Rozdział 42 "Akademia Too"

241 18 2
                                    

*3 dni później*

Czyli to już czas? Czas próby?  Już dzisiaj mecz z akademią Too.

Wiem, że nie będzie łatwo, ale... Nie chcę przegrać.
Leże na łóżku jeszcze przed wyjście piszę z Ryotą.
AYA: Ahh.. Trudno się nie stresować w takiej chwili.

Ryota: Mi też trudno... Dzisiaj gramy z Serin... Będzie ciężko.

AYA: Przyjdziesz dzisiaj po meczu?

Ryota: A jak myślisz?

AYA: Że najpewniej tak...

Ryota: Bardzo dobrze mnie znasz moja droga.

AYA: Szkoda, że nie zobaczę cię jeszcze przed meczem.

Ryota: Ja też tego żałuje :(

AYA: Chciałabym cię wtedy przytulić przed meczem.
Ryota: Tak ogólnie słyszałaś, że Hizaki wyszedł ze szpitala?

AYA: Tak dosyć dawno miałam go odwiedzić, ale... No cóż nie znam jego adresu
Ryota: Muszę kończyć za chwile dojeżdżamy pod Serin.

AYA: Tak wcześnie macie mecz?

Ryota: Ta nie mam pojęcia czemu tak się spieszyli z tym wszystkim.

AYA: Ja za chwile dopiero wyjdę z domu.
Ryota: Masz szczęście <3

AYA: No dobra, bo nie wyjdziesz z tego autobusu czy czymkolwiek ty jedziesz... Powodzenia mój drogi

Ryota: Dzięki i powodzenia kochanie <3 <3 <3 :* :*

Spojrzałam na zegar. Powinniśmy już wychodzić... Już późno. Założyłam na torbę ramię i ruszyłam do przedpokoju gdzie brat już ubierał buty.
- Myślałem, że dłużej będziecie pisać...
- Ja też...- powiedziałam zakładając buty.
- Co ty taka przygnębiona? Jeszcze niedawno tryskałaś energią...

- Ahh... To przez mecz... Wiesz Too to trudny przeciwnik... Boję się, że jeżeli przegram wywalą mnie ze szkoły...

- Ej Ej! Aya przecież przysięgałaś na mój udział w drużynie i zwycięstwo w turnieju zimowym. Nie zamartwiaj się tak.
- Łatwo ci mówić to nie ty przysięgałeś przez całą szkołą...

Atsushi przewrócił oczami.

*Godzina później*

Już tu jesteśmy. Dobra tym razem nie będę się stresować...

Weszliśmy przebrani na boisko... Od razu w oczy rzucił mi się Daiki on patrzył na mnie a ja na niego... Przed meczem omijałam go na wszystkie możliwe sposoby... Ale ten w końcu mnie dopadł pod koniec rozgrzewki.

- Co mnie tak omijasz?!
- A jak myślisz?

- ... Ahh... W każdym razie dzisiaj wszystko się rozstrzygnie...- uśmiechną się szeroko

- Tak... I zobaczymy kto jest lepszy...- spojrzałam na niego i starałam się zachować poważny wyraz twarzy

- Rozpoczynamy mecz.- doszło do naszych uszu

Ustawiliśmy się do gry.

Okej jakiś okularnik walczy o piłkę z Kanasuke

Piłka dla nas przejął ją Kenichi... Chce dojść do kosza... CHOLERA Daiki! Jest strasznie szybki... jak na Daiki przystało na pewno pobieganie od razu do kosza... Dobra żeby tylko oczy mnie nie zawiodły!

Daiki był tuż przed koszem, lecz zatrzymałam go... Cholera chce strzelić zza pleców.

OCZY WŁADCY AKTYWACJA!

Kuroko no basket: Co dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz