Rozdział 19 "Wizyta u Akashiego"

398 24 0
                                    

- Co to kurwa jest?!- krzyknęłam patrząc w wyświetlacz jak moje oczy powtórnie stają się fioletowe

- Ja tym bardziej. Kiedy walczyłem z tobą o piłkę. Twoje oczy przybrały właśnie taki kolor i nie mogłem się ruszyć, ale moje ciało... robiło co chciało... Bez mojej zgody... Nie mam pojęcia co to jest- odparł Ryota równie zszokowany

- Ja tylko chciałam tylko abyś znikną mi z oczu... Nie wiedziałam, że coś się stanie większego...

- Musimy iść z tym do Akashiego.- odparł Ryota

- Musimy?

- Nie wiemy czym to jest, więc trzeba tam pójść! Zrozum! A jeżeli nie jest to nic związanego z pokoleniem cudów? Nie będziemy wiedzieli co z tym zrobić!-Ryota chwycił mnie za nadgarstek a ja dopiero zdałam sobie sprawę z wartości jego słów

- Dobra, ale później idziemy na sushi.

- Zgoda ja stawiam.

Ruszyliśmy w stronę mieszkania Akaskiego. Podczas drogi milczeliśmy. Kiedy stanęliśmy przed domem kapitana drużyny Rakuzan aż ciarki mnie przeszły. Pomijając, że mieszka on w gigantycznym domu.
Stanęliśmy przed drzwiami a Ryota klikną dzwonek do drzwi. 
Klikaliśmy tak w ten dzwonek a on nie wychodził...
- Jak myślisz co robi?- zapytałam patrząc na Ryote wciskającego przycisk

- Bierze prysznic lub gra w shogi...- za nim dokończył zza drzwi wyłonił się Akashi- AAAAAAAAA!
Byłam przerażona tak samo jak Ryota. Czerwono włosy był w szlafroku a w dłoniach trzymał nożyczki. Nie wiem czemu, ale jego wzrok zawsze jest przerażający, ale jednak czuję do niego respekt... w gimnazjum był dla mnie jak nauczyciel. Co było w tym najlepsze? Że zgodził się uczyć mnie za darmo.
- O Aya... Ryota? Co was tu sprowadza.- zapytał czerwonooki otwirający szerzej drzwi.
- Chcę się ciebie zapytać czym jestem.- odparłam

- A więc tak tak? Interesujące... Proszę wchodźcie.

Weszliśmy do środka. Akashi nakazał nam usiąść w salonie a sam poszedł się przebrać. Siedzieliśmy w salonie gdy Ryota się odezwał.
- Przerażający jak zwykle...

- Nawet nie wiesz jak...

W tym momencie po schodach zszedł Akashi ubrany w elegancką koszule i brązowe spodnie. Zasiadł na jednym z fotelów w salonie i podpierając twarz ręką odparł:
- Więc co dokładnie chcesz wiedzieć Aya?
- Graliśmy dzisiaj z Ryotą w kosza... było jak zwykle. Czyli zaczęłam przegrywać... Kiedy walczyłam z Ryotą o piłkę. Chciałam aby zniknął mi z oczu... I on po prostu oddał mi piłkę...
- Mhmmm... A jak wyglądało to z twojej perspektywy Ryota?

- Podczas walki o piłkę... Oczy Ayi przybrały kolor niebieski tak, że nie było widać źrenic... Nie mogłem się ruszyć, ale moje ciało robiło to co chciało jakby nie było moje...
Akashi nic nie mówił tylko siedział z zamkniętymi oczami i myślał. Chyba siedział tak 5 minut aż otworzył je szeroko jakby wiedział co ma powiedzieć.

- I co Akashi?- zapytałam

- Mam pewną teorię, ale żeby ją potwierdzić musisz ze mną zagrać.- On chyba sobie kpi

- Ale ja nie dam rady!- krzyknęłam
- Jeżeli masz taką umiejętność, o której myślę zdołasz mnie pokonać. Przecież sam chciałaś wiedzieć czym jesteś. Czyż nie?
W tym momencie zamarłam. Co mam zrobić? Jeżeli to coś się nie uaktywni będę jedynie pośmiewiskiem. Ale jak nie spróbuje będę ciągle żyła w niepewności.

Nagle poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu był to Ryota.

- Zagraj. Wiem, że zdołasz to coś uaktywnić. - Te słowa dodały mi otuchy

- Zagram!- krzyknęłam

- Więc zapraszam do ogrodu.

Wyszłam z Akashim na zewnątrz. Miał on w ogrodzie gigantyczne boisko. Nie ma się co dziwić rodzice Akashiego są bogaci.
Rozpoczęliśmy grę. Jak myślałam ta gra nie szła mi dobrze nie zdołałam go nawet zablokować. Akashi zdobywał kolejne kosze i kolejne aż w końcu oko chłopaka zaświeciło się na czerwono. Oko imperatora... Lecz nie dałam się stałam na równych nogach starając się nie paść na ziemie. Akashi nie wzruszony ruszył w stronę kosza. Kiedy był już naprawdę blisko nie wytrzymałam. Odwróciłam się napięcie w stronę chłopaka. Moja złość była tak wielka, że aż krzknęłam:

- NIE PRZEGRAM!

Usłyszałam w głowie dźwięk jak gdyby ktoś uderzył czymś o jakieś naczynie. Akashi krzyknął jak gdyby coś go bolało. Następnie odwrócił się i oddał mi piłkę. Ja korzystając  z okazji rzuciłam piłkę do kosza. Kiedy piłka wpadła do kosza poczułam nagły spadek energii... Stałam się strasznie senna... myślałam, że padnę, lecz ktoś w ostatnim momencie mnie złapał... był to Ryota...

Koniec 19 rozdziału


Kuroko no basket: Co dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz