Zapanowała grobowa cisza. Lekarz spojrzał na nas niewzruszony.
- Udało się.- kamień z serca
- Można się z nim zobaczyć?- zapytała matka Hizakiego
- Niestety...- przerwał na chwile swoją wypowiedź- Jest w śpiączce. Kolejne dwie doby zadecydują czy przeżyje.
Matka Hizakiego zalała się łzami a ja stałam jak wryta i nie widziałam co powiedzieć.
A jeżeli Hizaki umrze? Nigdy sobie tego nie wybaczę... Czemu ja tego nie zauważyłam?Brat spojrzał się na mnie.
- Aya...
- To moja wina...
- Aya...
- Gdyby nie ja może to wszystko wyglądało inaczej...
- Aya idziemy do domu!
Brat wyciągnął mnie za rękę ze szpitalaPo powrocie do domu zrezygnowana padłam na łóżko i chciałam już tylko spać.... Ale oczywiście nie mogłam... Skończyło się na tym, że do jadłam słodycze i zaczęłam pisać z Ryotą:
RYOTA: AYA!
AYA: Co...
RYOTA: No jak mecz?!!!!
AYA: Wygraliśmy...
Gdyby nie to wszystko może bym się nawet rozpisała z tą wypowiedziąRYOTA: Ukrywasz coś przede mną? Chodzi o Hizakiego?
Zbyt dobrze mnie zna...AYA: Ta... Po raz kolejny...
RYOTA: Co się stało?
AYA: Dowiedziałam się, że to co było w gimnazjum... to nie była jego wina.
RYOTA: Jak to nie była jego wina?! Co on ci znów powiedział?!
AYA: On miał guza mózgu...RYOTA: Żartujesz?!
AYA: Właśnie nie!
W tym momencie Ryota przestał mi odpisywać. Siedziałam w pokoju dumając nad tym co się dzisiaj wydarzyło.
Czuje się za to wszystko winna... Może gdyby wtedy kiedy zobaczyłam go w tej uliczce razem z Atsushim i mu wybaczyła a nie uciekła. Może wszytko było by inne?... Nie dałam mu dojść do głosu...
Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę...- odparłam
- Jak się czujesz Aya?- zapytał brat wchodząc do pokoju
- W miarę...- Ahh...- brat przysiadł na moim łóżku- Mówiłem ci abyś się nie przejmowała Hizakim to nie była twoja wina.
- A może moja... Może...
- NIE MA ŻADNEGO "MOŻE" AYA!- krzyknął brat- Zrozum w końcu...- Atsushi zrobił dziwny grymas- Masz!- rzucił mi jakieś pudełko
Czy to limitowana edycja ulubionych batoników Atsushiego?!
- WOW! Dzięki brachu!
- Nie ma sprawy... KUPIĘ SOBIE NOWE!- trzasnął drzwiami i wyszedł z pokoju
Chyba był bardzo zły.Chwila... z tego co pamiętam Atsushi bardzo się starał o tą wersje limitowaną. Musiał być mega wściekły oddając ją mi. Może powinnam mu je odda...
Usłyszałam pukanie w okno.Odwróciłam się na pięcie.
CO ON TUTAJ ROBI?!Ryota stał za oknem i błagał abym wpuściła.
Ja podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz aby mieć pewność, że brat nie wskoczy mi na ekspedycje.
Otworzyłam okno.
- Co tu robisz Ryota?- zapytałam
- Musiałem przyjść... Mogę wejść?
- A nie mogłeś jak cywilizowany człowiek wejść drzwiami?
- Yyyy... Nie.
- Ahhh... Dobra wchodź.Ryota zasiadł na przeciwko mnie na łóżku.
- O co z tym chodzi?
- Jak to?
- No z Hizakim? Na prawdę miał guza mózgu?
- Tak...- opuściłam wzrok
- Ale jak to możliwe, że on jeszcze żyje?! Przecież to by znaczyło, że przez 4 lata miał tego guza!
- Nie wiem na prawdę Ryota! Po wygranym meczu zobaczyłam, że mnie omija! Później znalazłam go w uliczce gdzie mi powiedział, że to wszystko przez to, że nad sobą nie panuje! Kazał mi uciekać, lecz wpadłam nas Atsushiego a zaraz potem Hizaki wyszedł z uliczki CAŁY WE KRWI. W szpitalu dowiedziałam się o tym wszystkim. Miał operacje, ale jest w śpiączce i nie wiadomo co z nim będzie... RYOTA ON MOŻE NAWET UMRZEĆ- niemal to wszystko wykrzyknęłam a na koniec łzy napłynęły mi do oczu- Czuję się jakby to była moja wina...
Ryota patrzył na mnie przerażony nie wiedział co powiedzieć...- Aya błagam nie obwiniaj się o to co było dla Hizakiego nie było to z twojej winy! Zrozum to!
Ryota mnie przytulił.
- Powinieneś już iść.- odparłam odpychając jego
- Dobra... Tylko błagam nie zamartwiaj się Aya.
Ryota wyszedł a ja padłam po raz kolejny zrezygnowana na łóżko.
Pozostaje już mi czekać te dwie doby. Tylko tyle mogę zrobić.Koniec 32 rodziału
CZYTASZ
Kuroko no basket: Co dalej?
FanfictionMinęło kilka miesięcy od wielkiego zwycięstwa Serin w turnieju zimowym. Od tego czasu Atsushi ciągle chodzi przygnębiony. Pewnego dnia postanawia raz na zawsze skończyć z koszykówką. Lecz w tym momencie nadchodzi ktoś... Ktoś przez którego Murasakib...