Rozdział 37

7.1K 370 1
                                    

Tym razem to Andrew zadrżał. Zamknął na chwilę oczy i już się bała, że ją odepchnie. Ale gdy na nią spojrzał, odnatężenia jego wzroku zabrakło jej tchu. Chwycił za końce ręcznika i przyciągnął ją do siebie, aż ich usta dzieliły tylko centymetry.

Natalia, spowodowana niecierpliwością i lękiem, że on znów może zmienić zdanie, uniosła się na palcach i przycisnęła usta do jego warg. I ten dotyk coś w nim odblokował, nagle zaczął ją całować. Głęboko. Namiętnie. Chciwie.

A gdy oderwał od niej usta, jego oczy były dzikie, niemal nieprzytomne. Nie odezwał się. Po prostu wziął ją na ręce i poniósł w głąb mieszkania.

Na dworze zagrzmiało, do wtórowało jej szaleńczo bijącemu sercu. Andrew zaniósł ją do przejrzystego salonu. Wszędzie były porozstawiane świece: na stole obok kanapy, na okapie kominka, na parapecie.

Ich płomień odbijał się w szklanych wazonach i w wypolerowanej drewnianej podłodze. A jeszcze więcej świec stało w palenisku kominka, sprawiając takie wrażenie, jakby palił się tam ogień.

Andrew położył Natalię na dywaniku przed kominkiem i ukląkł obok niej. Zdjął ręcznik z jej ramion, pogłaskał po włosach.

– Masz takie piękne włosy – powiedział, przeczesując je palcami. – Od zeszłego wieczoru... nie, od tamtego wieczoru, kiedy w pracy widziałem, jak się gimnastykujesz, marzyłem, by ich dotknąć.

– Ale tamtego wieczoru w pracy i dziś, na łodzi, po tym jak się całowaliśmy... miałam wrażenie, że jesteś zły.

– Bo byłem zły – odparł. – Ale na siebie.

– Nie rozumiem.

– Byłem zły, bo pragnąłem cię, skarbie. Tamtego wieczoru. Wczoraj. Dziś. Teraz.

Te słowa sprawiły jej wielką radość.

– A co jest złego w tym, że mnie pragniesz?

Randka z szefemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz