Rozdział 36

7.3K 370 1
                                    

Andrew przez chwilę nic nie mówił. Wpatrywał się tylko w noc, a potem przeniósł wzrok na Natalię. Ich spojrzenia się spotkały.

– Nie. Tu może być niebezpiecznie – stwierdził.

– Więc co proponujesz?

– Żebyśmy jednak pojechali do mojego domku i tam przeczekali burzę.

Serce Natali zabiło gwałtowniej. Andrew, patrząc jej w oczy, czekał na decyzję. I napięcie, które nie opuszczało ich przez cały dzień, stało się niemal namacalne.

– Więc jedźmy do ciebie – powiedziała.

Do domku Andrew mieli tylko kilka minut jazdy. Był niewielki, wybudowany na długim odcinku nabrzeża należącego do rodziny Travis. Na posiadłość składały się stajnie, kilka domków i główny rodzinny dom, prawdziwy klejnot architektury, dzieło Franka Lloyda Wrighta. Natali widziała zdjęcia tej posiadłości w wielu magazynach. Teraz, nawet mimo deszczu, też wyglądała pięknie. Wyskoczyli z samochodu i popędzili do domu.

– Cholera – mruknął, gdy przekręcił kontakt w korytarzu, a światło się nie zapaliło. Podszedł do okna. Wszędzie panowały ciemności. – Wygląda na to, że wiatr zerwał linię wysokiego napięcia. – Możesz tu zaczekać, aż znajdę świeczkę?

– Oczywiście.

– Dobrze. Nie ruszaj się stąd. Zaraz wracam.

Natalia posłusznie stała w miejscu i przez okno sięgające od podłogi do sufitu przypatrywała się widowisku, jakie burza uczyniła na jeziorze. Deszcz tłukł o szyby, niebo co chwilę przecinały błyskawice. Było to coś pierwotnego, coś, co poruszyło w niej dziwną strunę.

– Ty drżysz – zauważył, stając za nią. Okrył ją ręcznikiem. – Lepiej?

Spojrzała w te jego piękne oczy.

– Tak – szepnęła. Ale drżała bardziej z powodu sposobu, w jaki Andrew na nią patrzył niż z zimna.

– Natalia, nie patrz tak na mnie.

– Jak?

– Jakbyś mnie pragnęła.

– A jeżeli ci powiem, że tak jest? – spytała, sama się dziwiąc swojej odwadze.

Randka z szefemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz