Ratownicy zabrali Hizakiego a ja mogłam wrócić na lekcje. Lecz na korytarzu spotkałam zadziwionego brata.
- Aya co to miało być?!- zapytał nie wiedząc zbytnio co się stało- Hizaki czuję się już dobrze...- powiedziałam z sarkazmem
- Jak to?- odparł chyba nie poczuł sarkazmu
- No.... Uciekł ze szpiatla...Atsushi wytrzeszczył oczy na moje słowa
- Uciekł?!... Ale czemu do nas do szkoły?- Bo idiota zdał sobie sparwe, że nie ma sił uciekać do domu.
- Typowy Hizaki... Dobra wracaj na lekcje spotakmy się później....
Japoński przeminął standardowo... Omawiliśmy kolejną "wspaniałą" powieść.
Nuda... nuda... NUDA!
Kurde.... Hizaki to taki debil! Ja się o niego martwiłam.... Miałam wyrzuty sumienia a on co... no kurde ze szpitala ucieka!... Po prostu brak mi słów....Okej zachowaj spokój Aya... Zapomnij o nim... Skoro on nie myśli o innych ty nie będziesz myśleć o nim. Proste!
Z mojego dumania wybudził mnie dzwonek na przerwe.
Wyrzedłam na korytarz gdzie oparłszy się o ścianę. Zaczęłam swoją szkolna rutynę:
Okej czas coś wszamać.
Wyjęłam poky i zaczęłam zajadać.... Mhmm czemu poky są cienkie a nie grube?... Mogłabym się lepiej najeść gdyby były grube...
- Hej!- Odparł Kioto
- Siemka Kioto.
- Słuchaj co się stało przed pierwszą lekcją... bo mnie nie było a ja niezbytnio kumam...- chciał dokończyć, ale mu przerwałam
- Co dokładnie chcesz wiedzieć?
Głośno wypuścił powietrze z ust.
- Magure mówił, że przyszedł do ciebie ten szaro-włosy ziomek z fukuda Shogo.... Wyglądał jakby uciekł ze szpitala... Tak przynajmniej mi mówił.
- Bo uciekł...- odparłam niewzruszona- Co, jak to?!
- Dowiedziałam się wczoraj... że miał guza mózgu.
- Ale... Przecież grał wczoraj jakby był zupełnie zdrowy...
- Nikt o tym nie wiedział... Sam Hizaki nawet tego nie wiedział.
- Ale to nie wyjaśnia czemu uciekł do nas do szkoły.
- Kioto... no idiota.... Wnerwił go lekarz, więc uciekł ze szpitala, ale nie przewidywał, że nie będzie miał sił dojść do domu, więc przyszedł do nas.
- A... Więc tak.... Znając ciebie jesteś na niego wściekła.- Tak.- dobrze mnie zna
- Dobra mam propozycje.- co on tak wyleciał
- Co ty tak nagle zaczynasz gadać o propozycji?
- Jak chcesz możesz tego nie przyjąć...
- Jezu Kioto nie baw się w podchody tylko mów o co chodzi!
- Dobra chodzi o poza szkolne rozgrywki meczów koszykówki...- Poza szkolne powiadasz?- nie powiem zaciekawiło mnie to
- Tak.... Można powiedzieć, że jest to prawie to samo co w szkole tylko...
- Tylko?
- Drużyny składają się z 3 osób no i to są gry raczej tylko dla zabawy
- To coś nowego. Czyli jaka dokładnie jest twoja propozycja?
- Czy chciałabyś wziąć udział w takich rozgrywkach ze mną i Magure?- Tak!- gry poza szkolne? Dla zabawy? Z nowymi ludźmi? Dla mnie bomba.
- Na serio?- jego oczy zaświeciły się jak kryształki- No... To takie dziwne?
- Nie...
- No widzisz.
Reszta dnia minęła zwyczajnie...
Najważniejszy był trening. Lecz przed wejściem do szatni zatrzymał mnie Magure i Kioto.- AYA!- usłyszałam za sobą
Nie co zdziwiona odwróciłam się.
- O Magure... Kioto. Co jest?- zapytałam
- Pójdziesz dzisiaj z nami po szkole?- zaczął Magure
- To ma związek z tymi rozgrywkami poza szkolnymi.- dokończył Kioto- A, więc tak... Dobra okej.- odparłam
Po przebraniu się zaczęliśmy normalnie trening. Wszytko dobrze i ogółem... Trening nie był aż tak ciężki jak zwykle.
Lecz na koniec trener chciała przekazać nam bardzo ważną wiadomość.
- Dobrze mam dla was dobrą wiadomość.... Dzięki naszemu zwycięstwu w pierwszym meczu turnieju licealnego przeszliśmy do kolejnego etapu turnieju licealnego. Lecz w drugiej rundzie turnieju zmierzycie się...- aż ciarki mnie przechodzą z ekscytacji- Liceum Yamanoe- Kto?
z tego co zauważyłam to chyba część drużyny ich kojarzyła, ale ja nie za bardzo
Postanowiłam zapytać o co chodzi stojącego obok mnie Wei Liu
- E... Wei.- odparłam
- Co jest Aya?
- O co chodzi z tym liceum Yamanoe?
- A o nich... Graliśmy z nimi w pucharze zimowym... Nuda jak nie wiem wystarczyło tylko by Atsushi stał przy koszu dzięki czemu oni nawet nie zdobyli punktów. Pewnie trener wystawi młodszych aby trochę poćwiczyli...- dla Wei nie dała dokończyć trener- CO TO ZA POGADUSZKI?!- krzyknęła trener- Zobaczyłam, że ostatnio słabo idzie wam obrona, więc jutro.... Sobie poćwiczycie!- ten uśmiech, który wkradł się naszej trener na twarz oznaczał jedno: Macie przejebane
Wszyscy się wzdrygnęli. Jutrzejszy trening miał być jednym z najgorszych.Po treningu wiedząc, że mam zaraz potem mecz zamieniłam strój na trening na drugi zapasowy, który trzymałam jakby co. Po przebraniu wyleciałam szybko ze szkoły. Wpadłam na brata.
- O Aya idziesz do Hizakiego?- spojrzał na mnie od góry do dołu- A ty gdzie?
- Grać mecz z Magure i Kioto.
- Nie chciałaś iść do Hizakiego.- Nie... jak chcesz możesz mu przekazać, że jest idiotą.... tak ode mnie.
- Okej no to ja idę... Do zobaczenia w domu.
- Do zobaczenia.
Poczekałam na Magure i Kioto, którzy podobnie przebrali się w dres. Od razu ruszyliśmy na wskazane przez jednego z chłopaków boisko. Było dosyć spory kawałek drogi od szkoły. Przed boiskiem natknęliśmy się na grupę jak na moje oko trzecio-klasistów.
- To wy jesteście z Yosen?- zapytał jeden z nich
- Tak.- odparł Kioto- A gdzie trzeci zawodnik?- zapytał drugi
- No ja, Magure i Kioto przecież wszyscy są.- cała trójka wybuchnęła śmiechem- O co chodzi?
- Ty chcesz grać?- zapytał trzeci ledwo powstrzymując śmiech- Zabraniasz mi?
- Nie no coś ty...
- Z jakiej jesteście szkoły?- zapytał Magure
- Liceum Kinka.- powiedzieli razem z dumą... Nie zbytni kojarzę... Ale okej- My jestesśmy organizatorami poza szkolnych rozgrywek. Nie musicie wygrać z nami w pierwszym meczu wystarczy, że strzelicie kilka koszy.- widzę wielka pewność siebie... Lecz zwykle takie zachowanie jest zgubne... w gimnazjum miałam często do czynienia z takimi ludźmiKoniec 34 rozdziału
CZYTASZ
Kuroko no basket: Co dalej?
FanfictionMinęło kilka miesięcy od wielkiego zwycięstwa Serin w turnieju zimowym. Od tego czasu Atsushi ciągle chodzi przygnębiony. Pewnego dnia postanawia raz na zawsze skończyć z koszykówką. Lecz w tym momencie nadchodzi ktoś... Ktoś przez którego Murasakib...