Rozdział 34 "Rozgrywki poza szkolne"

288 21 2
                                    

Ratownicy zabrali Hizakiego a ja mogłam wrócić na lekcje. Lecz na korytarzu spotkałam zadziwionego brata.
- Aya co to miało być?!- zapytał nie wiedząc zbytnio co się stało

- Hizaki czuję się już dobrze...- powiedziałam z sarkazmem

- Jak to?- odparł chyba nie poczuł sarkazmu
- No.... Uciekł ze szpiatla...

Atsushi wytrzeszczył oczy na moje słowa
- Uciekł?!... Ale czemu do nas do szkoły?

- Bo idiota zdał sobie sparwe, że nie ma sił uciekać do domu.
- Typowy Hizaki... Dobra wracaj na lekcje spotakmy się później....
Japoński przeminął standardowo... Omawiliśmy kolejną "wspaniałą" powieść.
Nuda... nuda... NUDA!
Kurde.... Hizaki to taki debil! Ja się o niego martwiłam.... Miałam wyrzuty sumienia a on co... no kurde ze szpitala ucieka!... Po prostu brak mi słów....

Okej zachowaj spokój Aya... Zapomnij o nim... Skoro on nie myśli o innych ty nie będziesz myśleć o nim. Proste!

Z mojego dumania wybudził mnie dzwonek na przerwe.

Wyrzedłam na korytarz gdzie oparłszy się o ścianę. Zaczęłam swoją szkolna rutynę:

Okej czas coś wszamać.

Wyjęłam poky i zaczęłam zajadać.... Mhmm czemu poky są cienkie a nie grube?... Mogłabym się lepiej najeść gdyby były grube...

- Hej!- Odparł Kioto

- Siemka Kioto.

- Słuchaj co się stało przed pierwszą lekcją... bo mnie nie było a ja niezbytnio kumam...- chciał dokończyć, ale mu przerwałam

- Co dokładnie chcesz wiedzieć?

Głośno wypuścił powietrze z ust.

- Magure mówił, że przyszedł do ciebie ten szaro-włosy ziomek z fukuda Shogo.... Wyglądał jakby uciekł ze szpitala... Tak przynajmniej mi mówił.
- Bo uciekł...- odparłam niewzruszona

- Co, jak to?!

- Dowiedziałam się wczoraj... że miał guza mózgu.

- Ale... Przecież grał wczoraj jakby był zupełnie zdrowy...

- Nikt o tym nie wiedział... Sam Hizaki nawet tego nie wiedział.

- Ale to nie wyjaśnia czemu uciekł do nas do szkoły.
- Kioto... no idiota.... Wnerwił go lekarz, więc uciekł ze szpitala, ale nie przewidywał, że nie będzie miał sił dojść do domu, więc przyszedł do nas.
- A... Więc tak.... Znając ciebie jesteś na niego wściekła.

- Tak.- dobrze mnie zna

- Dobra mam propozycje.- co on tak wyleciał
- Co ty tak nagle zaczynasz gadać o propozycji?
- Jak chcesz możesz tego nie przyjąć...
- Jezu Kioto nie baw się w podchody tylko mów o co chodzi!
- Dobra chodzi o poza szkolne rozgrywki meczów koszykówki...

- Poza szkolne powiadasz?- nie powiem zaciekawiło mnie to

- Tak.... Można powiedzieć, że jest to prawie to samo co w szkole tylko...

- Tylko?
- Drużyny składają się z 3 osób no i to są gry raczej tylko dla zabawy
- To coś nowego. Czyli jaka dokładnie jest twoja propozycja?
- Czy chciałabyś wziąć udział w takich rozgrywkach ze mną i Magure?

- Tak!- gry poza szkolne? Dla zabawy? Z nowymi ludźmi? Dla mnie bomba.
- Na serio?- jego oczy zaświeciły się jak kryształki

- No... To takie dziwne?

- Nie...

- No widzisz.

Reszta dnia minęła zwyczajnie...
Najważniejszy był trening. Lecz przed wejściem do szatni zatrzymał mnie Magure i Kioto.

- AYA!- usłyszałam za sobą

Nie co zdziwiona odwróciłam się.

- O Magure... Kioto. Co jest?- zapytałam

- Pójdziesz dzisiaj z nami po szkole?- zaczął Magure
- To ma związek z tymi rozgrywkami poza szkolnymi.- dokończył Kioto

- A, więc tak... Dobra okej.- odparłam

Po przebraniu się zaczęliśmy normalnie trening. Wszytko dobrze i ogółem... Trening nie był aż tak ciężki jak zwykle.

Lecz na koniec trener chciała przekazać nam bardzo ważną wiadomość.

- Dobrze mam dla was dobrą wiadomość.... Dzięki naszemu zwycięstwu w pierwszym meczu turnieju licealnego przeszliśmy do kolejnego etapu turnieju licealnego. Lecz w drugiej rundzie turnieju zmierzycie się...- aż ciarki mnie przechodzą z ekscytacji- Liceum Yamanoe- Kto?

z tego co zauważyłam to chyba część drużyny ich kojarzyła, ale ja nie za bardzo

Postanowiłam zapytać o co chodzi stojącego obok mnie Wei Liu

- E... Wei.- odparłam

- Co jest Aya?

- O co chodzi z tym liceum Yamanoe?
- A o nich... Graliśmy z nimi w pucharze zimowym... Nuda jak nie wiem wystarczyło tylko by Atsushi stał przy koszu dzięki czemu oni nawet nie zdobyli punktów. Pewnie trener wystawi młodszych aby trochę poćwiczyli...- dla Wei nie dała dokończyć trener

- CO TO ZA POGADUSZKI?!- krzyknęła trener- Zobaczyłam, że ostatnio słabo idzie wam obrona, więc jutro.... Sobie poćwiczycie!- ten uśmiech, który wkradł się naszej trener na twarz oznaczał jedno: Macie przejebane
Wszyscy się wzdrygnęli. Jutrzejszy trening miał być jednym z najgorszych.

Po treningu wiedząc, że mam zaraz potem mecz zamieniłam strój na trening na drugi zapasowy, który trzymałam jakby co. Po przebraniu wyleciałam szybko ze szkoły. Wpadłam na brata.

- O Aya idziesz do Hizakiego?- spojrzał na mnie od góry do dołu- A ty gdzie?
- Grać mecz z Magure i Kioto.
- Nie chciałaś iść do Hizakiego.

- Nie... jak chcesz możesz mu przekazać, że jest idiotą.... tak ode mnie.

- Okej no to ja idę... Do zobaczenia w domu.

- Do zobaczenia.

Poczekałam na Magure i Kioto, którzy podobnie przebrali się w dres. Od razu ruszyliśmy na wskazane przez jednego z chłopaków boisko. Było dosyć spory kawałek drogi od szkoły. Przed boiskiem natknęliśmy się na grupę jak na moje oko trzecio-klasistów.

- To wy jesteście z Yosen?- zapytał jeden z nich
- Tak.- odparł Kioto

- A gdzie trzeci zawodnik?- zapytał drugi
- No ja, Magure i Kioto przecież wszyscy są.- cała trójka wybuchnęła śmiechem- O co chodzi?
- Ty chcesz grać?- zapytał trzeci ledwo powstrzymując śmiech

- Zabraniasz mi?

- Nie no coś ty...

- Z jakiej jesteście szkoły?- zapytał Magure
- Liceum Kinka.- powiedzieli razem z dumą... Nie zbytni kojarzę... Ale okej- My jestesśmy organizatorami poza szkolnych rozgrywek. Nie musicie wygrać z nami w pierwszym meczu wystarczy, że strzelicie kilka koszy.- widzę wielka pewność siebie... Lecz zwykle takie zachowanie jest zgubne... w gimnazjum miałam często do czynienia z takimi ludźmi

Koniec 34 rozdziału








Kuroko no basket: Co dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz