Rozdział 56

7K 329 5
                                    

W końcu Andrew odstąpił, a Cannon, jęcząc, zwalił się na podłogę.

– Chcesz wnieść oskarżenie o napad? – spytał, zwracając się do niej.

– Nie.

– Masz szczęście, Cannon– parsknął Andrew z furią. – A teraz wynoś się stąd, zanim zmienię zdanie i stłukę cię tak, jak na to zasługujesz.

Cannon pozbierał się i otarł krwawiący nos.

– Nie chciałem jej zgwałcić. To ona do mnie przyszła.

Próbowała...

Andrew chwycił go za koszulę i jeszcze raz uderzył w twarz.

– Zamknij się, Cannon. Zamknij się, zanim wyrwę ci ten kłamliwy język.

– Ale, Andrew, bracie...

– Mówiłem, że masz się wynosić! – Andrew podszedł do telefonu i wybrał numer ochrony. – Tu Andrew Travis.

Niech ktoś przyjdzie do pokoju kopiarek i wyprowadzi Taylora Cannona z budynku.

– Nie możesz tego zrobić! – zaprotestował Cannon.

– I tu się mylisz, chłopie. Bo ja mogę tu zrobić wszystko, co chcę.

Do pokoju weszli dwaj ochroniarze.

– Panie Cannon, proszę z nami. Cannon wyrwał się z uchwytu Andrew.

– Jeszcze tego pożałujesz!

– Doprawdy? Ciekaw jestem tylko, jak cię potraktuje Daniella, gdy się dowie, co się tu wydarzyło!

Mimo że z ust płynęła mu krew, Cannon uśmiechnął się butnie.

– I myślisz, że uwierzy? Tej małej kurwie sypiającej ze swoim szefem, czy też mężczyźnie, którego kocha na tyle mocno, że pragnie wyjść za niego za mąż?

Andrew już ruszał na Taylora, ale Natalia chwyciła go za ramię.

– Andrew, proszę. On nie jest tego wart.

– Wyprowadźcie go – polecił ochroniarzom Andrew. A gdy zostali sami, objął ją i mocno przytulił.

– Edward? – szepnęła wtulona w jego pierś.

– Daj mi minutkę. – Obejmował ją mocno, starając się zwalczyć furię, jaka go ogarnęła na widok Cannona napastującego Natalię. Gdy w końcu trochę się opanował, zwolnił uścisk i łagodnie dotknął jej twarzy. – Naprawdę nic ci się nie stało?

– Naprawdę – szepnęła. – Och, twoja ręka! – jęknęła, zauważając z przerażeniem poranione kostki palców.

– To nic takiego. – Chwycił ją za ramię. – Od jak dawna Cannon cię prześladował?

Nataliua uniosła wzrok.

– Dziś po raz pierwszy zagroził mi fizycznie – odparła. –Do tej pory zadowalał się rozsiewaniem plotek.

– Jakich plotek?

– O tobie i o mnie. Jak próbuję cię złapać w sidła. Uniósł jej brodę tak, by mógł jej spojrzeć w oczy, – Dlaczego mi nie powiedziałaś? Powstrzymałbym go. Zaraz porozmawiam z pracownikami i....

– Nie. To by tylko pogorszyło sprawę. Proszę, obiecaj, że nic nie powiesz.

– Niech będzie – zgodził się – chociaż wcale mi się to nie podoba. To nieuczciwe wobec ciebie.

– Może i nie, ale ignorowanie plotek to najlepszy sposób, by umarły naturalną śmiercią.

Pewnie ma rację, pomyślał. Ale to w niczym nie ulżyło jego poczuciu winy.

– Przepraszam cię. Za to, co zrobił ci ten palant i przede wszystkim za to, że cię naraziłem na plotki.

– Przecież nie ma w tym twojej winy. To ja postanowiłam popłynąć z tobą i wiedziałam, że narażę się w ten sposób na niewybredne domysły.

– Popłynęłaś, bo chciałaś oddać mi przysługę.

– Popłynęłam, bo tak chciałam. I niczego nie żałuję. Ale może... może lepiej będzie dla wszystkich, jeżeli odejdę stąd.

– Nie – powiedział stanowczo.

– A co z Cannonem? I z twoją siostrą?

– Załatwię sprawę z Taylorem. A jeżeli Daniella ma choć trochę rozumu, rzuci tego faceta, gdy jej powiem, co z

robił.

– Ale...

– Nie chcę, żebyś odchodziła. Potrzebuję cię. – Znów ją objął. – Co ja bym bez ciebie zrobił?

– Andrew, bez trudu znajdziesz sobie inną asystentkę i...

– Chcę ciebie.

Randka z szefemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz