R. 19

10.4K 464 241
                                    

Rozdział betowany przez Cessidy84



Ginny poczuła nacisk na swój umysł. Wpuściła dyrektora do swego umysłu, po czym z całej siły go wypchnęła.

- Kogo sprawdzał? – Spytał Charlie, który poczuł, że coś odepchnęło dyrektora i dosłownie wgniotło go w ścianę.

- Dyrektorze, czy mój brat nie wyraził się dość jasno? Nigdy więcej, bo to się źle skończy – Wycedziła przez zaciśnięte zęby.

- Ale jak to? – Spytał zaskoczony Albus.

- A tak to, panie dyrektorze, że gdy bliźniacy tylko napomknęli o pana, jakże genialnym pomyśle względem naszego Harry'ego, to stwierdziliśmy, że wolimy mieć swoje wspomnienia i myśli tylko dla siebie. A teraz żegnam dyrektorze. Billy, Gin idziemy już na ten spacer – I wyszli, zostawiając wściekłego oraz z szokowanego Albusa.

- Ron, mógłbym cię na chwilę poprosić? – Odezwał się Dumbledore.

- Tak, panie dyrektorze.

- Skąd twoje rodzeństwo zna magię umysłu na najwyższym poziomie? – Spytał starzec.

- Bo ja wiem?

- Bill i Charlie, to z pracy i swojego czasu spotykali się z bliźniakami ze Słowacji, którzy byli tam mistrzami umysłu. Słyszałem, że w magii umysłu najlepszy był ten kundel Black, ale chyba ich nie szkolił – Wyjaśnił Weasley.

- Dziękuje, Ronaldzie. Możesz już wracać do swoich zajęć.

- Do widzenia, dyrektorze.

- Do widzenia, panie Weasley – Pożegnali się.


//Malfoy Manor//

         - Pani Malfoy?

- Tak, Panie Riddle?

- Oki, rozumiem. Narcyzo?

- Tak, Harry?

- Czy mogę skorzystać z kominka?

- Naturalnie, Harry – Gryfon z uśmiechem na twarzy wrzucił garść proszku Fiuu, po czym wsadziwszy głowę do zielonego ognia, wywołał Czarny Dwór. Rozejrzał się po salonie, ale poza Nagini, nikogo nie było.

- O, na Merlina nikogo nie ma – Jęknął.

- A ja, twoim zdaniem to, co, wężyku? Dywanikiem jestem, czy za kurz na meblach robię? – Syknęła z irytacją.

- Wybacz mi Nagini, moja droga. Nie myślałem, że będziesz miała ochotę ze mną rozmawiać.

- No tak, bo mam tyle osób do rozmowy, że się w kolejce ustawiają. Pomyśl czasem, wężyku. To nie boli, a skoro już sobie pomarudziłam, to powiedz, co się stało i kogo zawiadomić?

- Gdybyś była tak uprzejma, to przekaż tacie, że jest nam Syriusz potrzebny, bo panie nie dały rady – Objaśnił.

- Dobrze. Do zobaczenia w domu, wężyku.


//W sklepie bliźniaków Weasley//

         - No, nie źle się tu urządziliście – Powiedział Bill.

- Dziękujemy. A wy pozwiedzać, czy z jakąś... – Zaczął Fred.

- Z konkretną sprawą do nas? – Skończył George.

- Gdzie można bezpiecznie porozmawiać? – Spytał najstarszy z braci.

- Poczekajcie. Zamknę sklep – Powiedział George.

- A ja was zapraszam nad sklep...

- Tam można pogadać – Dodał Fred.

- Ok. To, o co biega?

- O naszego brata.

- Co, dla którego głąba ja tu przyszłam? – Zezłościła się Ginny.

- Dla Harry'usia – Powiedzieli chórem jej bracia.

- Aha – Mruknęła mało inteligentnie najmłodsza z nich wszystkich.

- Ja myślałam, że chodzi o Ronalda lub Percy'ego.

- Co? O te dwa pomioty, które rodzice zrobili przez przypadek? – Spytał Bill.

- Nie, oni są adoptowani – Stwierdził Fred.

- No, ale co z Harrym? – Spytała panna Weasley.

- Będziemy tu mieli gości. Niejakiego Toma Marvolo Riddle'a – Ginny natychmiastowo zbladła.

- Siostra, spokojnie. On ci nic nie zrobi.

- No, mała weź się w garść. Czy ty myślisz, że dałbym cię skrzywdzić?

- Czy my dobrze rozumiemy... – Zaczął Fred.

- Czy ty zaprosiłeś do naszego sklepu... – Kontynuował George.

- Samego Czarnego Pana? – Zakończyli razem bliźniacy. Charlie pokiwał potakująco głową.

- Po co on...

- Ma tu przyjść...

- No, chyba że chce...

- Złożyć zamówienie, bo...

- Chyba na nie zapisałeś nas na...

- Szkolenie do jego piesków?

- No nie? – Mówili jeden przez drugiego. Charlie pokręcił przecząco głową.

- To, o co chodzi? – Spytał George.

- No, nie mogę wam powiedzieć, ale mogę wam obiecać, że nic się nikomu nie stanie.

- A pamiętacie rozmowę sprzed pięciu lat po waszej jak, że miłej pogawędce z dyrektorem? – Spytał Charlie.

- Tej ostatniej, co mu odwyk od dropsów proponowaliśmy? – Spytał.

- Tą, co przyrzekliśmy sobie... – mówił Fred.

- Że nie ważne, po której stronie stanie Harry... – Mówił George.

- To my staniemy z nim do walki w pierwszym rzędzie...

- Zaraz obok niego ramię w ramię – Ostatnie zdanie powiedzieli jednocześnie. Wszyscy pokiwali głowami.

- Czy nadal tak twierdzicie? Bo jak wczoraj dobrze zrozumiałem, to Harry zmienił strony.

- ŻARTUJESZ?! – Wykrzyknęli pozostali Weasley'owie. Zaprzeczył ruchem głowy – Ale niestety resztę może wam wyjaśnić Harry, ewentualnie Tom. A co z odpowiedzią na pytanie?

- No, nie sądzę, aby mi było źle w czerni – Zaśmiała się Ginny.

- A mama padnie na nasze tatuaże – Zażartowali bliźniacy i w atmosferze żartów czekali na gości.

Tom, jak toOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz