Rozdział 60

7.3K 289 2
                                    

Na dźwięk dzwonka do drzwi uśmiechnął się. Nadal się uśmiechał, gdy skończyli jeść i poprowadził ją na taras.

– Masz ochotę na deser? – spytał.

– Nie, dziękuję. – Stanęła przy poręczy i popatrzyła na niebo. – Jest tak pięknie.

– Tak – przyznał.

Rzuciła mu spojrzenie z ukosa.

– Mówiłam o niebie.

– A ja myślałem o tobie.

Zaczerwieniła się na słowa Andrew i znów spojrzała w niebo.

– Chyba nigdy jeszcze nie widziałam tylu gwiazd. I takiego księżyca. Taki księżyc właśnie moja matka nazywała „księżycem kochanków".

Z pokoju dobiegała ich jakaś romantyczna melodia. Andrew dotknął ręki Natali.

– Zatańcz ze mną.

Wsunęła się w jego ramiona. Jak ona idealnie do mnie pasuje, pomyślał Andrew. Gdy melodia się skończyła, pocałował ją delikatnie w usta.

– Chcę się z tobą kochać – poprosił.

Później, gdy znów mógł myśleć, spojrzał na leżącą

obok niego w łóżku Natalię i uświadomił sobie, że nigdy jeszcze nie czuł takiego spokoju. To było tak, jakby przebywanie z nią wypełniło w nim jakąś pustkę, o której przedtem nawet nie wiedział. Dzięki Natali stawał się kompletny. 

Pomyślał o dziecku i wyobraził sobie, jak we trójkę zaczynają wspóln życie. I wtedy przypomniał sobie, że nie dał jej zaręczynowego pierścionka.

– Co się stało? – spytała się, wyczuwając w nim jakąś zmianę, – Właśnie myślałem, że nie tak sobie wyobrażałem dzisiejszy wieczór.

– Nie? A ja, gdy tu przyszłam i zobaczyłam te zapalone świece i usłyszałam łagodną muzykę, pomyślałam, że wszystko sobie zaplanowałeś.

Andrew uśmiechnął się.

– Pozwól, że wyrażę to inaczej. Chciałem się z tobą kochać i miałem nadzieję, że tak się stanie. Ale przedtem zamierzałem zrobić coś innego.

– Co takiego?

Roześmiał się na widok jej zdziwionej miny i ucałował ją ponownie w usta.

– Coś ci dziś kupiłem i chciałem ci to dać, zanim dojdziemy do następnego punktu programu.

– Nie musisz kupować mi prezentów – powiedziała gniewnie.

– To niezupełnie prezent. Raczej obietnica. – Sięgnął do kieszeni rzuconych na podłogę spodni i podał jej czarne aksamitne pudełeczko. – Otwórz.

– Och, Andrew– zachwyciła się, gdy zobaczyła, co jest w środku.

– Jeżeli ci się nie podoba, możemy iść go wymienić.

– Nie. Jest piękny. To najpiękniejszy pierścionek na świecie. Wyjął go z pudełka, wziął jej lewą rękę i, patrząc w oczy, włożył pierścionek na jej palec.

– Natalio, wyjdź za mnie.

– Ja... – Łzy zamgliły jej wzrok. – Andrew, nie mogę tego przyjąć. A przynajmniej jeszcze nie teraz.

Umówiliśmy się, że poczekamy, aż lekarz potwierdzi ciążę.

– To tylko zwykła formalność. Przecież wiemy, że jesteś ze mną w ciąży, a ja cię proszę, byś została moją żoną.

– Musimy zaczekać – nalegała. – Idę do lekarza już pojutrze. Jeżeli potwierdzi, że spodziewam się dziecka, wyjdę za ciebie.

Gdy zaczęła zdejmować pierścionek, Andrew chwycił ją za ręką.

– Zachowaj go. Bo będziesz moją żoną.

Śniła. Wiedziała, że to sen, ale mimo to uśmiechała się, wyobrażając sobie, że usta Andrew lekko muskają jej wargi, a ręka bawi się jej włosami. Mocno zaciskając oczy starała się zatrzymać ten sen jeszcze choć przez chwilę.

– Chciałbym zostać tu z tobą, ale, niestety, muszę już iść.

Natalia otworzyła oczy i spojrzała na Andrew, który się nad nią pochylał.

– Jesteś prawdziwy! – wykrzyknęła, dotykając jego policzka.

– Pewnie, że tak. – Pocałował czubki jej palców.

– Myślałam, że śnię.

– Hm. To był miły sen? – Zsunął kołdrę, obnażając jejp piersi.

– O, tak – jęknęła, gdy ją całował.

Ale Andrew westchnął i z powrotem ją przykrył.

– Muszę iść. Czekają mnie dwie godziny jazdy. Jeżeli zaraz nie wyjdę, spóźnię się na spotkanie.

Natalia spojrzała na zegarek i, pociągając kołdrę pod szyję, usiadła. Nagle rozbolał ją brzuch. Skrzywiła się, – Co się stało? – spytał, a w jego oczach odmalował się niepokój.

– To chyba lekka niestrawność. Pewnie od wczorajszych potraw – zażartowała.

– Wieczorem nie narzekałaś.

– Chciałam być uprzejma.

– No, jeśli tak mówisz... Ale skoro gardzisz moimi kuchennymi talentami, dziś ty szykujesz kolację.

– Dobrze – zgodziła się. – Jesteśmy umówieni na randkę. Ale teraz musisz już iść, a ja też powinna Wstawać, jeżeli nie chcę się spóźnić do pracy. Bo wiesz, mój szef to prawdziwy poganiacz niewolników.

– Poganiacz niewolników, tak? A więc, panno Carpenter, za karę proszę się przygotować na mnóstwo pracy po godzinach dziś wieczorem. – Znów ją pocałował, a potem wziął za rękę i popatrzył na pierścionek, który włożył jej na palec wczoraj. – Ładnie tu wygląda – zauważył.

– Tak, ładnie. – Serce Natali zadrgało z miłości. Gdy spojrzała w górę i zauważyła błysk w jego oczach, roześmiała się. – Idź już.

– No, dobrze. Już idę. Potem do ciebie zadzwonię –obiecał i już go nie było.

Natalia przytuliła poduszkę i wdychała zapach Andrew. Wyobrażała sobie, jak codziennie budzi się przy nim, dzieli jego łóżko, jego dom, jego życie. Przycisnęła rękę do pobolewającego brzucha i pomyślała o dziecku, które w niej rośnie. 

Czy Andrew będzie chciał więcej dzieci? Miała taką nadzieję. Nataliabyła jedynaczką i nie czuła się z tym dobrze. Już sobie wyobrażała tę parkę: synka i córeczkę. Uśmiechnięta, odgarnęła kołdrę, a wtedy w promieniu światła zaiskrzył się brylant w jej pierścionku.

Przypomniała sobie, jak Andrew patrzył na nią, gdy wkładał pierścionek na palec i prosił, by za niego wyszła. W tym wszystkim brakowało tylko jednego. Nie powiedział, że ją kocha. To bolało. Jednak natychmiast odepchnęła od siebie te myśli, żeby nic nie zakłócało jej szczęścia.

 Odrzuciła kołdrę i poszła do łazienki. Biorąc prysznic, myślała o Andrew. Nie kocha jej, ale mu zależy. Tego była pewna. Muszą też myśleć o dziecku. To wystarczy. Będzie dla niego dobrą żoną i dobrą matką dla ich dziecka, tego była pewna. Zakręciła kran, włożyła szlafrok i wróciła do sypialni.

Znalazła swoje ubranie rzucone byle jak obok łóżka. Przypominając sobie, dlaczego tak leży, roześmiała się na głos. Nie tylko Andrew ryzykował, że wszędzie się dziś spóźni, pomyślała, szybko się ubierając. Jeżeli nie chce pokazać się w pracy we wczorajszym stroju, musi pędzić do domu i się przebrać. 

Znów zabolał ją brzuch. Przycisnęła do niego rękę. Chyba zaszkodził jej ten sos pomidorowy przyrządzony przez Andrew. Gdy tylko wróci do siebie, weźmie jakieś środki przeciwbólowe.

Randka z szefemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz