Rozdział 9

9.4K 386 4
                                        

Gdy po kwadransie Andrew wszedł do sekretariatu, Natalia jeszcze tam była. Patrzyła na ekran komputera, jednocześnie masując sobie plecy. Wiedząc doskonale, że popełnia błąd, podszedł do niej.

– Ja to zrobię – powiedział.

– Nie musisz. Andrew zignorował jej słowa.

– Nic dziwnego, że cię boli kręgosłup. Jesteś cała sztywna. Odpręż się – polecił i zaczął masować jej ramiona.

– Naprawdę nie trzeba... och.

Opanowanie Travisa prysnęło. Na darmo przypominał sobie, że to Natalia. Jego asystentka. Natali, jego prawa ręka. Nie miał prawa myśleć o niej inaczej jak o pracownicy. Ale gdy znów jęknęła, ciało zareagowało. Zapłonęło w nim pożądanie, w żyłach płynął ogień. Wymyślając sobie w duchu od głupców, pochylił się niżej, by wdychać jej zapach. Rozpoznał konwaliowe perfumy. Czyżby konwalie stały się afrodyzjakiem?

– Masz magiczne ręce – szepnęła... Ten głos pozbawiał Andrew opanowania.

– Natali, ja...

Nagle usłyszał dzwonek windy i to przywróciło mu jasność umysłu. Ocalił mnie dzwonek, pomyślał i opuścił ręce wzdłuż boków. Odstąpił krok, wciągnął haust powietrza właśnie w chwili, gdy do pokoju wszedł szef ochrony budynku, James Woren.

– Dobry wieczór, panie Travis, Witam, panno Carpenter.

– Dobry wieczór, James – odpowiedział Andrew.

– Cześć – przywitała go Natali.

– Robiłem właśnie obchód. Długo tu jeszcze zostajecie?

– Ja przynajmniej godzinę, ale panna Carpenter już wychodzi. Będę ci wdzięczny, jeżeli odprowadzisz ją do samochodu.

– Jasne, panie Travis.

– Ale, Andrew, jeszcze nie skończyłam...

– To może zaczekać do jutra. Już dość długo dziś tu siedziałaś. Natalio, idź do domu. Do zobaczenia jutro. – I zanim zdążyła się sprzeciwić, odwrócił się na pięcie, poszedł do swojego gabinetu, usiadł przy biurku i ukrył twarz w dłoniach.

Miał prawdziwe szczęście. Zbytnio zbliżył się do granicy. Jutro będzie bardzo zadowolony, że jednak nic się nie stało. Bo gdyby pocałował Natalię, byłby to wielki błąd. Tak, postąpił słusznie. Odszedł, chociaż jedynym jego pragnieniem w tamtej chwili było przyciągnąć jej do siebie i poczuć, jaki smak mają jej usta. Tak, miałem szczęście, powtarzał sobie. Oboje je mieli. Ale gdy przypomniał sobie zapach perfum Natalii, niemal skrzywił się z bólu. Czasami szlachetny postępek naprawdę sprawia ból.

 Czasami szlachetny postępek naprawdę sprawia ból

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Randka z szefemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz