1. Niepokój.

20.9K 525 19
                                    


Biegnę jak błyskawica zatłoczonymi ulicami Nowego Yorku, co chwilę potykając się lub na kogoś wpadając. Z ulgą oddycham kiedy zauważam jeszcze stojący autobus miejski na przystanku. Dopadam drzwi i martetuję przycisk otwierający, ale kierowca już je zablokował. 

- Szlag jasny by to trafił! – Daję upust wściekłości i kopię w drzwi autobusu, który powoli już odjeżdża. Ludzie wokół nie zwracając uwagi na takie zachowania, są one na porządku dziennym w tym mieście. Podchodzę do rozkładu jazdy i niestety kolejny autobus jest za 25 minut. Stwierdzam, że przez ten czas to pieszo dotrę do mieszkania.

Idąc chodnikiem i rozmyślam nad tym, jaki prezent kupię na urodziny Kate. To moja współlokatorka i przyjaciółka. Znamy się od liceum i jesteśmy prawie jak papużki nierozłączki. Trudno kupić coś komuś, co wszystko ma – wzdycham w myślach. Uwielbiam dawać prezenty, ale nie cierpię ich kupować.

Nagle mój wzrok pada na mijająca mnie właśnie osobę i jak wryta zatrzymuję się gwałtownie, a osoba za mną wpada mi na plecy, klnąc siarczyście pod nosem mija mnie pokazując mi środkowy palec, ale całkowiecie go ignaruję. Serce galopuje mi w piersiach, a żołądek podchodzi niebezpiecznie do gardła. Oglądam się szybko za siebie, ale nie dostrzegam tego co wyprowadziło mnie z równowagi.

Nieeee, to nie możliwe – pomyślałam w duchu. Doszło do tego, że mam już omamy.

Mimo zapewnienia siebie, że to był ktoś bardzo podobny do tego potwiara, to resztę drogi szybko pokonuję, prawie biegiem by jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu.

Oddycham z ulgą zamykając drzwi za sobą, gdy jestem już w domu. Na pewno to było przewidzenie, bo to nie możliwe aby wyszedł na wolność skoro dostał dożywocie i nie ma opcji by uciekł z najbardziej strzeżonego więzienia w stanach. Kręcę głowąi odpucham od siebie niepokojące myśli i idę do kuchni.

Przegrzebuję lodówkę z nadzieją, że znajdę coś dobrego na kolację. Niestety wieje tu pustką, więc decyduję się iść po najcieńszej linii oporu, choć mogłam wyskoczyć na szybko do pobliskiego marketu.

Po wstawieniu mrożonej pizzy do piekarnika, rozsiadam się w salonie na moim ulubionym fotelu z kubkiem gorącej herbaty. Bezmyślnie wpatruje się w swoje cztery kąty, które są małe ale przytulne. Mieszkanie składa się z dwóch sypialni, salonu oraz kuchni i łazienki. Dla nas dwóch jest w sam raz, no i mamy blisko do centrum. 

Z rozmyślań wyrywa mnie odgłos majstrowanie przy drzwiach wejściowych i nim zdążę wykonać jakikolwiek ruch to otwierają się one z hukiem.

- Kochana nie uwierzysz, co dziś znalazłam na wyprzedaży w Gabay's Outlet! – Wykrzykuje Kate, a po chwili pojawia się w progu salonu. Na jej widok brwi podjeżdżają mi do góry. Jest cała mokra, ale nawet jak zmokła kura wygląda ślicznie z mokrymi włosami, przylepionymi do twarzy. Jest średniego wzrostu blondynką, o długich prostych włosach i niezwykle dużych niebieskich oczach. Czasami mam wrażenie jakby mnie nimi prześwietlała na wskroś i nic się nie ukryje przed jej wścibskim nosem.

- Czemu wyglądasz jakby ktoś wylał na ciebie wiadro z wodą? – Pytam przewracając oczami, bo dla niej rajd po butikach to chleb powszedni. Kate jak zwykle w piątki po pracy spędza w centrach handlowych.

- Oberwałam parę razy śnieżkami od dzieciaków sąsiadów. Przyrzekam, że kiedyś dobiorę im się do dupy – warczy i zaszywa się w łazience. – Kupiłam prze cudowne niebieskie szpilki Louboutina po przecenie. Musisz je zobaczyć! – Krzyknęła wracając z ręcznikiem na głowie i przebrana w suche ubrania.

- Na pewne będę ci zazdrościć – westchnęłam poirytowana nadal nie ruszając się z fotela.

- No ba! - Woła wesoło z tym swoim błyskiem w oku, ale nagle zamiera i wpatruje się we mnie intensywnie. -  Wiesz, co? Mam pomysł! - Zaciera dłonie, a mnie przechodzi dreszcz niepokoju. 

- Nawet nie chcę wiedzieć jaki. – Prycham. 

Jej pomysły zwykle nie wróżą nic dobrego dla mnie. Irytujący sygnał piekarnika obwieszcza, że kolacja gotowa, więc uciekam od niej do kuchni w nadziei, że da mi spokój. 

- Jutro całą paczką idziemy na imprezę. – Mówi podążając za mną i puszczając mimo uszu moje zniechęcenie.

- Kate, ale... – Zaczynam, ale mi oczywiście przerywa.

- Nie ma, ale... Kiedy ostatni raz byłaś z nami gdzieś na mieście? - Pyta, ale nie czekając na moja odpowiedź kontynuuje. - Dan będzie ze swoim chłopakiem Leo, a Kim przyjdzie z jakimś kolegą i zapomniałabym Lisa i Karl też będą, a przecież wieki ich nie widziałyśmy. Zgódź się to są moje urodziny. – Błagała Kate jak małe dziecko i robi tą swoją minę, która zawsze na mnie działa i zmiękcza moje postanowienia.

- Okeeej, zgadzam się. – Mówię z niezadowoleniem, bo dla mnie to będzie jedna wielka męczarnia, ale czego się nie robi dla przyjaciółki.  

- Wiedziałam, że się zgodzisz! Zobaczysz będzie fajnie! – Jest wniebowzięta. – Słuchaj to jutro o 19.00 w Sullivan Room.

Gorącą pizzę zanoszę do salonu, gdzie Kate przygląda się jej łakomie. 

- Kolacja gotowa. – Obwieszczam i kłaniam się teatralnie przed Kate.

-Odmrażana pizza? – Krzywi się nie zadowolona i patrzy na mnie z wyrzutem. Patrzę na nią z pod byka nic nie mówiąc, bo mój wzrok wyraźnie jej mówi, żeby lepiej nie wybrzydzała.  

– Nie patrz tak na mnie. Wolę, gdy gotujesz, ale odmrażana pizza też może być. - Sięga szybko po kawałek, jakbym miała wyrwać jej go z rąk  i wpakowuje do ust.

Siadam na przeciwko i wsuwamy kolację w ciszy. Każda jest zatopiona w swoich myślach. Nagle przyszła mi pewna myśl do głowy i jak oparzona zrywam się z dywanu. Susem wpadam do mojej sypialni. Dopadam szafy i szeroko ją otwieram lustrując uważnie jej wnętrze. 

O nie! W co się ubiorę!? Kate niech cię!

- Co się stało? Zerwałaś się jakby cię prąd kopnął – mówi i opiera się o futrynę w drzwiach, zajadając się pizzą. Odwracam się do niej zrezygnowana.

- Nie mam w co się ubrać. – Mamroczę pod nosem i siadam na łóżku.

- Na pewno coś się znajdzie. – Kończy posiłek i wyciera ręce o spodnie i zabiera się za poszukiwania. Czemu to kobiety zawsze ma problem ze znalezieniem odpowiedniego ubioru na daną okazję? Wzdycham z frustracją. 

Godzinę później.... 

Pokój wygląda jak pobojowisko, a wokół mnie walają się porozrzucane ubrania, a ja stoję i przeglądam się w lustrze. Natomiast Kate siedzi na łóżku i patrzy oceniająco. Mam na sobie małą czarną oraz dżinsową kurtkę.

Krytycznym wzrokiem oceniam swoje odbicie w lustrze.

- Czy to na pewno dobry strój do klubu? 

- Przestań marudzić! Wyglądasz zajebiście, laska! - Woła z szerokim uśmiechem, a ja nadal przypatruję się w lustrze brunetce z długimi niesfornymi włosami o zielonych oczach i zaokrąglonej figurze.

- Pożyczę ci moje czarne szpilki ze srebrnym wzorkiem i będziesz wyglądać jak seks bomba. – Klaszcze w dłonie i już biegnie do swojego pokoju po buty.

A ja nadal stoję przed lustrem i patrzę w te smutne oczy, które tak wiele złego widziały.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz