16. Żołądek podchodzi mi do gardła na ich widok.

6.4K 315 1
                                    

Mówi się, że kobieta zmienną jest. Wygląda na to, że Nick sporo ma w sobie z kobiety. Jest tak zmienny w nastrojach, jakby, co najmniej w jego organizmie panowała burza hormonów. Najpierw czuły a potem nagle wściekłość go ogarnia i znika. Nikt normalny za nim nie nadąży. Jestem zła na siebie, że nie mogę zapanować nad ciałem. Przy Evansie odczuwam wszystko dwa razy mocniej. Od kilku lat nie interesowałam się mężczyznami a oni mną. Zachowanie Nicka jest dla mnie deprymujące i nie mam pojęcia, jak mam się zachować. Tak jakbym nagle stała się na powrót nastolatką i wszystko było dla mnie kompletnie nowe w relacjach damsko – męskich. Moje myśli przerywa dzwonek telefonu.

- Meg bierz dupę w troki! Czekam i czekam na ciebie! – Nim zdążę coś powiedzieć z głośnika wydobywa się wściekły głos Dana. Odsuwam aparat od ucha na bezpieczną odległość.

- Nie gorączkuj się tak. Już schodzę - rozłączam się szybko, aby niczego nie dodał. Wyciągam z szafy czarne spodnie i czarną grubą polarową bluzę. Robi się coraz cieplej, ale nie na tyle, aby biegać w wiosennych ubraniach. Włosy związuję w koński ogon, po czym naciągam na głowę czarną czapkę. Z doświadczenia wiem, że dobrze jest wtopić się w tło. Gdy wychodzę cicho tylnym wyjściem, rozglądam się zanim wyjdę z ciemnej kryjówki. Niczego nie dostrzegam, więc zgrabnie przeskakuję przez wysokie ogrodzenie z siatki. Mijam dwie wąskie uliczki i po chwili znajduję się na ulicy. Przy krawężniku czeka na mnie Dan w taksówce. Wskakuję na siedzenie obok niego.

- Nareszcie! – Wyzdycha teatralnie, po czym całuje mnie w policzek na powitanie.

- My kobiety tak już mamy – odpowiadam z wyższością chcąc go po przedrzeźniać.

- Tak, tak słyszałem, ale nie jedziemy do klubu tylko obejrzeć twoją tajną kryjówkę - rozbawiony daje mi sójkę w bok.

- Przestać gadać tylko ruszaj już – ponaglam go. Przewraca oczami, ale u słusznie odpala samochód. Pożyczył taksówkę od kolegi pracującym w tym zawodzie. Dan lubi bawić się w kamuflaż, albo raczej robić przedstawienie. W tym przypadku nie mam nic przeciwko, ostrożności nigdy nie za wiele. Przez całą drogę sprzeczamy się, ale gdy dojeżdżamy na miejsce rozglądam się dookoła. Znajdujemy się West Bronx. Trochę daleko ode mnie, ale z drugiej strony trudno będzie mnie tu namierzyć o ile osoby mnie śledzące wyprowadzę w pole.

- No i jak ci się podoba? – Jeszcze raz lustruję wzrokiem pomieszczenia. Małe mieszkanko na drugim piętrze z dwoma pokojami, plus oddzielnie kuchnia i łazienka. W toalecie jest okno, więc w razie draki będę miała drogę ucieczki.

- Super, a do tego jest umeblowane. Dzięki Dan.

- Nie ma, za co – wygląda na zadowolonego z siebie.

- Jest, jest bez ciebie pewnie bym przez kilka tygodni szukała czegoś podobnego do tego mieszkanka. – Podchodzę do niego i całuję w policzek. Dan w odpowiedzi ściska mnie mocno.

- Chcę byś była bezpieczna – spogląda mi poważnie w oczy. Widać, że się martwi o mnie.

- Dam sobie radę – uśmiecham się uspokajająco. Nie jestem już tą głupią młodą dziewczyną, która myślała, że świat stoi przed nią otworem a ze względu wysoko postawionego faceta w gangu nic jej nie grozi. Nie przewidziałam jednak, że największe niebezpieczeństwo czaiło się właśnie z jego strony. Nie popełnię już drugi raz tego samego błędu.

- Mieszkanie jest wynajęte na fikcyjną osobę, więc nie masz się, czego bać, iż wyśledzą cię po nazwisku. O wszystko zadbałem.

- Dziękuję ci – tym razem ja go ściskam. Dan jest nieco skrępowany tym ciągłym dziękowaniem, ale wiem, że w głębi ducha czuj się miło połechtany. Odbieram od niego kluczę, po czym wracamy z powrotem pod moje mieszkanie.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz