Rozdział 45 "Mecz rodzeństwa"

221 15 2
                                    

- Rzeczywiście.... Bardzo uroczo wyglądają jak tam razem śpią....- usłyszałam przez sen
- Tak pasują do siebie idealnie.- usłyszałam inny głos

Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam tuż przy swojej twarzy Ryote. Ucałowałam go w czoło.

- Siostra nie wiedziałam, że taka jesteś.- ANZU?!

Zerwałam się na równe nogi spadając przy okazji razem z Ryotą z kanpy.

- Ała...-powiedział Ryota i zaczął płakać jak małe dziecko- Czemu zrzuciłaś mnie z kanapy?

- Bo moja siostra i twoja przyszły patrzeć jak śpimy!- krzyknęłam a Ryota podniósł lekko głowę i spojrzał na Anzu

- Hej jestem Ryota.- pomachał szeroko się uśmiechając

- Nie przyszłam tu po to aby cię zadręczać Aya.- powiedziała siostra poprawiając okulary- Akio robi mecz rodzeństwa...- kiedy usłyszałam ostatnie słowa od razu na moje usta wdarł się wielki uśmiech

Mecz rodzeństwa był to nasza coroczna rodzinna tradycja między rodzeństwem. Drużyny były trzy osobowe i wybierane co rok inaczej. Zawsze drużyna, która przegrywał stawiała drugiej obiad. W tym roku myślałam, że nie będzie meczu, bo Akio był ostatnio zbyt zajęty.

- Nie kłamiesz?- zapytałam

- Nie... Aya wiesz, że w takich sytuacjach nie kłamię.

- W południe jak zwykle?!- wykrzyknęłam z ekscytacji

- Tak nic się nie zmieniło.

- To ja będę musiała lecieć!- wykrzyknęłam i zaczęłam szukać torby oraz bluzy. Lecz Ryota złapał mnie za rękę:

- Już mnie opuszczasz?- zapytał robiąc maślane oczy
- Niestety muszę. Mecz rodzeństwa to nasza tradycja.-powiedziałam zarzucając na siebie bluzę
- Mhmm... W takim razie chociaż ciebie odprowadzę.- zapytał
- Jak tak bardzo chcesz.- powiedziałam

Wyszłam razem z Ryotą z mieszkania.

- Tak ogólnie co to jest ten mecz rodzeństwa?- zapytał Ryota marszcząc brwi

- Mecz rodzeństwa wymyślił Akio, mój najstarszy brat miał on wtedy o ile się nie mylę 16 lat... Czyli ja miałam tak...- zaczęłam się zastanawiać jeżeli Akio ma teraz 26 lat- Miałam 6 lat, Atsushi 7 lat, Anzu chyba 11 a Arata i Akinori 13 lat. Był to oczywiście mecz w kosza w trzech osobowych składach. Drużyna, która przegrała stawiała tego dnia obiad. I tak powtarzamy to co rok w południe w parku niedaleko naszego domu.- powiedziałam

- A jak wyglądał wasz pierwszy skład i kto wygrał?!- na twarzy Ryoty było widać wyraźną ekscytacje
- W tych latach byłam w drużynie z Anzu i Atsushim... Teraz się dziwie czemu rodzice nie mieli nic przeciwko naszej grze....

- Czyli wy przegraliście tak?

- A czego można było się w tedy spodziewać?! W tych latach byłam razem z Atsushim najniża ledwo rzucałam do kosza!

- Trudno mi sobie wyobrazić taką małą uroczą Aye.- powiedział uśmiechając się coraz szerzej
- Jeżeli chcesz pokaże ci zdjęcia.

- Naprawdę?!
- Tak, ale ty mi musisz pokazać swoje.
- Nie ma sprawy.

Doszliśmy przed mój dom.

- Dobra no to do zobaczenia Ryota.- powiedziałam przytulając go
- Do zobaczenia- odwzajemnił uścisk

Weszłam do domu. Tam akurat panowała dziwna cisza i było ciemno...

- Wróciłam!- krzyknęłam

Kuroko no basket: Co dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz