Następnego dnia zaczęliśmy spokojnie dzień. I wszystko poszło idealnie. Byliśmy spakowani i gotowi do wyjazdu.
...
A jak było na serio?
- ATSUSHI!- wrzeszczałam na cały dom- Gdzie jest moja koszulka z pączkiem!?
- W szufladzie na samym dole!- krzyknął- A moje buty do koszykówki?!
- Na stole w kuchni!- wykrzyknęłam ładując rzeczy do walizki
W domu panował prawdziwy chaos. Oboje zaspaliśmy. A nie przeszło nam do głowy spakować się dzień wcześniej.
Więc w domu panował prawdziwy harmider.
Okej chyba mam wszystko....
Która godzina 8.00...
Cholera na bank się spóźnimy... Już powinniśmy tam być
Położyłam się na walizkę i próbowałam ją dopiąć
- Atsu spakowałeś się?!- krzyknęłam z mojego pokoju gdzie już prawie dopinałam walizkę
- Już!- krzyknął po kilku sekundach
- Dobra ja też!- krzyknęłam wybiegliśmy do przedpokoju założyć buty
Po tym zamknęliśmy dom i wystartowaliśmy do biegu przed Yosen.
- Cholera spóźnimy się!- krzyknęłam patrząc przeraźliwe na zegarek
I tak jak myślałam... kiedy byliśmy prawie przed Yosen zobaczyliśmy jak nasz bus odjeżdża.
- Jasna... STAĆ!- krzyczał brat
- Cholera!- krzyknęłam siadając wściekła na chodnik
Rozejrzałam się wzrokiem wokół.
- Spójrz!- krzyknęłam pokazując na rower
- Ej a czyj to?- zapytał patrząc na czarny górski rower
Podniosłam wzrok a dalej zobaczyłam.... Ryote
Później spojrzałam na walizkę brata
- Ej czemu masz linę do wspinaczki przyczepioną do walizki?- zapytałam marszcząc brwi
- O to... Nie wiem musiałem przez przypadek ją wziąć.
W mojej głowie ułożył się plan.... Bardzo szalony plan
- Dawaj mi tą linę!- krzyknęłam i zabrałam jego sznur
- Po co ci on?- zapytał marszcząc brwi
- Wskakuj na siodełko i pedałuj a ja zamocuje walizki i usiądę na nie.
- Ale co chcesz zrobić?!- zapytał dalej nie wiedząc o co chodzi
- Nie zadawaj pytań tylko rób!- wrzasnęłam wściekła
Brat nic nie mówił tylko wsiadł na rower i dał mi działać
Jak powiedziałam tak zrobiłam zamocowałam walizki i ruszyliśmy na rowerze Ryoty.
- SZYBKO!- krzyczałam
Z tyłu już słyszałam krzyk właściciela
- EJ TO MÓJ ROWER!
Odwróciłam się i zobaczyłam jego zdziwiony wzrok
- TO ZA WSZYSTKO!- krzyknęłam odwracając się do blondyna
A Ryota stał na środku drogi nie wiedząc co zrobić
- Jakie wszystko?- zapytał brat dysząc
- Nie ważne....
Brat na moje słowa zrobił minę pełną podejrzeń
Byliśmy co raz to bliżej autokaru.
Aż w końcu...
- Co chcesz zrobić?- zapytał kiedy byliśmy przy busie
- Zamocować się za pomocą twojej liny... Walizki i ciebie też.- bart spojrzał się na mnie jak na kogoś nienormalnego
- Rozumiem, że jak byliśmy mali to rodzice zgubili nas w górach i musieliśmy wracać do schroniska po stromych zboczach. Ale Aya to jest szalone!
- A my czasem nie?- zapytałam a bart zrezygnowany westchnął
- Dobra... Ty pierwsza Aya.- powiedział brat a ja tylko pokiwałam głową
Z trudem przeszłam na tył autokaru.
Lał się ze mnie zimny pot i byłam cała przerażona, ale dzięki bogu jechaliśmy prostą droga bez żadnych skrętów.
W końcu zawinęłam linę wokół talii i już wisiałam przyczepiona do busa. Nie czując pod stopami absolutnie nic, bo pozwoliłam im swobodnie zwisać.
Później wzięłam z roweru walizki i je też przymocowałam.
Mimo, że były ciężkie a ręce mi się trzęsły dałam radę
- Dobra teraz ty Atsu!- krzyknęłam podając bratu rękę
- A rower?
- Ryota zasługiwał aby go zniszczyć!- na wspomnienie mojego byłego zrobiło mi się smutno
- Ale co ci niby zrobił!?
- Powiem ci co zrobił jeżeli go zostawisz! A teraz podaj mi rękę!- wysunęłam rękę do brata
Brat niepewny swej decyzji podał mi rękę.
Rower poleciał do tyłu i pod wpływem prędkości z jechał się połamał po spotkaniu z ziemią
- Okej przymocuj się!- krzyknęłam pokazując mu linę
Brat się przymocował.
Widać, ze był przerażony, więc mu pomogłam
- Dobra musimy teraz do nich zapukać.- powiedział bart pokazując palcem okno
Wspięliśmy się wyżej i spojrzeliśmy w szybę dzięki bogu prawie wszyscy siedzieli na tyle.
Zaczęliśmy pukać w szybę, ale nikt nas nie słyszał.
Skończyło się na tym, że zaczęliśmy walić z całej siły w okno i drzeć się w niebo głosy.
Aż dostrzegł nas Himuro
Patrzył się na nas jakby zobaczył ducha.
A później coś krzyknął i w końcu autobus się zatrzymał
Wszyscy wyszli na zewnątrz i patrzyli na nas wyczyn.
Trener wyszła z kierowcą, bo chyba nie wiedziała co się stało
- CO WY...- trener zamarła widząc dyndających nas na tyle autobusu
- Normalnie można powiedzieć, że wykonali misje niemożliwą.- zaśmiał się Wei mimo, że raczej wolała milczeć
- No nieźle. - powiedział Kenchi się uśmiechając
- A ja mam takie małe pytanie: Skąd wy się tam znaleźliście?!- wykrzkną Kanasuke
My spojrzeliśmy z bratem na siebie i wybuchliśmy śmiechem
- Mamy swoje sposoby
Pomogli nam zejść, bo jeżeli chodzi o bezpieczne wejście było łatwiejsze niż zejście
Później normalnie pojechaliśmy autokarem a trener do nas się wcale nie odzywała.
Aż w końcu po jakimś czasie jazdy dojechaliśmy na miejsce
Koniec 54 rozdziału
CZYTASZ
Kuroko no basket: Co dalej?
FanfictionMinęło kilka miesięcy od wielkiego zwycięstwa Serin w turnieju zimowym. Od tego czasu Atsushi ciągle chodzi przygnębiony. Pewnego dnia postanawia raz na zawsze skończyć z koszykówką. Lecz w tym momencie nadchodzi ktoś... Ktoś przez którego Murasakib...