Zaczęłam nerwowo analizować wiadomość od Haizakiego.
"Wyjeżdżam... Chciałem zostać, ale sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Wylatuje dziś samolotem o 17.00"
Próbowałam zadzwonić, ale nie odbierał
- Świetnie kurwa!
Lotnisko jest jakieś 3 kilometry stąd... A za 30 minut ma lot.
Cholera co mam zrobić?! Nie mogę pozwolić aby wyjechał!
Nagle autobus staną dosłownie obok mnie. Jechał na ulicę obok, której jest lotnisko.
Wbiegłam do autobusu i zajęłam wolne miejsce.
Jechaliśmy 15 minut. Przez całą drogę co chwile spoglądałam na zegarek i nie mogłam wytrzymać kiedy w końcu dojedziemy na miejsce
Kiedy wysiadłam tam wyleciałam jak poparzona biegłam tak szybko, że często się przewracałam o własne nogi. A śnieg walił jak szalony....
Musiałam tam się znaleźć jak najszybciej. Chciałam go jeszcze zatrzymać przed tym jak wyjedzie.....
Biegłam i biegłam. Wbiegłam na lotnisko 5 minut przed lotem.... Lecz...
Zobaczyłam odlatujący samolot. To był jego samolot... Spóźniłam się..
- Haizaki....- po mojej twarzy spłynęły łzy...- Się spóźniłam! CHOLERA!
Ludzie chodzili obok mnie a ja stałam na środku wściekła na samą siebie płacząc....
- KURWA!- warknęłam zwracając tym samy uwagę wszystkich ludzi, którzy patrzyli się na mnie teraz jak na wariatkę
Byłam tak wściekła, że nic mnie aktualnie nie obchodziło... Nic a nic!
Wyszłam i zaczęłam spacerować w kierunku... Nawet jaki to nie był kierunek szłam przed siebie bez jakiegokolwiek pomysłu na to gdzie mogłabym pójść...
Po prostu szłam... Szłam i nawet nie wiedziałam kiedy po mojej twarzy zaczęły spływać łzy.
Aktualnie nic mnie nie obchodził ani pogoda, ani moje położenie, ani pora, ani czy ktoś mnie szuka....
Czułam się jakby ktoś złamała mi serce... to tak bardzo bolało... Naprawdę....
Zrobiło się jeszcze bardziej ciemno a ja spacerowałam zapłakana po mieście... Szczerze było mi już wszytko jedno.
Nagle mój telefon zadzwonił.
Nawet nie sprawdziłam kto dzwonił po prostu się rozłączyłam. Nie miałam humoru na jakiekolwiek rozmowy... A pewnie dzwonił Atsushi albo ktos z rodzeństwa
Kolejna osoba złamała mi serce... A raczej to ja na to pozwoliłam Haizaki nawet nie jest pewnie tego świadomy.
Stanęłam na jakiejś uliczce i spojrzałam w niebo... Ciemne... nie ma nawet księżyca...
- Ej mała!- nieznajomy głos wyrwał mnie z transu
Odwróciłam głowę głos dochodził z ciemnej uliczki obok. Nie myśląc długo zaczęłam iść w swoją stronę starając się nie odwracać, lecz nie uciekłam daleko, bo inny chłopak wyszedł z innej uliczki i zastawił mi drogę
- Gdzie uciekamy?- zapytał podejrzany typ przede mną głupio się uśmiechając
- Może pan zejść mi z drogi?- zapytał starając się nie denerwować
- Jaki pan?- jakiś facet staną za mną- Możemy się zapoznać!
- Nie chcę się z panami zapoznawać.- głos zaczynał mi drżeć a ja zaczynałam się co raz to bardziej bać
CZYTASZ
Kuroko no basket: Co dalej?
FanfictionMinęło kilka miesięcy od wielkiego zwycięstwa Serin w turnieju zimowym. Od tego czasu Atsushi ciągle chodzi przygnębiony. Pewnego dnia postanawia raz na zawsze skończyć z koszykówką. Lecz w tym momencie nadchodzi ktoś... Ktoś przez którego Murasakib...