Rozdział 28 "Jak zostaliśmy przyjaciółmi?"

371 23 6
                                    

Perspektywa Ayi

Za tydzień pierwszy mecz turnieju licealnego. Ahh... Masakra.... Rodzice już pojechali, więc mam spokój, ale przyznam szczerze, że stres mnie zżera. Dzisiaj po lekcjach poszłam na sushi aby odpocząć... Za dużo trenuje... Powinnam się z tym uspokoić. Ciągle trening... trening i jeszcze raz trening. Ahh... Rok temu nasza szkoła podobno była trzecia.

- Aya co ci jest?- zapytał Ryota, który siedział na przeciw mnie zajadając sushi

- Nic...

- Przecież widzę... Jesteś ospała a ręce ci się trzęsą. Co ci jest?

- Ahh za tydzień... Mamy pierwszy mecz i gramy... Z liceum Fukuda Sogo- Ryota o mało się nie zadławił- No i... Nie będę udawać... Cholernie się boję, że powtórzy się sytuacja z gimnazjum. Dlatego wstaje o  4.00 nad ranem aby trenować.- opuściłam głowę aby nie widział moich łez
Usłyszałam jak odsuwa krzesło i zbliża się do mnie.

- Wstań.- odparł

- Ja...
- Powiedziałem wstań!- wstałam jak mi kazał, lecz dalej miałam opuszczoną głową
On mnie przytulił...

- Nie martw się na pewno nie powtórzy się sytuacja sprzede kilku lat... Gwarantuje ci to.
- Dzięki Ryota.- powiedziałam i odwzajemniłam uścisk
- Dobra chodź jeść, bo znając ciebie rozmowa i kupienie ci dodatkowej ilości sushi dobrze ci zrobi

Tak dobrze mnie zna.

Mimo, że kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy uważaliśmy siebie nawzajem z dziwaków teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi

*4 lata wcześniej*

Ahh... Przynajmniej pozwalają mi popatrzeć jak chłopacy trenują. Tyle dobrego, bo już myślałam, że mnie wyrzucą z tej hali.

Nienawidzę tego gimnazjum czemu rodzicie mnie tu wysłali?
- Wow...- usłyszałam obok siebie

Kiedy obróciłam głowę zobaczyłam tego nowego, który raz dostał piłką od Daiki... Chwila to nie ten blondyn co on gra w piłkę nożną? Jak on miał? Kire Ryota?.. Może...
- Co ciebie tak zadziwia?- zapytałam na co on spojrzał się na mnie jak na debila

- No to jak grają. To jest niesamowite.
- To normalne przecież to pokolenie cudów.

- Ej nie wymądrzaj się tak. Nie każdy z nich jest tak silny.

- Jak to?

- No spójrz na tego niebiesko-włosego nic nie robi tylko stoi. Założę się, że nie strzelił by nawet kosza.- powiedział oburzony

Starałam się opanować śmiech, ale nie mogłam.

- Co cię tak śmieszy?-zapytał

- Nic... tylko widać, że nie znasz Tetsuyi.

- O czym mówisz?- kiedy to mówił zobaczyłam, że w moją stronę leci piłka- Uważaj!

Leciała naprawdę szybko. Lecz ja bez problemu ją odbiłam.

Blondyn patrzył się na mnie zszokowany a ja zabrałam torbę i widząc, że chłopaki kończą trening skierowałam się w stronę wyjścia.

- Sam się przekonasz.- odparłam

Wracałam do domu po ciemku prawie nic nie widziałam gdy moim oczom ukazało się oświetlone boisko do koszykówki gdzie grali ludzie w mundurkach z Teiko.

Byłam w spódnicy, ale chciałam zagrać.

Olać to idę grać.

- Ej wy!- krzyknęłam na co grupka chłopaków odwróciła się w moją stronę- Mogę z wami zagrać?
Cała grupa wybuchnęła śmiechem.
- Ty? Grać?- odparł jeden z nich

- Tak myślę. Jeżeli możecie wystawcie najsilniejszego a waszych aj a postaram się go pokonać.

Ponownie wybuchnęli śmiechem.

- Dobra jak chcesz dziewczynko, ale żeby nie było, że cię nie ostrzegaliśmy.

Wystawili wielkoluda, ale ni był on tak wielki jak mój brat.

Walka o piłkę przeszła łatwo. Zabrałam piłkę i ruszyłam w stronę kosza.

Następnie podskoczyłam jak najwyżej i wykonałam wsad. I tak przez pięć minut póki. Coś im nie odbiło i nie wleźli z resztą na boisko.

- Ej co wy robicie?- krzyknęłam

- Gramy.
- Ale miało być jeden na jeden, ale nie jeden na 10.

- Zasady się zmieniły dziewczynko.
Byłam zła nie byłam pewna czy zdołam pokonać tą dziesiątkę sama

- Ja się chyba przyłączę...- chwila ten głos

To ten blondyn.

- Ej ty nie grałeś przypadkiem w piłkę nożną?
- Grałem, ale z tym też sobie poradzę. Ja i ta dziewczyna przeciwko wam.

- Zgoda.
Ja w tym wszystkim nie miałam nic do powiedzenia.

Praktycznie gra z tymi wszystkimi z blondynem w drużynie była łatwiejsza niż się wydawało.

Czy mi się zdawało czy blondas skopiował niektóre moje ruchy? Nie jestem pewna, ale nie będę się domyślać.
Koniec końców wygraliśmy. Było całkiem wesoło.

- Fajnie się gra z tobą...- jak on się zwał?

- Kise Ryota.
- No tak Ryota. Jestem Murasakibara Aya.

- Kojarzę cię jesteś siostrą tego wielkoluda?

- Nie inaczej. Idziesz ze mną na słodycze. Ja stawiam.

- Jak już proponujesz.

Koniec 28 rozdziału

Kochani czytelnicy. Z racji, że to jest ostatni rozdział przed świętami bożego narodzenia. Chcę wam życzyć zdrowych, pogodnych, wesołych i rodzinnych świąt. Oraz bogatego Mikołaja. A czego innego?

Do następnego

Kuroko no basket: Co dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz