R. 35

8.6K 369 120
                                    

Rozdział betowany przez Cessidy84



- To co? – Spytał Harry.

- No, nie sądzę, aby ci się to udało, ale dobrze. Uczyń mnie szczęśliwą.

- Błąd. Ja ciebie uczynię nieziemsko szczęśliwą – Zaśmiał się brunet i od niechcenia machnął dłonią, a kaptur skrywający Toma po prostu zniknął. Lily stała jak wmurowana nie wierząc własnym oczom.

- Tom – Wyszeptała – To naprawdę ty?

- A niby była taka mądra – Powiedział Marvolo, przewracając przy tym oczami i porwał swoją ukochaną w ramiona. Po długim pocałunku pełnym tęsknoty w końcu się od siebie odsunęli. Tom przytulił Lily do swej piersi, jakby już nigdy nie miał jej wypuścić z ramion.

- I to mają być moi rodzice? – Spytał Harry niby załamanym głosem – Dziadku, masz może tu gdzieś ich dorosłą wersję? – Spytał Harry, pokazując głową na rodziców.

- Niestety, mój wnuku – Powiedział Lucyfer, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem – Muszę cię zasmucić. To jest ich dorosła wersja – Lily i Tom porwali Harry'ego w ramiona i teraz trwali w rodzinnym uścisku ciesząc się swoim towarzystwem i bliskością.


         Po tygodniu treningów, w których Harry przewyższał nawet samego Lucyfera, po dwóch dniach potrafił perfekcyjnie przywoływać demony. Gdy Harry miał już wolne i spędzał czas z rodzicami lub dziadkiem, Draco ćwiczył i się nie poddawał, by być tak dobrym, jak Riddle Jr.

            Po tych dwóch tygodniach Lucyfer stwierdził, że Draco jest gotowy, aby zmierzyć się z najsilniejszym, czyli Harrym.

- To jak, Smoku? Strach obleciał? – Spytał z uśmiechem, podchodząc do blondyna.

- Chciałbyś – Odrzekł blondyn.

- Hej! To mój tekst – Udał oburzenie.

- Już nie. Naucz się dzielić, sexiaku – Tę wymianę zdań przerwała Lily:

- No, chłopcy skoro skończyliście szkolenie, możecie używać wszystkiego z wyjątkiem form animagicznych. To ma być czysta walka.

- Ale czysta dla biednego szlachetnego, nic nieświadomego Gryfona, czy...? – I niedane mu było dokończyć, bo przerwała mu Lily.

- A znasz takiego? To mi go pokaż – Harry pokręcił ze śmiechem głową, ale spróbował jeszcze raz.

- Matko, ranisz.

- Ja, ależ skąd? Jakbym śmiała? Ale pan Malfoy może cię zranić, więc się skup synu i zaczynajcie – Harry, z bananem na ustach przewrócił oczami. Od kiedy przebywał w Piekle, bardzo polubił te słowne przepychanki z rodzicielką.

- To, co, Draco? Zaczynamy? – Malfoy potwierdził i momentalnie u Draco włosy urosły do ramion, oczy zrobiły się srebrne, jak i skrzydła, a skóra stała się jeszcze jaśniejsza. U Harry'ego włosy sięgały łopatek, oczy, jak i skrzydła iskrzyły się szmaragdowym blaskiem, a skóra blada jak u Draco.

- Co do jasnej cholery? – Wyrwało się Lily – Kiedy oni, na gacie Merlina przeszli wszystkie szkolenia?

- Jak my byliśmy z wizytą u Petunii – Wyjaśnił Tom.

- Ale Harry nie miał daru elfów – Stwierdziła Lily. Riddle senior podniósł brew.

- Draco też nie dostał daru demonów, a jakoś tu jest. Dostali dary przed szkoleniem, a teraz dajmy im już walczyć – Blondyn przywołał istoty z piekieł, lecz Harry bez najmniejszego problemu je odesłał, potem magia niewerbalna, w której brunet też był lepszy. Gryfon miał nieco problemów z walką bronią białą, bo Draco był lepszy, ale w końcu brunetowi dopisało szczęście. Przyparł rozbrojonego księcia Slytherinu do muru.

- No i co teraz zrobisz? – Spytał blondyna.

- Może to? – Stwierdził Draco i wpił się w jego usta. Gryfon od razu odpowiedział na pocałunek. Och, Salazarze jak ja za tym tęskniłem? Przemknęło przez głowę bruneta. Zjechał ustami na szyje blondyna, kąsając ją lekko.

- Harry, zrobiłeś się taki odważny, i wiesz, co? – Harry tylko mruknął, aby dać znać, że go słucha i przeniósł się na płatek uszny Dracona, który lekko zasysał – I to zajebiście mi się to podoba – Harry znów zassał płatek uszny blondyna i wjechał kolanem między jego nogi. Kolana pod blondynem się ugięły, wczepił się w Harry'ego, po czym jęknął. Kto wie, jak to by się skończyło... Gdyby nie Tom.

- Ekhm, ekhm. No wiecie, takie rzeczy przy nas? – Spytał ironicznie.

- Oj, Tom, czemu im przerwałeś? – Zbeształa go Lily. Harry już otwierał usta, aby zaproponować blondynowi zmianę lokalu, lecz Draco chyba zrozumiał coś na opak, bo zaczął krzyczeć.

- NAWET SIĘ NIE WAŻ MNIE PRZEPRASZAĆ! ROZUMIESZ TO, HARRY SYRIUSZU RIDDLE!! TO BYŁA JEDNA Z NAJLEPSZYCH CHWIL W MOIM ŻYCIU I NIE POZWOLĘ, ABY JAKIEŚ TWOJE PRZEPROSINY, CZY COŚ PODOBNEGO TO SPIEPRZYŁY!!! NIE SPIEPRZYSZ MI TEGO WSPOMNIENIA!! ROZUMIESZ!?!?! – I po tych słowach blondyn wybiegł z sali, a przez resztę pobytu w Piekle skutecznie unikał bruneta.

********************************

Nio to na dzisiaj tyle. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu, prawdopodobnie.

Tom, jak toOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz