Otworzyłam powoli oczy, lecz zaraz potem szybko je zamknęłam z powodu rażącego światła.
Ponowiłam próbę tym razem udało mi się je normalnie otworzyć. Na początku obraz był zamazany i nie słyszałam dźwięków, lecz zaraz potem wszystko wróciło. Wszystko widziałam i słyszałam. Moim oczom ukazała się pani trener, brat i...Makoto? Co on tu robi?! I czemu jestem w szpitalu?! Ogólnie co się w tamtym momencie stało?!
- Aya dobrze się czujesz?- zapytał spanikowany brat
- Tak... Tak naprawdę co właściwie się stało...- chciałam dokończyć, ale trener mi przerwała- Weszłaś w zone...- odparła trener na co ja wytrzeszczyłam oczy
Złapałam się za głowę i zaczęłam myśleć jak to się mogło stać. Zone to jest stan, w którym wzrasta moc z jaką gra gracz. Póki co tylko mało komu udało się tego osiągnąć ten stan. Nie wierzę!
- Co!? Jak to możliwe?!- zapytałam
- Aya wykazałaś się miłością i pasją do koszykówki przychodząc na mecz mimo choroby do tego twoja siła gry wzrosła jeszcze kiedy Makoto strzelił kosza.- Odparła trener. Tak ogólnie skąd ona wie takie rzeczy?
- Ale co się wtedy stało... No kiedy skończył się mecz?- Po wyczerpaniu całej energii zone byłaś bardzo zmęczona jeszcze doszła do tego gorączka przez co straciłaś przytomność.- a więc tak...
- Dobra, ale co on tutaj robi?- wskazałam palcem na Makoto
- Ja?- zapytał jakby nie wiedział
- Nie no ja.
- Ahh... Chciałem przeprosić.- co ja słyszę pan Hanamiya mnie przeprasza nie spodziewałam się tego po nim
- Ale za co ty chcesz przepraszać?
- No nie wiedziałam, że masz gorączkę i... Nie powinienem ciebie wtedy kopać.- no brawo pan Hanamiya przyznaje się do błędu. Brawo dla tego pana!- Więc przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte. Możesz już iść.- powiedziałam na co Hanamiya wyszedł z sali
Atsushi i trener tłumaczyli mi tak przez chwilę co się wtedy stało. Podobno byłam bardzo szybka i mało kto mnie mógł dogonić... z mojej perspektywy tak to nie do końca wyglądało, ale okej.- Dobra skoro tak ze mną dobrze to chyba mogę iść do domu.- powiedziałam i zaczęłam się rozciągać
- No chyba tak. Przynajmniej nie musisz iść do szkoły, bo jutro sobota.- odparł brat
- No tak, ale jutro trening...- chciałam dokończyć, ale trener mi przerwała
- Spróbuj tylko przyjść to wylecisz z drużyny!- powiedziała celując we mnie parasolką. To są już groźby większego kalibru
- Dobra, dobra nie przyjdę.- no może...Brat poszedł po lekarza, który powiedział, że nie ma żadnych przeciw wskazań abym wróciła do domu.
Kiedy wstałam z łóżka to zobaczyłam, że dalej jestem w stroju, w którym grałam. No to fajnie... Całe szczęście mój brat był taki mądry, że wziął z szatni moją torbę. Pobiegłam do toalety gdzie się przebrałam w moje dresy i bluzę z kapturem zdjęłam też gumkę z włosów aby było mi wygodniej, następnie naciągnęłam na głowę kaptur i powędrowałam do brata.
Wyszliśmy ze szpitala i pożegnaliśmy się z nasza panią trener.
Po drodze wstąpiliśmy do sklepu gdzie kupiliśmy sobie po torbie słodyczy.
Wędrując do domu zaczęliśmy gadać o osobie, o której nigdy nie gadaliśmy.
- Pamiętasz może Hiza-china.- odparł z zapchanymi ustami
- Shogo Hizaki? Nie wspominaj mi go. Przecież wiesz, że go nienawidzę.
- Nigdy nie mówiłaś czemu go nie lubiłaś...- chciał dokończyć, ale mu przerwałam
- A ty go lubiłeś?!- zapytałam niemal drąc się na całą uliczkę- No nie...
- To lepiej nic już nie mów.
Nagle przed nami pojawiła się postać. Ale niestety przez to, że już robiło się ciemno nie dostrzegałam kim była, ale ten głos przypomniał mi ostatecznie kim jest...
- Aya i Atsushi? Nie mylę się czyż nie?
- Hizaki...
Koniec 15 rozdziału
CZYTASZ
Kuroko no basket: Co dalej?
FanfictionMinęło kilka miesięcy od wielkiego zwycięstwa Serin w turnieju zimowym. Od tego czasu Atsushi ciągle chodzi przygnębiony. Pewnego dnia postanawia raz na zawsze skończyć z koszykówką. Lecz w tym momencie nadchodzi ktoś... Ktoś przez którego Murasakib...