Rozdział korektowany przez Cessidy84
//Hogwart; W tym czasie w Hogwarcie pewien kruczowłosy Gryfon siedział na Wieży Astronomicznej//
- Wybacz Syriuszu. To wszystko moja wina. Jestem taki głupi i tak słaby, że nawet nie potrafiłem rozróżnić prawdziwej wizji od tej specjalnie podsyłanej. Wybacz mi, Syriuszu – Mówił, kierując swe przeprosiny ku psiej gwieździe – To moja wina – Głos mu się załamał i łzy spływały po twarzy – Czemu ty, Syriuszu? Czemu moi rodzice? Czemu Cedrik? Czy ja nie mogę mieć spokoju? Czemu to zawsze muszę być ja? – Złoty Chłopiec zarzucił na siebie pelerynę niewidkę swego ojca i ruszył w stronę wieży Gryffindoru. Nagle zatrzymał się, gdyż zza uchylonych drzwi jakiejś klasy usłyszał głos Rona, więc skierował się w tamtą stronę z zamiarem dołączenia do przyjaciela, lecz wtedy usłyszał dokładnie słowa Weasley'a.
- Pieprzony Złoty Chłopiec! Zasrany wybawca! Gdyby nie to, że chcę być sławny, a on mi to zapewnia, to dawno bym go olał. Gdy już się poświęci, a Czarny Pan też zginie, wtedy ja będę miał cały majątek Potterów, a ty Mionka będziesz miała majątek Blacków i będę się śmiał z Freda i George'a, że nie przyjęli propozycji dyrektora. Ale ja nie byłem taki głupi i będę miał jego fortunę, z której on nie potrafi korzystać, a ta moja głupia siostra, jej to się naprawdę w głowie pomieszało. Kochać Pottera. No po prostu śmieszne. Chodź, Miona. Jeszcze tylko jutro i mamy wolne od tego, pożal się, Merlinie bohatera, bo na wakacje jedzie do tych swoich mugoli. Dumbledore mu znów tę bajeczkę o ochronie z magii krwi wciśnie – Ton głosu Rona był tak jadowity, że Harry'emu zrobiło się słabo, a ukłucie w sercu było nie do zniesienia.
- Ron, ja nie wiem, jak tępym trzeba być, aby nie skumać, że skoro się Czarny Pan odrodził z jego krwi, to ta ochrona już nie działa? I to ma być największy czarnoksiężnik świata? O czym on myśli, skoro na to nie wpadł? – rozległ się głos Hermiony.
- Właśnie, Miona – I ruszyli w stronę wieży Gryffindoru. Harry stał z mieszaniną niedowierzania i złości. Nie mógł uwierzyć, że jego, tak zwani przyjaciele okłamują go od pięciu lat! I pragną go wysłać na pewną śmierć. Teraz się cieszył, że nie wyjawił im, ani dyrektorowi przepowiedni, którą usłyszał w Departamencie, nim kula się roztrzaskała, a brzmiała ona tak...

CZYTASZ
Tom, jak to
FanfictionJest to opowiadanie o Tomie, który jest dobry, a Drops zły. Czekam na opinie. Zapraszamy do czytania. Całość opowiadania jest korektowana przez Cessidy84.