Bal Maskowy - Część Pierwsza

790 52 8
                                    

Rozdział specjalny. Nie ma żadnego wpływu na fabułę!

Kin wraz z Thothem i Anubisem siedzieli w bibliotece. Podczas gdy dziewczyna i nauczyciel czytali, drugi z bogów bawił się na podłodze bączkiem, który dostał od Yui. Zabawka ta okazała się niezwykle trafionym prezentem.

-Nie ma Tsukito... - zauważyła Shiroi.

-Jest wtorek. Mają zebranie samorządu – wyjaśnił bóg mądrości zerkając na pozostałą dwójkę znad książki.

-Wiem. I już się boję.

Ledwie zdążyła wypowiedzieć te słowa w drzwiach biblioteki pojawiła się uśmiechnięta Yui.

-Postanowiliśmy w sobotę urządzić bal maskowy!

~*~

Sobotnie popołudnie nie należało do najspokojniejszych. Wszystkich ogarnął szał przygotowań. I choć entuzjazm członków samorządu nie był niczym dziwnym, tak historia zaangażowania reszty bogów była dość ciekawa.

Zaczęło się od tego, że Apollo, próbując przekonać Dionizosa obiecał, że na balu pojawi się wino jego roboty. Hades wówczas zaczął się zarzekać, że w takim razie on tam nogi nie postawi i woli iść oglądać swoje ukochane gwiazdy. Bóg słońca, nie mogąc sobie poradzić z uporem wuja, pobiegł z płaczem prosić o pomoc Yui. Ta, jakimś cudem przekonała Hadesa, że jako najstarszy z rodziny jest odpowiedzialny za swoich bratanków i powinien ich pilnować. Loki natomiast chętny do zabawy był aż za bardzo, a biedny Balder próbował wszelkimi sposobami nakłonić go do złożenia obietnicy, że nic głupiego nie wywinie. Udało się to jednak dopiero Thothowi, który przy całej klasie oznajmił, że jeśli bóg ognia wykręci choć jeden numer, to do końca roku będzie zostawał po lekcjach w bibliotece. A, no cóż... Loki na bibliotekę miał ostrą alergię. Thora natomiast przekonał... Anubis. Obiecał, że potem pożyczy mu bączka... Ważne, że podziałało. Co do Takeru, to problem z nim rozwiązała Kin uderzając w jego męskie ego. Zasugerowała bowiem, że jest za słaby, by przetańczyć całą noc. Oczywiście poczuł się zobowiązany udowodnić swoją siłę.

Dlaczego jednak Thoth i Kinzoku zgodzili się bez narzekań, dla Yui pozostawało tajemnicą. Gdy obie dziewczyny szykowały się w swoim salonie zadała współlokatorce to nurtujące ją pytanie.

-Ja po prostu bardzo lubię tańczyć, chyba kiedyś wspominałam, nie? Co do Thotha to nie wiem, ale mam teorię. Sądzę, że on po prostu chce się z nas ponabijać. Inaczej wyjaśnić się tego chyba nie da.

Kusanagi pokiwała w zamyśleniu głową po czym wróciła, do prób umiejscowienia w swoim misternym koku autorstwa jednej z żeńskich dusz, kilku kolorowych piór.

Była już ubrana w długą, fioletowo-różową rozkloszowaną suknię z krótkim rękawem i trenem z piór. Do tego na stoliku leżały rękawiczki oraz ażurowa maska, a przy kanapie stały pantofelki na lekkim obcasie. Wszystko w takim samym odcieniu lila fioletu i delikatnie upierzone. Czy zaskoczę kogoś, jeśli powiem, że Yui przebrała się za ptaka?

Kinzoku natomiast była przeciwieństwem kapłanki. Jej suknia bez rękawów przylegała do ciała i była czarna jak grudniowa noc. Jedynie zdobienie przy szyi miała białe. Do tego od połowy prawego uda aż po samą ziemię szło rozcięcie. Jej długie, czarne rękawiczki leżały rozrzucone na kanapie wraz z misterną masą z kocimi uszami w tym samym kolorze. Włosy zostawiła rozpuszczone po raz pierwszy (i jak później obiecała – jedyny) odkąd trafili do Boskiej Akademii. Wkładała właśnie zabójczej wielkości szpilki, które Yui przerażały na sam widok.

-A ty jesteś pewna, że dasz radę przetańczyć całą noc w tych butach? - zapytała Kusanagi, gdy uporała się z upierzeniem.

-W tych? Oczywiście! - machnęła lekceważąco ręką. - To tylko dziesiątki. W domu chodzę w wyższych. Wiesz, jak jest się niskim to trzeba sobie jakoś radzić.

Gdy stanęła była równa wzrostem współlokatorce, co wywołało na jej twarzy uśmiech.

-Dobra... Widziałaś gdzieś w ogóle mój ogon? - zapytała po chwili rudowłosa.

-Dzisiaj nie. Nie masz go przypadkiem jeszcze w sypialni?

-Myślisz? Wydawało mi się, że go brałam... - mruknęła, choć po chwili dało się słyszeć z jej pokoju głośne „znalazłam!".

Szykowały się jeszcze dłuższą chwilę, wykorzystując przy okazji jakąś nieszczęsną duszę do zrobienia im obu makijażu.

~*~

Gdy przekroczyły próg sali balowej, obie zaniemówiły. I choć wiedziały doskonale jak wygląda aula (wszak między innymi one ją dekorowały) to tłum kolorowych postaci w najróżniejszych przebraniach zaparł im dech w piesiach.

Pod jedną ze ścian ustawiono stoliki z napojami i przekąskami, a naprzeciw znajdowały się krzesła dla zmęczonych tańcem. Centralnie przed nimi zaś niezmiennie znajdowała się scena, na której Zeus przebrany za czarodzieja pokroju Gandalfa ogłosił niedługo później rozpoczęcie balu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział ten wyszedłby tak długi, że postanowiłam go podzielić na części.

Kolejna ukażę się, gdy tylko skończę go pisać, a jestem... w połowie XD Mam nadzieję, że uda mi się go dokończyć dzisiaj, a jak nie to potraktujcie to jako cenę jego długości i wyjątkowości.

Kolejna część będzie to zbiór krótkich historyjek niepowiązanych ze sobą. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

I w ogóle to stara już jestem T.T

Pośród BóstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz