Rozdział betowany przez Cessidy84
Po jakiś 30 minutach brunet zauważył, że sieć Fiuu się uaktywnia, więc ruszył w stronę kominka, aby powitać gości. Jako pierwsza z kominka wyszła pani Malfoy.
- Witaj, Cyziu. Miło cię widzieć. Wyglądasz oszałamiająco – Powiedział na powitanie avadooki.
- Oj, Harry, jesteś jak zwykle czarujący. Nieprawdaż, Lucjuszu? – Zwróciła się Narcyza do swego małżonka, gdy ten opuścił kominek.
- W rzeczy samej, moja droga. W rzeczy samej – Odparł Lucjusz. Zaraz po rodzicach w kominku pojawiła się osoba, na którą Gryfon czekał najbardziej.
- Draco – Powiedział brunet, podchodząc do Ślizgona z zamiarem wyjaśnienia spraw między nimi, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, odezwał się blondyn.
- Ciiiiiiś, mój sexiaku. Dziś jest twój dzień. Nie psujmy go. Po prostu zapomnijmy, o tym, co się stało w Piekle.
- Skoro tego chcesz – Powiedział brunet, odwracając twarz, aby Draco nie miał szans zobaczyć, jaką mu przykrość sprawił tymi słowami i zwrócił się do Narcyzy – Jeśli łowisz wzrokiem moją mamę Cyziu, to jest z ciotunią Bellą na tarasie – Narcyza w podziękowaniu kiwnęła mu głową i udała się na taras.
- Panie Riddle, czy możemy zamienić słowo na osobności? – Spytał Lucjusz.
- W takim razie zapraszam do gabinetu ojca – Odparł Harry i ruszył w stronę rzeczonego gabinetu, a Draco został sam, lecz za chwile dołącz do niego Bill.
- Hej, Draco – Przywitał się wesoło Weasley – Możemy zamienić słówko?
- Jasne. Bill, tak? – Wolał się upewnić.
- Tak, to ja, Bill – Zaśmiał się rudzielec – Aż tak trudno nas poznać? – Spytał.
- Trochę – Mruknął blondyn – Ale, o czym chcesz ze mną rozmawiać? – Zainteresował się Smok.
- O piłce nożnej – Zażartował Weasley.
- O czym, na Merlina? – zdziwił się Draco – A co to jest ta piłka, jak ją tam zwą?
- Piłka nożna – Powtórzył Bill – To coś w podobnego naszego quidditcha, tylko bez mioteł i z użyciem tylko nóg – Wyjaśnił pobieżnie Weasley – Ale serio, to coś ty znowu powiedział Harry'emu, że miał minę jakby wszystko, co się od wakacji pozmieniało, było tylko snem?
- Co?! – Wykrzyknął blondyn, tak, że kilka osób spojrzało w ich stronę – Na brodę Merlina, on chciał porozmawiać, a ja go zignorowałem i kazałem zapomnieć o wydarzeniach w Piekle, a on najwyraźniej chciał o tym pomówić! – Podczas całej przemowy blondyna, Bill tylko kiwał głową.
//Gabinet Toma//
- To, o czym chciał pan rozmawiać, panie Malfoy?
- Chodzi o zebranie Wizengamotu, Harry. Do tej pory głosy Potterów, jak i Blacków należały do Albusa, ale skoro już nie jesteś pod jego kuratelą, ktoś powinien je przejąć.
- Lucjuszu, wybacz, ale czy może do nas dołączyć mój ojciec? – spytał zakłopotany Harry.
- Ależ naturalnie – Odparł Lucjusz, a, że Harry by tak zamyślony, że dyrektor nie może nadal mieć jego głosów, nie myśląc, co robi, wezwał pierwszego skrzata jaki mu przyszedł do głowy.
- Zgredku!
- Pan wołał Zgredka. Co Zgredek może zrobić dla panicza, sir? – Zapiszczał skrzacik, uporczywie zasłaniając prawą dłoń.
- Zgredku, co ukrywasz? – Zapytał Harry. Skrzacik niepewnie wciągnął prawą dłoń, na której od dłoni do łokcia lśniła złota bransoleta – Co to jest? – Spytał brunet.
- Bransoleta Oddania I Uległości – Udzielił mu odpowiedzi Lucjusz.
- Zgredku, kto ci to zrobił? – Wściekł się Gryfon.
- Sir, niech się panicz uspokoi. Zgredek nikomu nie powiedział, gdzie był, jak go nie było w Hogwarcie, więc dyrektor go spróbował związać ze sobą, ale Zgredek był dobrym skrzatem i nie opuści Harry'ego.
- Ale, Zgredku, ty cierpisz. Czy można cię jakoś uwolnić?
- Tu by pomógł tylko jad bazyliszka i łzy feniksa, ale Zgredek nie posiada takich składników.
- Zgredku, pomogę ci, tylko sprowadź moich rodziców i panią Malfoy. Ktoś musi mi w tym pomóc.
- Ale Harry, to skrzat... – Spróbował coś powiedzieć Lucjusz, lecz Harry mu nie dał na to szansy.
- Lucjuszu Abraxasie Malfoy, nawet tego nie kończ. Zgredek nie jest zwykłym skrzatem. To mój przyjaciel – Oburzył się Riddle Jr.
- Miałem powiedzieć, że skrzat ci sam pomoże swoją magią i wiedzą.
- A to przepraszam za mój wybuch – Powiedział zakłopotany brunet. Lucjusz postanowił trochę wybadać grunt.
- Oczywiście, że wybaczam. Może w niedługim czasie zostaniemy rodziną, więc jakbym miał ci nie wybaczyć?
- Oj, to będzie pan zarywał do Łapy i Lupina, czy do moich rodziców? – Spytał niewinnie Gryfon.
- Co? Nie. Skąd ci to do głowy przyszło? – Spytał zszokowany Lucjusz.
- Oj, żartowałem. Niech się pan tak nie denerwuję, bo nie wiem, czy Draco, by mi wybaczył, jak bym mu ojca na zawał wykończył – I w takiej atmosferze wspólnych docinków czekali na Narcyzę i państwo Riddle.
//W tym czasie Hogwart. Biuro wicedyrektorki//
- Nie, Albusie. Kategorycznie się nie zgadzam – Oznajmiła Minerwa.
- Ależ, Minerwo, to dla jego dobra.
- Nie, Albusie. Czy ci te twoje dropsy już na mózg padły?? Nie zaczaruje wyników jego SUMów na świstoklik, który go tu przeniesie. To jest niezgodne z prawem i nieetyczne – Powiedziała twardo McGonagall – I jeszcze dziś wyśle mu jego wyniki, abyś nie mógł ich tknąć Albusie. I ciesz się, że jest nas tutaj tylko troje. Mam też cichą nadzieję, że listy od panny Granger i pana Weasley'a się zgubią. Jak oni mogli mu wysłać świstokliki. Oj, dom Godryka upada. Oj upada – Narzekała Minerwa. Dyrektor, nie zwracając uwagi na swoją zastępczynię, zwrócił się do Snape'a.
- Severusie, czy Tom ma jakieś wieści o Potterze?
- Podobno widziano go w pobliżu King's Cross w mugolskim Londynie, ale nikt go nie próbował łapać, gdyż był podobno w towarzystwie księcia wampirów i braci żywiołów. Obawiam się, dyrektorze, że Potter zaczął swoje szkolenia, i nie daj Merlinie, zdobył potężnych przyjaciół, a ja nie chcę sobie nawet wyobrażać jakie dary otrzymał ten bachor.
- Spokojnie, Severusie. Znajdziemy go, a on się poświęci za nas. A teraz kończmy to spotkanie, bo twoje spóźnienie będzie za długie i Tom będzie coś podejrzewał.
CZYTASZ
Tom, jak to
Fiksi PenggemarJest to opowiadanie o Tomie, który jest dobry, a Drops zły. Czekam na opinie. Zapraszamy do czytania. Całość opowiadania jest korektowana przez Cessidy84.