Rozdział 33 "Hiazki...?"

283 21 2
                                    

O poranku obudził mnie wyk budzika.

Jeszcze zaspana chwyciłam budzik i rzuciłam nim o ścianę.

Cholera nie wyspałam się...

Przetarłam oczy i spojrzałam na budzik, który miał bliskie spotkanie z ścianą.

O ja... Czemu nim rzuciłam?! Dobra... Nie wnikam... Dobrze, że rzuciłam budzikiem nie telefonem.

Okej.... Muszę coś zjeść.

Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni coś zjeść. Wyjęłam ryż i zaczęłam go gotować.

Stałam nad garnkiem i strałam się nie zasnąć... Byłam taka śpiąca. 

CHOLERA AYA! Nie śpij! 

Dobra zwykle nie pije kawy, ale muszę.... PO PROSTU MUSZĘ dzisiaj wypić, bo nie będę przytomna...

Wstawiłam wodę na kawę i kontynuowałam przygotowanie ryżu.

Śniadanie gotowe. Czarana kawa i ryż z warzywami. Jak kreatywnie....

Jadłam ryż i zapijałam go kawą myśląc nad tym co czeka mnie dzisiejszego dnia

Wkrótce do kuchni wszedł też nie wyspany Atsushi....
- Hej Aya!- pomachał brat na co ja mu odmachałam- Jest jeszcze ryż?
A ten jak zwykle o żarciu

- Jest... Chlapnij sobie kawkę zagotowałam wodę.
- Jezu... Nic się nie wyspałem- powiedział Atsushi zasiadając z jedzeniem za stołem
- A myślisz, że ja inaczej...
- Przypaliłaś ryż.- odparł Astushi pokazując lekko brązowy ryż od spodu

- Zamknij się! Ciesz, że w ogóle coś dzisiaj ugotowałam.... Idziesz ze mną po lekcjach do Hizakiego?

- Raczej... Wole wiedzieć co z nim jest.- oboje się przeliśmy tym co się wczoraj stało

Jedliśmy i gadaliśmy tak przez chwile.

- Ja pozmywam.- stwierdził brat

- A ci to co?!

- Czas się czegoś nauczyć. Trzeba zaczynać od podstaw.- no to mnie zadziwił

Ciekawe jak to się skończy... Co prawda pomagał mi przygotowywać ramen przed przyjazdem rodziców. Ale ja mu wszystko tłumaczyłam... Pomijając to, że podczas gotowania makaronu się oparzył... Dobra, ale jak tak chce... To proszę bardzo!

Poszłam się przebrać i ogarnąć.

Ciągle myślałam o Hizakim i o tym czy w ogóle się wybudzi.

Umyłam zęby i wzięłam szybki prysznic. Lecz kiedy wychodziłam z łazienki usłyszałam wielki huk dochodzący z kuchni.... Jezu co on zrobił?!

Wleciałam do kuchni z nie do końca związanym krawatem.
- Atsushi!- krzyknęłam widząc porozbijane talerze i jego samego brata leżącego na ziemi.... Po prostu obraz nędzy i rozpaczy- COŚ TY ZROBIŁ?!

- Zmywałem talerze... Ale no wiesz trochę wody się rozlało... I kiedy niosłem talerze do szafy to się poślizgnąłem- jezu głupi czy głupszy?!

- Dobra idź się ogarnij, bo się spóźnimy ja to posprzątam.- brat poszedł się przebrać a ja posprzątałam porozbijane talerze... ten jego występ rozbudził mnie bardziej niż nie jedna kawa.

W ekspresowym tempie posprzątałam kuchnie.

Okej teraz torba i za chwile wychodzimy.

Po 30 minutach wyszliśmy z domu. A po 20 byliśmy już w szkole.

Poszłam do swojej klasy, w której na pierwszej lekcji miałam mieć japoński.

Siedziałam sobie w ławce. Dumając nad wczorajszym dniem... Był zbyt zwariowany. Mam nadzieje, że Hizaki się wybudzi. 

Ciągle myślę nad tym co mi powiedział przed operacją...

- "Kocham cię"- zupełnie jakbym słyszała jego słowa

Lecz myślę, że dobrze powiedziałam mu, że na te chwiel nie wiem... Bo jak miałabym mu powiedzieć "Ja ciebie też" skoro jeszcze nie dawno uważałam go za wroga.
- AYA!- Magure uderzył w moją ławkę ręką o mało nie dostałam zawału

- Kur... Magure co znowu!

- Jest afera na korytarzu!

- Jaka znowu afera Magure?!

- Ktoś przyszedł do ciebie i mówi, że musi z tobą pogadać.

- Kto?

- Aya!
- Jezu już idę.

Wyszłam z klasy gdzie zobaczyłam mały tłum. Nie wiedziałam, lecz osoby wokół, której tłum został zebrany.

- O co chodzi?- zapytałam
Ludzie się rozeszli a moim oczom ukazał się... Hizaki?
Co on tutaj robi?! Przecież był w śpiączce!

Patrzyłam na niego nie będąc pewna czy śnie czy to prawda.
- Cześć Aya...- uśmiechnął się szeroko. Był w szpitalnym ubraniu a na głowie miał bandaż. Był oparty o parapet, bo ledwo trzymał się na nogach
Byłam szczęśliwa, że żyje... Myślałam, że się popłacze... Ale...
- HIZAKI TY JESTEŚ MĄDRY!?- krzyknęłam na cały korytarz
- Co?
- Uciekłeś ze szpitala?!
- Tak.

- Hizaki... CZEMU?!
- No oni się mnie nie słuchają powiedziałem im, że się dobrze czuje, ale nie chceieli mnie wypuścić! Nawet jednemu dałem w mordę...

- Hizaki ty się ledwo trzymasz na nogach! Po co do cholery tu przylazłeś?- powiedziałam biorąc go pod ramię
- No mówiłem, że uciekłem... I tak przechodziłem obok twojej szkoły i pomyślałem... że do ciebie przyjdę.
- Idioto lepiej powiedz, że miałeś za daleko do domu!- powiedziałam ciągnąc go w swoją stronę

- Gdzie ty mnie ciągniesz?!
- Do pilęgniarki!

Doprowadziłam go do pielęgniarki gdzie zadzwoniłam do jego mamy. Jego matka miała stan pod zawałowy. Myślała, że coś mu się stało. Szukali go po całym szpitalu i okolicach aż dowiedzieli się, że jest u mnie w szkole. Wysłali karetkę a ja czkałam z Hizakim na jego przybycie.
- Jestem idiotą!- warknął sam na siebie Hizaki

- Potwierdzam... Czyli jak było na prawdę?!
- Kurde... No uciekłem z tego szpitala przez okno kiedy matka nie patrzyła. Na początku szło dobrze normalnie zajebiście. Aż po prostu nie miałem sił. Zobaczyłem Yosen i postanowiłem, że tam będę szukać pomocy.
- Jesteś okropny dla swojej matki.

- A jak mam nie być okropny?! Aya ona mi nigdy na nic nie pozwalała!

- Ale i tak to robiłeś...

- Kurwa! I co z tego?!

- To ją rani... Słyszałam kiedyś, że nie masz ojca
- No nie... Stary kopnął w kalendarz kiedy miałem 5 lat.- Wstałam z łóżka, na którym leżał Hizaki... Byłam zażenowana jego zachowaniem- Co ci?
- Wiesz co? Ogarnij się Hizaki... Twoja matka wczoraj podczas twojej operacji ciągle płakała

- I co?

- Hizaki...- nie zdążyłam dokończyć gdy do środka weszli ratownicy 

Koniec 33 rozdziału

Hejka!
Nie wiem... Nie wiem... Jak to się stało?! Czemu jest ponad 2000 odsłon?! Kiedy?!

W każdym razie dziękuje z całego serduszka!

Do następnego



Kuroko no basket: Co dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz