Rozdział 54 "Sposób na spóźnienie według Ayi i Atsushiego"

175 15 2
                                    

Następnego dnia zaczęliśmy spokojnie dzień. I wszystko poszło idealnie. Byliśmy spakowani i gotowi do wyjazdu.

...

A jak było na serio?

- ATSUSHI!- wrzeszczałam na cały dom- Gdzie jest moja koszulka z pączkiem!?

- W szufladzie na samym dole!- krzyknął- A moje buty do koszykówki?!

- Na stole w kuchni!- wykrzyknęłam ładując rzeczy do walizki

W domu panował prawdziwy chaos. Oboje zaspaliśmy. A nie przeszło nam do głowy spakować się dzień wcześniej.

Więc w domu panował prawdziwy harmider.

Okej chyba mam wszystko....

Która godzina 8.00...

Cholera na bank się spóźnimy... Już powinniśmy tam być

Położyłam się na walizkę i próbowałam ją dopiąć

- Atsu spakowałeś się?!- krzyknęłam z mojego pokoju gdzie już prawie dopinałam walizkę

- Już!- krzyknął po kilku sekundach

- Dobra ja też!- krzyknęłam wybiegliśmy do przedpokoju założyć buty

Po tym zamknęliśmy dom i wystartowaliśmy do biegu przed Yosen.

- Cholera spóźnimy się!- krzyknęłam patrząc przeraźliwe na zegarek

I tak jak myślałam... kiedy byliśmy prawie przed Yosen zobaczyliśmy jak nasz bus odjeżdża.

- Jasna... STAĆ!- krzyczał brat

- Cholera!- krzyknęłam siadając wściekła na chodnik

Rozejrzałam się wzrokiem wokół.

- Spójrz!- krzyknęłam pokazując na rower

- Ej a czyj to?- zapytał patrząc na czarny górski rower

Podniosłam wzrok a dalej zobaczyłam.... Ryote

Później spojrzałam na walizkę brata

- Ej czemu masz linę do wspinaczki przyczepioną do walizki?- zapytałam marszcząc brwi

- O to... Nie wiem musiałem przez przypadek ją wziąć.

W mojej głowie ułożył się plan.... Bardzo szalony plan

- Dawaj mi tą linę!- krzyknęłam i zabrałam jego sznur

- Po co ci on?- zapytał marszcząc brwi

- Wskakuj na siodełko i pedałuj a ja zamocuje walizki i usiądę na nie.

- Ale co chcesz zrobić?!- zapytał dalej nie wiedząc o co chodzi

- Nie zadawaj pytań tylko rób!- wrzasnęłam wściekła

 Brat nic nie mówił tylko wsiadł na rower i dał mi działać

Jak powiedziałam tak zrobiłam zamocowałam walizki i ruszyliśmy na rowerze Ryoty.

- SZYBKO!- krzyczałam

Z tyłu już słyszałam krzyk właściciela

- EJ TO MÓJ ROWER!

Odwróciłam się i zobaczyłam jego zdziwiony wzrok 

- TO ZA WSZYSTKO!- krzyknęłam odwracając się do blondyna

A Ryota stał na środku drogi nie wiedząc co zrobić

- Jakie wszystko?- zapytał brat dysząc

- Nie ważne....

Brat na moje słowa zrobił minę pełną podejrzeń

Byliśmy co raz to bliżej autokaru.

Aż w końcu...

- Co chcesz zrobić?- zapytał kiedy byliśmy przy busie

- Zamocować się za pomocą twojej liny... Walizki i ciebie też.- bart spojrzał się na mnie jak na kogoś nienormalnego

- Rozumiem, że jak byliśmy mali to rodzice zgubili nas w górach i musieliśmy wracać do schroniska po stromych zboczach. Ale Aya to jest szalone!

- A my czasem nie?- zapytałam a bart zrezygnowany westchnął

- Dobra... Ty pierwsza Aya.- powiedział brat a ja tylko pokiwałam głową

Z trudem przeszłam na tył autokaru.

Lał się ze mnie zimny pot i byłam cała przerażona, ale dzięki bogu jechaliśmy prostą droga bez żadnych skrętów.

W końcu zawinęłam linę wokół talii i już wisiałam przyczepiona do busa. Nie czując pod stopami absolutnie nic, bo pozwoliłam im swobodnie zwisać.

Później wzięłam z roweru walizki i je też przymocowałam.

Mimo, że były ciężkie a ręce mi się trzęsły dałam radę

- Dobra teraz ty Atsu!- krzyknęłam podając bratu rękę

- A rower?

- Ryota zasługiwał aby go zniszczyć!- na wspomnienie mojego byłego zrobiło mi się smutno

- Ale co ci niby zrobił!?

- Powiem ci co zrobił jeżeli go zostawisz! A teraz podaj mi rękę!- wysunęłam rękę do brata

Brat niepewny swej decyzji podał mi rękę.

Rower poleciał do tyłu i pod wpływem prędkości z jechał się połamał po spotkaniu z ziemią

- Okej przymocuj się!- krzyknęłam pokazując mu linę

Brat się przymocował.

Widać, ze był przerażony, więc mu pomogłam

- Dobra musimy teraz do nich zapukać.- powiedział bart pokazując palcem okno

Wspięliśmy się wyżej i spojrzeliśmy w szybę dzięki bogu prawie wszyscy siedzieli na tyle.

Zaczęliśmy pukać w szybę, ale nikt nas nie słyszał.

Skończyło się na tym, że zaczęliśmy walić z całej siły w okno i drzeć się w niebo głosy.

Aż dostrzegł nas Himuro

Patrzył się na nas jakby zobaczył ducha.

A później coś krzyknął i w końcu autobus się zatrzymał

Wszyscy wyszli na zewnątrz i patrzyli na nas wyczyn.

Trener wyszła z kierowcą, bo chyba nie wiedziała co się stało

- CO WY...- trener zamarła widząc dyndających nas na tyle autobusu

- Normalnie można powiedzieć, że wykonali misje niemożliwą.- zaśmiał się Wei mimo, że raczej wolała milczeć

- No nieźle. - powiedział Kenchi się uśmiechając

- A ja mam takie małe pytanie: Skąd wy się tam znaleźliście?!- wykrzkną Kanasuke

My spojrzeliśmy z bratem na siebie i wybuchliśmy śmiechem

- Mamy swoje sposoby

Pomogli nam zejść, bo jeżeli chodzi o bezpieczne wejście było łatwiejsze niż zejście

Później normalnie pojechaliśmy autokarem a trener do nas się wcale nie odzywała.

Aż w końcu po jakimś czasie jazdy dojechaliśmy na miejsce

Koniec 54 rozdziału


Kuroko no basket: Co dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz