Rozdział 48

6.9K 322 2
                                    

Przynajmniej raz Ofelia zaniemówiła. Zapadła taka cisza, że usłyszałoby się spadającą na podłogę szpilkę. Dzwonek nadjeżdżającej windy zabrzmiał w tej ciszy bardzo głośno.

Natalia skorzystała z okazji.

– Życzę miłego wieczoru – powiedziała i ruszyła do swojego sekretariatu.

Ale gdy się tam znalazła, dała upust furii, którą do tej pory musiała powstrzymywać. Z całej siły rzuciła dokumentami o biurko. To wszystko wina Taylora Cannona pomyślała. Zacisnęła pięści. Najchętniej skręciłaby mu kark.

Obawiając się, że zaraz wybuchnie, zamknęła oczy i powoli policzyła do dziesięciu. Gdy to nie podziałało, zaczęła od nowa, tym razem licząc do dwudziestu. Potem liczyła od końca do początku. Żadnego skutku. Wściekła tak, że mogłaby powyrywać sobie wszystkie włosy, kopnęła krzesło. Szkoda, że to nie była głowa tego palanta Cannona. Trafiła palcami w twardą poprzeczkę, jęknęła z bólu I chwyciła się za stopę.

– Masz jakieś nieporozumienie z krzesłem?

To był Andrew. Czując się jak ostatnia idiotka, puściła bolącą stopę i odwróciła się do niego – Pośliznęłam się – wyjaśniła z godnością.

– Na pewno się skaleczyłaś – zmartwił się, przyjmując kłamstwo za dobrą monetę. – Pozwól, że to obejrzę....

– Nie. – Natalia odskoczyła do tyłu. Próbowała się opanować i dodała już spokojniej: – Nic mi się nie stało.

Jeżeli szukasz dokumentów o Projekcie Genom, są już gotowe do podpisu. – Odwróciła się od tych pięknych, przyglądających jej się bacznie oczu, wzięła dokumenty i podała je Andrew.

Randka z szefemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz