Rozdział 63 "Akademia Too czyli ćwierćfinał"

135 8 0
                                    

*Prawie tydzień po ostatnich wydarzeniach*

Po meczu Shutoku mieliśmy mecz z liceum Onita, który udało nam się wygrać z niesamowitą łatwością.

Zmęczeni jakie ogarniało mnie każdego dnia przed kolejnym meczem....

Czym było spowodowane? Prawie nie spałam... Z ludźmi z pokolenia też jakoś się nie spotykałam.... No nie liczę oczywiście brata...

Jeść też zbytnio nie jadłam... Strasznie się denerwowałam, że nie mogę dać rady...

Nie wiedziałam ostatniego czasu czemu tak wzrosły moje umiejętności... Umiałam już wykonywać umiejętności trzech członków pokolenia(Shintaro, Kise, Murasakibara)... Lecz i tak nie byłam tak silna, ponieważ chłopaki byli o wiele silniejsi. Bo to były ich umiejętności doskonale wyszkolone. A ja... nie potrafiłam tak dobrze wykorzystywać talentu jak oni

Leżałam na kanapie w salonie i pijąc kawę wpatrywałam się w okno, przez które stopniowo wchodziło co raz to więcej światła...

Usłyszałam jak do salonu wchodzi brat

- Co ty nie śpisz?- zapytał kiedy mnie zobaczył

- Nie...- powiedziałam biorąc kolejny łyk kawy

Była godzina 5.00

- Ahhh....Z kim dzisiaj mecz?- zapytał zaglądając do lodówki

- Akademia Too....- powiedziałam

- Więc dlatego nie śpisz!- powiedział biorąc jakiś serek z lodówki

- Cóż za odkrycie...

- Aya spokojnie nawet jak przegramy to nic się nie stanie....

- Ale Atsushi.... Zrozum.... Tu już nie chodzi o tą moją obietnicę....

- Więc o co?- zapytał brat wzdychając i siadając obok mnie na kanapie

- No nie wiem... Czuję, że nie mogę nikogo zawieść. Szczególnie, że przebudziły się we mnie te umiejętności. Po za tym... wszyscy. DOSŁOWNIE wszyscy na nas liczą! Rodzice oglądają nasze mecze, rodzeństwo i członkowie pokolenia. Nawet ludzie z naszej szkoły na nas liczą!

- Aya. To jest tylko mecz. Jak przegramy to nic ci się nie stanie...

- Ale jaki mecz!

- Aya spokojnie.... To jest tyko mecz. Pamiętaj. Kiedy będziesz czuła, ze nie dasz rady nie wypruwaj niepotrzebnie z siebie żył...

*Kilka godzin później już z drużyną przed meczem*

- Ej mam takie pytanie?- słyszałam za sobą rozmowę Kasuke i Kenichi

- Mhmm...?- odparł Kenichi

- Co się stało dla starszego Murasakibary?

- A... ten guz na głowie? Aya mu podobno kubek rozbiła ze złości....- już komuś się wyspowiadał?!

- Podobno....

Czy oni myślą, że ja tego nie słyszę?!

Dobra uspokój się dzisiaj rozwaliłaś kubek na głowie swojego własnego barta, więc się ogarnij....

Zdecydowanie za mało snu

Co było dla mnie dziwne przed meczem w ogóle nie rozmawiałam z Daikim.

Dzisiaj mieliśmy pokazać kto wygra... I kto jest tutaj lepszy

Gra się rozpoczęła...

Szliśmy łeb w łeb.

Było trudno to było widome.

Daiki był szybki i jego drużyna była niezastąpiona. My też dawaliśmy siebie jak najwięcej.

Po w pierwszej kwarcie mieliśmy czas, bo Too musiało się naradzić. W między czasie my też to robliśmy.

Tak ja myśleliśmy chcieli mnie zatrzymać, lecz my tego się spodziewając chcieliśmy zrobić coś odwrotnego. 

Chłopacy po prostu do mnie nie podawali a ja zatrzymywałam Daikiego.

Momoi zdała sobie chyba sprawę, że już nas nie zaskoczy, bo do przerwy przed 2 kwartą nie dostawali Too nie dostawło czasu.

Musieliśmy działać.

Co mnie ogromnie zaskoczyło?

Atsushi wszedł pierwszy w zone w połowie 2 kwarty.

Był ogromnie silny silniejszy niż ja... No w końcu to mój brat.

Nie trzeba było długo czekać aż w zone wszedł Daiki.

Walczyliśmy i walczyliśmy.

Lecz ja starałam się kontrolować... Aby nie wejść w zone....

Czemu?

Zwykle starałam się wymuszać zone, ale tutaj musiałam wejść w zone kiedy Atsushi już by nie dawał rady wtedy to ja miałabym przejąć kontrolę.

Zapał tej dwójki był tak wielki, ze biegali w zone nawet jeszcze chwile po 15 minutowej przerwie przed 3 kwartą.

Kiedy zobaczyłam, że siła Atsushiego i Daiki zaczyna spadać. To wyzwoliłam swoją wolę... Przestałam powstrzymywać się z pragnienie miłości do koszykówki i chęci wygranej.

Podczas reszty trzeciej kwarty weszłam w zone.

Byłam silna. Dzięki mnie wygrywaliśmy... Ponad 10 punktami, lecz chwile po zaczęciu się ostatniej kwarty już nie mogłam i tą chwile wykorzystał Daiki i on wszedł w zone. Nasi próbowali go zatrzymać. Lecz Szybki Daiki był lepszy niż ogromna obrona Yosen.

Widząc z ogromnym bólem serca, że ani ja ani bart chyba nie zdołamy wejść w zone. Musieliśmy skupić się na obronie.

Starałam się kopjować Daiki, ale wiadomo, że nie mogłam mieć aż tak perfekcyjnej kopii.

Lecz kiedy przegrywaliśmy 20 punktami i było 10 minut do końca. Daiki jakby osłabł.

Widząc to wzrosła we mnie motywacja i razem z bratem weszliśmy w zone. Wyczerpane już wtedy Too nie mogło nas zatrzymać.

Wygraliśmy ten mecz

- LICEUM YOSEN PRZECHODZI DO PÓŁFINAŁU!- doszło do naszych uszu

Cholera... ale się zmęczyłam

Nie padaj Aya!

STÓJ!

Aby wyprzedzić swoje osłabniecie usiadłam szybko na ziemie.

Dobra oddychaj...

Siedziałam na ziemi i starałam się dojść do siebie.

Usłyszałam jak ktoś podbiega.

- Aya wszystko dobrze!- krzyknął jakiś głos

kiedy podniosłam głowę tą osobą okazał się być Daiki

- Tak... Tylko muszę chwile posiedzieć...

Zmartwiony odszedł ode mnie, ale ciągle mi się przyglądał

Ale wygraliśmy!

Nie da się tego opisać jaka to wielka radość!

Koniec 63 rozdziału



Kuroko no basket: Co dalej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz