- To znaczy, że przyjęli cie do drużyny?- zapytał
- Taaak, a co?-byłam zdziwiona zachowaniem Daiki
- To znaczy, że weźmiesz udział w turniejach...
- No... Tak co w tym takiego dziwnego?- Czyli będziesz grała z Atsushim?
- No raczej.
Daiki patrzył się na mnie przez chwile zdziwiony chwile później odparł:
- Od tej pory zacznę częściej chodzić na treningi.- Ej chwila! Gdzie ta twoja słynna pewność siebie?!- Daiki od zawsze był pewny siebie i w takich sytuacjach najczęściej mówił "Szykuj się". A tu takie coś
- No... Na pewno wygram, więc się szykuj.- no nagle magicznie wróciła
- Dobra chodźmy grać.- chwyciłam go z rękaw i pociągnęłam w stronę boiska
- Ty zaczynasz.- odparł Daiki rzucając w moją stronę piłkę
Stanęliśmy na środku. Wyminęłam zwinnie Daiki i pognałam w stronę kosza. Niestety nie pobiegłam zbyt daleko, bo chwile później zostałam przez niego zablokowana. Nie byłam zbyt daleko od kosza, ale mogłam wykonać rzut. Lecz było to ryzykowne.Dobra... raz się żyję. Skoczyłam i rzuciłam piłkę w stronę kosza... Udało się! Rzut za 3 punkty!
Daiki przejął piłkę. Był bardzo szybki nie zdołałam go dogonić podbiegł do kosza i rzucił piłkę...ZZA PLECÓW! Oczywiście udało mu się zdobyć punkt.Dobra piłka dla mnie... Dobrze skoro Daiki jest taki szybki mogłabym spróbować sposobu, którym rzucał Shintaro. Jeżeli zblokuje mnie jak tylko zrobię kilka kroków to spróbuje.
No i... zablokował. Dobra... Skok i silny rzut... Nie wierzę... właśnie rzuciłam do kosza przerzucając piłkę przez całe boisko.
Daiki stanął i spojrzał się na mnie jak wryty.- J...jak? W taki sposób rzuca Midorima...- patrzył na mnie zdziwiony
- Jakoś tak wyszło... Po prostu przypomniałam sobie w jaki sposób rzucał.
Nagle poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Spojrzałam na Daiki... Trzymał ręce w kieszeni.
Odwróciłam się powoli.
- Matko! Testuya!- Odskoczyłam aż w stronę Daiki gdy go tylko zobaczyłam. Naprawdę on powinien grać w horrorach, bo o mało nie dostałam przez niego zawału
- Co tutaj robisz Tetsu?!- spytał także lekko wystraszony Daiki- Atsushi cię szuka Aya.- odparł jak zwykle spokojny- Do ciebie też dzwonił Aomine, ale nie odbierałeś.
- Naprawdę?!- Daiki wyjął telefon- Rzeczywiście! 10 nie odebranych połączeń i 5 wiadomości.
- Powinnaś iść do domu!- usłyszałam gdzieś obok. A kim była ta osoba? Oczywiście czerwonowłosy, którego widziałam dzisiaj gdy wracałam do domu
- Wiesz co mogłabym sama się domyśleć.- odparłam
- Całkiem nieźle grasz... Jak na dziewczynę.- no chyba ktoś tu ma ostrą skrelozę jak nie pamięta naszej dzisiejszej rozgrywki- O chyba ktoś ma tu skrelozę.
- Ale wtedy grałaś z Atsushim.- stanął na palcach aby być ze mną równym
- Hahaha- próbowałam udawać jego głos.- Ale przecież jestem dziewczyną nie mogę być od ciebie wysza.
On dalej stał na palcach ze swoim głupawym uśmieszkiem.Kopnęłam go kolanem w brzuch. Wtedy z hukiem poleciał na śmietniki
Dopiero wtedy jego uśmieszek zmył się z twarzy:
- Cco ty robisz?! Zwariowałaś?- ja tylko się spojrzałam na niego próbując za wszelką cenę się nie śmiaćJak się tylko odwróciłam ujrzałam toczącego się ze śmiechu Daiki. A Tetsuya zniknął mi z oczu. Odwróciłam się okazało się, że rozmawia z tym...Taimą? Chyba tak się nazywał. Przynajmniej z perspektywy niebiesko-włosego mogło tak wyglądać.
- Mówiłem ci, żebyś jej nie zaczepiał, bo to może się to źle skończyć.- odparł Tetsuya z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Najwidoczniej go też to wszystko śmieszyło.
- Ja ją zaczepiałem?! Ja?! To nie ja ją wkopałem do śmietnika!- krzyczał Taima otrzepując śmieci z ubrań- Spokojnie.
- Jak ja mam kurna być spokojny?!- Złość piękności szkodzi.
- Czemu powtarzasz słowa swojej dziewczyny?!- Tetsuya ma dziewczynę?
Dobra czas uspokojić go trochę, bo mu zaraz żyłka pęknie. I wypytać o dziewczynę Tetsuyi.
- Tima spokojnie.- odparłam
- Co?! Nie nazywam się Taima tylko Taiga!- po co ja się odzywałam- I?
- Jak to i?! Doprowadzasz mnie do szału! Zaraz ja się z tobą rozprawię.- czekaj czy on chce mnie uderzyć... Nie, Nie!
Nagle Tetsuya chwycił za rękę Taigę i wykrzywił ją w drugą stronę.Koniec 9 rozdziału
CZYTASZ
Kuroko no basket: Co dalej?
FanfictionMinęło kilka miesięcy od wielkiego zwycięstwa Serin w turnieju zimowym. Od tego czasu Atsushi ciągle chodzi przygnębiony. Pewnego dnia postanawia raz na zawsze skończyć z koszykówką. Lecz w tym momencie nadchodzi ktoś... Ktoś przez którego Murasakib...