Kota nie ma, a myszy harcują... Part 2

599 48 67
                                    

-Co? Jakie molestowanie? O co tu chodzi?! - zagrzmiał ostry bas Zeusa.

-To ty nie wiesz? - zdziwiła się szczerze kotka. - Widać, że nie czytasz komentarzy pod kolejnymi rozdziałami, a żałuj bo nieraz się tam lepsze historie rozgrywają, niż w treści właściwej. No więc w gwoli krótkiego wyjaśnienia, pamiętasz świąteczny festyn?

-Tak... - odparł ostrożnie bóg piorunów.

-O nie... - Loki nagle uświadomił sobie o czym mowa i pobladł gwałtownie. - Mieliśmy o tym zapomnieć!

Morida jednak zignorowała jego protesty.

-Tak więc tylko tego jednego wieczoru moje drogie alter ego zostało zmolestowane przez Lokiego, Baldera i chyba Thoth też się gdzieś tam przewinął.

-Co?!?! - krzyknęli wszyscy prócz Shiroi i Laevateina. Ona cała czerwona niczym jej włosy wpatrywała się w coś niezwykle fascynującego na podłodze, on natomiast, biały jak kreda, próbował wtopić się w kanapę, zupełnie zresztą nieskutecznie. No i jeszcze Anubis, który od momentu wspomnienia nieszczęsnego wydarzenia mordował Baldera wzrokiem.

-Żądam wyjaśnień – odezwał się Zeus stanowczo.

-Ja... - zaczął zdezorientowany bóg światła – Szczerze to niewiele pamiętam z tego festynu. Owszem, szukałem wtedy Kin, ale nie przypominam sobie, żeby zachował się tak nagannie.

-Nagannie to mało powiedziane, - mruknęła niechętnie Shiroi - ale pomińmy to. Nie byłeś sobą, więc tobie już wybaczyłam. Z Lokim też już sobie wszystko wyjaśniliśmy. A co do mistrz Thotha, to... był po prostu sobą. Koniec tematu i nic się nie stało.

-Nic się nie stało?! Jak to niby nic się nie stało?! I co to znaczy, że Thoth był po prostu sobą?! Im więcej tłumaczycie tym mniej rozumiem! - widać było, że dyrektor tracił cierpliwość, a żyłka na jego czole pulsowała niebezpiecznie.

-Typowy facet – westchnęła kotka. - Kobieta w lot by zrozumiała. No ale nic. Jeszcze raz, powoli...

-Nie! Nie możesz! Nic nie mów! - krzyknął Laevatein wstając gwałtownie.

-Oj, cicho bądź. I tak jutro nie będziecie pamiętać, że mnie spotkaliście, więc ogarnij się i uspokój – na te słowa bóg ognia niechętnie zajął swoje poprzednie miejsce. - Wy wszyscy powinniście podejść do tej rozmowy z dystansem. I tak, mam na myśli ciebie, Zeusie. No ale wracając... Zaczęło się od tego, że Balder doszedł do wniosku, że kocha Kin. Na co Loki się wkurzył, bo się wystraszył, że będą się wzajemnie krzywdzić, czy coś w ten deseń. Wpadł więc na genialny pomysł, że odstraszy ją od niego, a tenże cudowny plan miał punkt kulminacyjny w pewnym zaułku. Zaciągnął ją tam i dość ostentacyjnie molestował. Kin natomiast, żeby się uwolnić...

-Błagam, pomiń ten fragment – jęknęła żałośnie główna bohaterka opowieści.

-Kiedy zaczyna się robić ciekawie! - zaprotestował Dionizos.

-Ja ci dam ciekawie! Byłam przerażona i zdesperowana!

-Przecież nic bym ci nie zrobił... - mruknął zażenowany rudowłosy.

-W tamtym momencie nie byłam tego taka pewna. Ale może przejdźmy dalej. Z pominięciem nieistotnych szczegółów.

-No dobrze. W takim bądź razie po uwolnieniu się... - kotka próbowała pojąć opowieść, lecz znów jej przerwano.

Gdy do pozostałych doszedł fakt, że nigdy nie poznają zakończenia sceny w zaułku, rozległ się zbiorowy jęk zawodu. Najgłośniej i najdłużej burzyli się o to Dionizos, Zeus i, co wszystkich zdziwiło, Thoth.

Pośród BóstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz