Rozdział 11

782 57 16
                                    

-Co?! Kolejny kretyn będzie zakłócał mój spokój?

-Ależ mistrzu Thothcie, na dobrą sprawę to nie ma mistrz tutaj nic do gadania. Tsukito będzie członkiem klubu książki, a my tylko mistrza o tym informujemy – Kin i bóg księżyca stali przed nauczycielem. Ona z przekornym uśmiechem, on jak zwykle z kamienną twarzą. A Thoth był blisko puszczenia pary uszami.

-NIE MAM NIC DO GADANIA?!?! To moja biblioteka, ludzka idiotko! Jeśli zechcę, nie przekroczycie jej progu!

-Czyli mistrz chce, żebym tu przychodziła. Wiedziałam, że mistrz mnie lubi – dziewczyna klasnęła wesoło w dłonie i z jadowitą satysfakcją patrzyła jak bóg mądrości strofuje się w myślach za wpadnięcie w jej pułapkę. Robił wtedy taką śmieszną minę, jakby coś bardzo niemile pachniało. - No to niech się mistrz nami nie przejmuje, my się sobą zajmiemy. Chodź, skrybo, poszukamy ci czegoś o kulinariach.

Tsukito tylko skinął głową i ruszył za Shiroi. Przeglądali wszystkie półki po kolei i po półgodzinie wreszcie dotarli do właściwego działu. Przez kolejne minuty wybierali książki, by w końcu zasiąść do stołu. Czas ten wystarczył na szczęście, by Thoth odzyskał spokój.

-Czy ktoś jeszcze nie wybrał klubu? - zapytał bóg mądrości, nim Kin otworzyła swoją lekturę.

-Ehe.

-Kto?

-Totsuka Takeru – tym razem odezwał się Tsukito.

-Dlaczego?

-A co my jesteśmy? Lustereczko powiedz przecie? Niech mistrz sam go zapyta!

-Wystawiasz moją cierpliwość na próbę, Kinzoku.

-Nie ma co, mistrzu. Spostrzegawczość na najwyższym poziomie.

-Jak zaraz nie przestaniesz...

-To...?

-To dostaniesz szlaban na bibliotekę!

Bogowie pierwszy raz mieli okazję zobaczyć na twarzy dziewczyny strach.

-Nie zrobi mi mistrz tego! To przecież mój klub!

-A chcesz się założyć?

-No dobrze – to powiedziawszy przybrała minę naburmuszonego dziecka i zasłoniła się „Religiami Wymarłymi".

Nikt nie odezwał się aż do wieczora.

~*~

Yui i Takeru stali naprzeciw siebie w sali gimnastycznej. Ona w tradycyjnym stroju do ćwiczeń, on w swoim zwykłym mundurku.

-Jest lekki – powiedział ważąc w ręku oręż.

-To miecz bambusowy – wytłumaczyła kapłanka. - Jest używany w sztuce walki zwanej „kendo".

-Sztuki walki, co?

-Traktuję to, jako prawdziwy pojedynek – dziewczyna stanęła w pozycji bojowej.

-Dobrze, ja też będę walczył na serio – również podniósł miecz.

Przez chwili czekali, mierząc się wzrokiem i próbując wybadać drugą osobę. Kto pierwszy zaatakuje? Z której strony? Komu pierwszemu puszczą nerwy?

Wreszcie Yui natarła. Włożyła w ten atak dość dużo siły i stara się, by jej ruchy były dokładne, jednak na Takeru nie zrobiło to wrażenia. Odpierał jej ataki od niechcenia i widocznie nie przykładał się do pojedynku. Jednak gdy zaatakował Kusanagi musiała przejść do obrony i została odepchnięta. Niezrażona tym znów podjęła atak, lecz Sussano zrobił to samo. Włożył w to uderzenie tyle siły i wściekłości, że widząc samą jego twarz Yui przeszył strach tak paraliżujący, że nie mogła się ruszyć. Przerażona zamknęła oczy.

Uderzenie jednak nie nadchodziło.

Uchyliła w końcu powieki.

O dziwo, nie zauważyła ani Takeru, ani jego miecza. Rozejrzała się i prawie parsknęła śmiechem.

Na podłodze siedział bóg morza zupełnie zdezorientowany, co w jego wykonaniu wyglądało dość komicznie. Obok leżał jego miecz, a za nim z przysiadu podnosiła się właśnie wściekła Kin.

-Czyś ty rozum postradał?! Chciałeś ją zabić?! Przecież jakbyś ją uderzył to zostałaby tylko mokra plama! A ja nie zamierzam się z wami użerać sama! Ty zresztą nie lepsza! Zamiast się bronić, zasłonić, uciekać czy cokolwiek to stoi i czeka na cud! Idiotka! Zaczynam rozumiem czemu Thoth ma takie złe zdanie o ludziach! Dosyć tego! Ten dzień jest wyjątkowo irytujący! Idziemy teraz wszyscy do pokoi, albo osobiście napuszczę na was tego buraczanego gbura! Już!

Nie przerywając tyrady złapała Yui za rękę i dopiero ten gest wytrącił kapłankę z otępienia.

-Kin? Co się właściwie stało?

-Jak to co?! Walczyliście, oglądał sobie ten wasz dziecinny pojedynek od samego początku, aż tu widzę nagle, że ty w defensywie, a on, kretyn skończony, naciera z coraz większą zawziętością. I postanowiłam interweniować! Ledwo zdążyłam go podciąć! Imbecyl! Imbecyl i kretynka! Matulu, z kim ja się zadaję?!

-Przecież nie zrobił bym jej krzywdy! - odezwał się Takeru zbierając siebie i resztki swojej dumy z podłogi.

-Z mojej perspektywy wyglądało to trochę inaczej.

-Widzisz! Mówiłem ci, że zaufanie jest dla idiotów! - ostatnimi słowami wyraźnie zwrócił się do Yui po czym szybko opuścił salę gimnastyczną.

-Takeru... - szepnęła kapłanka i puściła się biegiem za chłopakiem.

Kin została sama w ogromne sali.

-Zaufanie jest dla idiotów? - prychnęła. - Za to bycie miłym jest przereklamowane i nudne. Oraz nieopłacalne.

Zgasiła światło i udała się do pokoju.

Poszła spać nie czekając na Yui.

~*~

-Takeru! Zaczekaj! - krzyknęła Yui doganiając chłopaka, od którego na kilometr promieniowała złość.

-Zostaw mnie! Mam dość tego, że nikt mi nie ufa!

-Przecież ja ci ufam!

Stanął.

-Naprawdę? - zapytał oszołomiony.

-Oczywiście!

-W sumie nie uciekłaś... Wiesz, że nie chciałem cię uderzyć? Nawet gdyby ta ruda wywłoka nie interweniowała... Chciałem cię tylko nastraszyć, zobaczyć, czy uciekniesz... Ale ty nie uciekłaś. Przełóżmy nasz pojedynek. Twoje ciało jest za słabe. Poćwicz więcej. Wtedy się zmierzymy.

Teraz to Yui była zdziwiona.

-Bieganie to najlepszy sposób na wzmocnienie organizmu.

-Więc będę biegać – obiecała kapłanka.

-Biegam. Rano i wieczorem...

-Mówisz, że mogę się przyłączyć? - zapytała z radosnym uśmiechem.

-To właśnie mówię, wodorostku! - to mówiąc odszedł w stronę wyjścia z budynku.

-Dobrze! I nazywam się Kusanagi Yui! - zawołała jeszcze, po czym spłoszona pobiegła do akademika.

Ostatnie czego jej brakowało, to wściekły Thoth.

Przed snem trzy razy sprawdziła, czy na pewno ustawiła budzik. Nie chciała, by Takeru musiał na nią czekać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Następny rozdział... Nie wiem kiedy... :P

Postaram się na, maksymalnie, za dwa tygodnie.

A i wybiło 200 gwiazdek ^.^ Bardzo Wam wszystkim dziękuję :*

Chcecie coś z tej okazji?

Pośród BóstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz