Rozdział 32

8.1K 370 1
                                    

Dwie godziny później, gdy zakotwiczyli łódź w spokojnym miejscu na jeziorze, Wyjaśnił jej różnicę między grotem a kliwrem, a potem usiedli do lunchu.

– W jakim wieku zacząłeś żeglować? – spytała Natalia.

– Chyba jednocześnie z raczkowaniem. Wtedy ojciec zaczął zabierać mnie ze sobą. Gdy byłem dzieckiem, rodzina spędzała mnóstwo czasu w naszej posiadłości nad jeziorem.

Ojciec lubił wypływać na wodę o wschodzie słońca. A ja zawsze byłem rannym ptaszkiem i o tej porze już nie spałem, więc zabierał mnie na łódź.

– Na pewno cieszył się, że jesteś z nim.

– Może czasami – zgodził się Andrew, bo uważał, że to poranne wspólne żeglowanie stworzyło między nierozerwalną więź. – Ojciec twierdził, że jezioro jest doskonałym miejscem dla mężczyzny, gdy musi coś przemyśleć albo gdy życie bywa trudne. Mówił, że gdy jest na wodzie, łatwiej mu pamiętać, że w życiu są ważniejsze sprawy niż tylko zarabianie pieniędzy i budowanie firmy.

– Teraz rozumiem, czemu twój ojciec odniósł takie sukcesy. To bardzo mądry człowiek.

– Tak. To prawda. – Myśląc o tych spokojnych porankach z ojcem, i o tym, jak ciężko sam pracował w ciągu ostatniego pół roku, Andrew uświadomił sobie, że jemu tej mądrości brakuje.

– A dlaczego nazwałeś swoją łódź „Szeherezada"? – spytała.

Andrew uśmiechnął się i otrząsnął z zamyślenia.

– To imię królowej z baśni „Tysiąca i jednej nocy".

– Tej, która przez tysiąc i jedna noc opowiadała swemu Sułtanowi Szachrijarowi wymyślone przez siebie historie..

– Tak, tej samej. – jemu aż zaimpponowała mądrość Natali.

– W chwili, gdy ją zobaczyłem, poddałem się urokowi i wiedziałem, że muszę ją mieć. Nawet nie targowałem się o cenę. Po prostu wypisałem czek.

– I, jak widzę, nie żałujesz.

– Nie. A przynajmniej nie tego, że ją kupiłem. Jednak żałuję, że tak długo nią nie pływałem i gdyby nie moja asystentka, która zaplanowała właśnie taką randkę na aukcję kawalerów, pewnie i dziś bym nie popłynął. Natali rzuciła mu ironiczny uśmiech.

– My, mądre asystentki, robimy wszystko, co tylko w naszej mocy, by uchronić szefów od zapracowania się na śmierć.

– Naprawdę było aż tak źle?

– Jeszcze gorzej – roześmiała się.

– Powinnaś robić to częściej – powiedział.

– Co? Organizować ci randki na łodzi?

– Bardzo śmieszne! – parsknął. – Chodziło mi o to, że powinnaś się częściej śmiać. Natalio, twój śmiech brzmi tak pięknie.

– Dziękuję – szepnęła, spuszczając wzrok. Andrew uniósł jej brodę.

– Nie chciałem wprawiać cię w zażenowanie.

– Nic się nie stało – westchnęła. – Po prostu chyba nie jestem przyzwyczajona do tego wszystkiego.

– Do czego? Do komplementów czy do śmiechu? Wykrzywiła się do niego.

– Wiesz, że nie o to mi chodziło.

– Nie? Wobec tego pewnie mówisz o żeglowaniu.

Poczekaj, już pamiętam. Chyba coś mówiłaś, że jesteś lądowym szczurem? – droczył się z nią.

– Mówiłam, że uwielbiam wodę, ale że dziś po raz pierwszy w życiu jestem na żaglówce.

– Więc do czego właściwie nie jesteś przyzwyczajona?

Bo nie uwierzę, jeśli mi powiesz, że do tej pory żaden mężczyzna ci nie powiedział, jaka jesteś piękna.

– Bo nie mówił – szepnęła tak cicho, że Andrew nie był pewny, czy usłyszał słowa, czy też odczytał je z ruchu jej ust.

– Wobec tego mężczyźni w Chicago muszą być ślepi albo niemi, albo i to, i to, bo jesteś przepiękna, skarbie. Niewiarygodnie piękna – powiedział i, nie mogąc się dłużej powstrzymać, nieoczekiwanie dla niej pocałował ją. Nie spieszył się. Wsunął palce jej włosy i poznawał jej usta. Rozpalało się w nim pożądanie, żyły wypełniły się ogniem, marzył tylko o tym, by zatracić się w jej ciele. Ona za to wbiła palce w jego ramiona, drapanie długimi  paznokciami jeszcze bardziej podsyciło w nim ogień.

Randka z szefemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz