Rozdział 13

840 55 46
                                    

Uwaga! Pod rozdziałem będą informacje o dalszych losach tego opowiadania, nowej książce oraz zbliżającym się rozdziale specjalnym.

W noc po kłótni z Takeru na sali gimnastycznej Kin nie spała dobrze. Jakoś nie mogła sobie znaleźć miejsca. Co chwila też spoglądała na zegarek, ale czas biegł nieznośnie wolno. Zdziwiła się, gdy około piątej usłyszała jak Yui chodzi po salonie, a potem opuszcza pokój wspólny. Myślała, że zaraz wróci, lecz gdy tylko wybiła 6.30 doszła do wniosku, że Kusanagi ją zwyczajnie olała. Ich poranne kłótnie przy wstawaniu należały już do tradycji i Kin zrobiło się trochę przykro, że współlokatorka o niej zapomniała. Nie pozwoliła sobie jednak na dłuższe użalanie nad sobą, wstała, wyszykowała się i udała na stołówkę.

Tam, pech chciał, spotkała Apolla, Dionizosa i Hadesa, którzy przywitali ją z odpowiednio: ogromnym, umiarkowanym i minimalnym entuzjazmem. Bogom wina i zaświatów wystarczyło jednak tylko jedno warknięcie dziewczyny, by przestać zajmować jej uwagę. Agana Belea potrzebował aż trzech, by zrozumieć, że Shiroi ma zły humor. Na tyle zły, że nawet bóg słońca zszedł jej z oczu.

Nim zaczęła się pierwsza lekcja większość klasy wiedziała, że powinni być przygotowani na przejście huraganu Kinzoku. Wszyscy prócz Takeru i Yui, którzy prawie się spóźnili.

~*~

Po lekcjach, tradycyjnie miast na stołówkę, Kin udała się do biblioteki. Thoth słysząc tylko skrzypienie drzwi, od razu zapamiętał moment w którym zakończył czytać i odłożył lekturę na stół. Przyjął pozycję bojową, gotów rzucać riposty, lecz dziewczyna mruknęła tylko coś, co przy głębszym przemyśleniu mogło brzmieć jak „dobry" po czym usiadła na swoim stałym miejscu i wzięła się za czytanie książki, której nie skończyła dzień wcześniej. Bóg patrzył na nią jeszcze chwilę zamyślony, po czym wzruszył ramionami i powróciwszy do powieści cieszył się ciszą.

~*~

Przez pierwsze dni nikt nie wnikał w drażliwy humor rudowłosej. Zwłaszcza, że większość klasy skupiała się na treningach Yui i Takeru. Pierwszy nie wytrzymał tej dziwnej sytuacji... Thoth.

Był to trzeci dzień huraganu Kinzoku. Siedzieli właśnie w bibliotece sami, gdyż Tsukito musiała być na spotkaniu samorządu. Rudowłosa znów nie rzuciła żadnym wrednym tekstem, ani nie reagowała na komentarze nauczyciela. Bóg w końcu postanowił coś z tym zrobić, skoro nikt inny najwidoczniej nie miał takiego zamiaru.

Odłożył książkę, wstał i podszedł do dziewczyny.

-Mów zażądał kategorycznie.

-O co chodzi, mistrzu? - zapytała nawet nie podnosząc wzroku.

-Zachowujesz się dziwnie.

-I co z tego? Zawsze narzekał mistrz na moje komentarze, więc teraz powinien się mistrz z tego cieszyć.

-Nie twierdzę, że twoja zmiana mi przeszkadza, tylko pytam o jej powód.

-To mistrza nie dotyczy.

-Dotyczy mnie to tak długo, jak muszę tu z wami przebywać. Twój poprzedni, wyjątkowo irytujący styl bycia był uciążliwy, ale w jakiś tajemny dla mnie sposób pomagał bogom, co zbliżało nas do końca tej katorgi wynikającej ze wspólnego towarzystwa. A teraz albo milczysz albo warczysz. Nie pomagasz im, a ja nie chcę tu siedzieć do końca świata. I to jeszcze z wami.

-Nadal twierdzę, że to nie mistrza interes.

Wciąż nie podniosła wzroku z książki.

-Spójrz na mnie jak do ciebie mówię! - krzyknął Thoth uderzając pięścią w stół. Zlękniona dziewczyna patrzyła na niego oczami jak spodki. - Tak lepiej. Masz rację, nie obchodzi mnie co się stało, ale masz wrócić do swojego normalnego stanu, bo dostaniesz zakaz wchodzenia do biblioteki!

Pośród BóstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz