Rozdział betowany przez Cessidy84
- To co? – Spytał Harry.
- No, nie sądzę, aby ci się to udało, ale dobrze. Uczyń mnie szczęśliwą.
- Błąd. Ja ciebie uczynię nieziemsko szczęśliwą – Zaśmiał się brunet i od niechcenia machnął dłonią, a kaptur skrywający Toma po prostu zniknął. Lily stała jak wmurowana nie wierząc własnym oczom.
- Tom – Wyszeptała – To naprawdę ty?
- A niby była taka mądra – Powiedział Marvolo, przewracając przy tym oczami i porwał swoją ukochaną w ramiona. Po długim pocałunku pełnym tęsknoty w końcu się od siebie odsunęli. Tom przytulił Lily do swej piersi, jakby już nigdy nie miał jej wypuścić z ramion.
- I to mają być moi rodzice? – Spytał Harry niby załamanym głosem – Dziadku, masz może tu gdzieś ich dorosłą wersję? – Spytał Harry, pokazując głową na rodziców.
- Niestety, mój wnuku – Powiedział Lucyfer, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem – Muszę cię zasmucić. To jest ich dorosła wersja – Lily i Tom porwali Harry'ego w ramiona i teraz trwali w rodzinnym uścisku ciesząc się swoim towarzystwem i bliskością.
Po tygodniu treningów, w których Harry przewyższał nawet samego Lucyfera, po dwóch dniach potrafił perfekcyjnie przywoływać demony. Gdy Harry miał już wolne i spędzał czas z rodzicami lub dziadkiem, Draco ćwiczył i się nie poddawał, by być tak dobrym, jak Riddle Jr.
Po tych dwóch tygodniach Lucyfer stwierdził, że Draco jest gotowy, aby zmierzyć się z najsilniejszym, czyli Harrym.
- To jak, Smoku? Strach obleciał? – Spytał z uśmiechem, podchodząc do blondyna.
- Chciałbyś – Odrzekł blondyn.
- Hej! To mój tekst – Udał oburzenie.
- Już nie. Naucz się dzielić, sexiaku – Tę wymianę zdań przerwała Lily:
- No, chłopcy skoro skończyliście szkolenie, możecie używać wszystkiego z wyjątkiem form animagicznych. To ma być czysta walka.
- Ale czysta dla biednego szlachetnego, nic nieświadomego Gryfona, czy...? – I niedane mu było dokończyć, bo przerwała mu Lily.
- A znasz takiego? To mi go pokaż – Harry pokręcił ze śmiechem głową, ale spróbował jeszcze raz.
- Matko, ranisz.
- Ja, ależ skąd? Jakbym śmiała? Ale pan Malfoy może cię zranić, więc się skup synu i zaczynajcie – Harry, z bananem na ustach przewrócił oczami. Od kiedy przebywał w Piekle, bardzo polubił te słowne przepychanki z rodzicielką.
- To, co, Draco? Zaczynamy? – Malfoy potwierdził i momentalnie u Draco włosy urosły do ramion, oczy zrobiły się srebrne, jak i skrzydła, a skóra stała się jeszcze jaśniejsza. U Harry'ego włosy sięgały łopatek, oczy, jak i skrzydła iskrzyły się szmaragdowym blaskiem, a skóra blada jak u Draco.
- Co do jasnej cholery? – Wyrwało się Lily – Kiedy oni, na gacie Merlina przeszli wszystkie szkolenia?
- Jak my byliśmy z wizytą u Petunii – Wyjaśnił Tom.
- Ale Harry nie miał daru elfów – Stwierdziła Lily. Riddle senior podniósł brew.
- Draco też nie dostał daru demonów, a jakoś tu jest. Dostali dary przed szkoleniem, a teraz dajmy im już walczyć – Blondyn przywołał istoty z piekieł, lecz Harry bez najmniejszego problemu je odesłał, potem magia niewerbalna, w której brunet też był lepszy. Gryfon miał nieco problemów z walką bronią białą, bo Draco był lepszy, ale w końcu brunetowi dopisało szczęście. Przyparł rozbrojonego księcia Slytherinu do muru.
- No i co teraz zrobisz? – Spytał blondyna.
- Może to? – Stwierdził Draco i wpił się w jego usta. Gryfon od razu odpowiedział na pocałunek. Och, Salazarze jak ja za tym tęskniłem? Przemknęło przez głowę bruneta. Zjechał ustami na szyje blondyna, kąsając ją lekko.
- Harry, zrobiłeś się taki odważny, i wiesz, co? – Harry tylko mruknął, aby dać znać, że go słucha i przeniósł się na płatek uszny Dracona, który lekko zasysał – I to zajebiście mi się to podoba – Harry znów zassał płatek uszny blondyna i wjechał kolanem między jego nogi. Kolana pod blondynem się ugięły, wczepił się w Harry'ego, po czym jęknął. Kto wie, jak to by się skończyło... Gdyby nie Tom.
- Ekhm, ekhm. No wiecie, takie rzeczy przy nas? – Spytał ironicznie.
- Oj, Tom, czemu im przerwałeś? – Zbeształa go Lily. Harry już otwierał usta, aby zaproponować blondynowi zmianę lokalu, lecz Draco chyba zrozumiał coś na opak, bo zaczął krzyczeć.
- NAWET SIĘ NIE WAŻ MNIE PRZEPRASZAĆ! ROZUMIESZ TO, HARRY SYRIUSZU RIDDLE!! TO BYŁA JEDNA Z NAJLEPSZYCH CHWIL W MOIM ŻYCIU I NIE POZWOLĘ, ABY JAKIEŚ TWOJE PRZEPROSINY, CZY COŚ PODOBNEGO TO SPIEPRZYŁY!!! NIE SPIEPRZYSZ MI TEGO WSPOMNIENIA!! ROZUMIESZ!?!?! – I po tych słowach blondyn wybiegł z sali, a przez resztę pobytu w Piekle skutecznie unikał bruneta.
********************************
Nio to na dzisiaj tyle. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu, prawdopodobnie.

CZYTASZ
Tom, jak to
FanfictionJest to opowiadanie o Tomie, który jest dobry, a Drops zły. Czekam na opinie. Zapraszamy do czytania. Całość opowiadania jest korektowana przez Cessidy84.