
Podeszłyśmy do miejsca,w którym stoi pani i zaznacza rezerwacje(aj dont noł jak to się pisze lel).
- Dobry wieczór! My pod nazwisko Himbl.-powiedziała siostra.
-Dobry wieczór! Stolik numer 13. Smacznego życzę!-odpowiedziała i miło się uśmiechnęła.
-Okej. Dziękujemy.-odpowiedziała i ruszyłyśmy w stronę naszego miejsca.
Już z daleka było widać ryje tych tlenionych bab i mojego ojca.
Uhhhg
-Dobry wieczór...-odpowiedziałyśmy łącznie.
-Hej dziewczyczy. Siadajcie!-powiedział ojciec.
A one siedziały tak jak siedziały... Eh...
-To o czym chciałeś pogadać?-zapytałam po jakiś trzydziestu minutach jedzenia i siedzenia cicho.
-Ach,zapomniałbym-japierdole-A więc dziewczęta...-złapał Queene za rękę. Dianę też...Ughh.
-No mów.-powiedziała oschle,a ja wzięłam jedzenie do buzi.
-Ja i Queena bierzemy ślub i spodziewamy się dziecka.
W tym oto momencie zaczęłam się krztusić,a z moim brzuchem coś się zaczęło dziać.
-Ja i Jo idziemy do domu.
-Ale dziewczynki...
-Człowieku! Od śmierci matki nie minął zaledwie rok,a ty już bierzesz ślub i spodziewasz się dziecka.
I w momecie,gdy złapałeś za ręke te dwie laleczki to wiesz co powinieneś zrobić?!
Trzymać za ręce nas!
Mnie,JoJo i może nawet mamę... Gdybyś nie odszedł ona nie zaczęłaby się zaniedbywać,pić,palić,olewać nas... A to tylko z cholernej tęsknoty do ciebie!-mówiła krztusząc się łzami. Zresztą ja nie byłam lepsza.
CZYTASZ
Can I Call You My Babe•L.D• 2cz. Hopeful||L.D||
Fanfiction#194 w FANFICTION 29102017 #207 w FANFICTION 27102017 #225 w FANFICTION 07102017 #244 w FANFICTION 26012018 #7 w BAM 22102018
