Rozdział betowany przez Cessidy84
Ginny poczuła nacisk na swój umysł. Wpuściła dyrektora do swego umysłu, po czym z całej siły go wypchnęła.
- Kogo sprawdzał? – Spytał Charlie, który poczuł, że coś odepchnęło dyrektora i dosłownie wgniotło go w ścianę.
- Dyrektorze, czy mój brat nie wyraził się dość jasno? Nigdy więcej, bo to się źle skończy – Wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Ale jak to? – Spytał zaskoczony Albus.
- A tak to, panie dyrektorze, że gdy bliźniacy tylko napomknęli o pana, jakże genialnym pomyśle względem naszego Harry'ego, to stwierdziliśmy, że wolimy mieć swoje wspomnienia i myśli tylko dla siebie. A teraz żegnam dyrektorze. Billy, Gin idziemy już na ten spacer – I wyszli, zostawiając wściekłego oraz z szokowanego Albusa.
- Ron, mógłbym cię na chwilę poprosić? – Odezwał się Dumbledore.
- Tak, panie dyrektorze.
- Skąd twoje rodzeństwo zna magię umysłu na najwyższym poziomie? – Spytał starzec.
- Bo ja wiem?
- Bill i Charlie, to z pracy i swojego czasu spotykali się z bliźniakami ze Słowacji, którzy byli tam mistrzami umysłu. Słyszałem, że w magii umysłu najlepszy był ten kundel Black, ale chyba ich nie szkolił – Wyjaśnił Weasley.
- Dziękuje, Ronaldzie. Możesz już wracać do swoich zajęć.
- Do widzenia, dyrektorze.
- Do widzenia, panie Weasley – Pożegnali się.
//Malfoy Manor//
- Pani Malfoy?
- Tak, Panie Riddle?
- Oki, rozumiem. Narcyzo?
- Tak, Harry?
- Czy mogę skorzystać z kominka?
- Naturalnie, Harry – Gryfon z uśmiechem na twarzy wrzucił garść proszku Fiuu, po czym wsadziwszy głowę do zielonego ognia, wywołał Czarny Dwór. Rozejrzał się po salonie, ale poza Nagini, nikogo nie było.
- O, na Merlina nikogo nie ma – Jęknął.
- A ja, twoim zdaniem to, co, wężyku? Dywanikiem jestem, czy za kurz na meblach robię? – Syknęła z irytacją.
- Wybacz mi Nagini, moja droga. Nie myślałem, że będziesz miała ochotę ze mną rozmawiać.
- No tak, bo mam tyle osób do rozmowy, że się w kolejce ustawiają. Pomyśl czasem, wężyku. To nie boli, a skoro już sobie pomarudziłam, to powiedz, co się stało i kogo zawiadomić?
- Gdybyś była tak uprzejma, to przekaż tacie, że jest nam Syriusz potrzebny, bo panie nie dały rady – Objaśnił.
- Dobrze. Do zobaczenia w domu, wężyku.
//W sklepie bliźniaków Weasley//
- No, nie źle się tu urządziliście – Powiedział Bill.
- Dziękujemy. A wy pozwiedzać, czy z jakąś... – Zaczął Fred.
- Z konkretną sprawą do nas? – Skończył George.
- Gdzie można bezpiecznie porozmawiać? – Spytał najstarszy z braci.
- Poczekajcie. Zamknę sklep – Powiedział George.
- A ja was zapraszam nad sklep...
- Tam można pogadać – Dodał Fred.
- Ok. To, o co biega?
- O naszego brata.
- Co, dla którego głąba ja tu przyszłam? – Zezłościła się Ginny.
- Dla Harry'usia – Powiedzieli chórem jej bracia.
- Aha – Mruknęła mało inteligentnie najmłodsza z nich wszystkich.
- Ja myślałam, że chodzi o Ronalda lub Percy'ego.
- Co? O te dwa pomioty, które rodzice zrobili przez przypadek? – Spytał Bill.
- Nie, oni są adoptowani – Stwierdził Fred.
- No, ale co z Harrym? – Spytała panna Weasley.
- Będziemy tu mieli gości. Niejakiego Toma Marvolo Riddle'a – Ginny natychmiastowo zbladła.
- Siostra, spokojnie. On ci nic nie zrobi.
- No, mała weź się w garść. Czy ty myślisz, że dałbym cię skrzywdzić?
- Czy my dobrze rozumiemy... – Zaczął Fred.
- Czy ty zaprosiłeś do naszego sklepu... – Kontynuował George.
- Samego Czarnego Pana? – Zakończyli razem bliźniacy. Charlie pokiwał potakująco głową.
- Po co on...
- Ma tu przyjść...
- No, chyba że chce...
- Złożyć zamówienie, bo...
- Chyba na nie zapisałeś nas na...
- Szkolenie do jego piesków?
- No nie? – Mówili jeden przez drugiego. Charlie pokręcił przecząco głową.
- To, o co chodzi? – Spytał George.
- No, nie mogę wam powiedzieć, ale mogę wam obiecać, że nic się nikomu nie stanie.
- A pamiętacie rozmowę sprzed pięciu lat po waszej jak, że miłej pogawędce z dyrektorem? – Spytał Charlie.
- Tej ostatniej, co mu odwyk od dropsów proponowaliśmy? – Spytał.
- Tą, co przyrzekliśmy sobie... – mówił Fred.
- Że nie ważne, po której stronie stanie Harry... – Mówił George.
- To my staniemy z nim do walki w pierwszym rzędzie...
- Zaraz obok niego ramię w ramię – Ostatnie zdanie powiedzieli jednocześnie. Wszyscy pokiwali głowami.
- Czy nadal tak twierdzicie? Bo jak wczoraj dobrze zrozumiałem, to Harry zmienił strony.
- ŻARTUJESZ?! – Wykrzyknęli pozostali Weasley'owie. Zaprzeczył ruchem głowy – Ale niestety resztę może wam wyjaśnić Harry, ewentualnie Tom. A co z odpowiedzią na pytanie?
- No, nie sądzę, aby mi było źle w czerni – Zaśmiała się Ginny.
- A mama padnie na nasze tatuaże – Zażartowali bliźniacy i w atmosferze żartów czekali na gości.
CZYTASZ
Tom, jak to
FanfictionJest to opowiadanie o Tomie, który jest dobry, a Drops zły. Czekam na opinie. Zapraszamy do czytania. Całość opowiadania jest korektowana przez Cessidy84.