67. Komplikacje.

3.6K 211 8
                                    

Nie mogę sobie znaleźć miejsca, od kiedy Chrystian się wyprowadził. Najgorsze jest to, że zaczęłam źle sypiać. Przez co jestem rozdrażniona i wybucham złością z byle powodu. Żeby zabić czas zaczęłam jeździć nocami po mieście. Dziś obudziłam się o drugiej w nocy i nie mogłam zasnąć, więc wsiadłam w samochód i zajechałam pod most brooklyński. Opieram się o auto i popijam gorącą kawę, którą kupiłam w małej budce. Stąd jest najpiękniejszy widok na całe miasto. W pewien sposób ten widok mnie uspokaja, a noc tworzy wspaniałą atmosferę intymności. Tylko ja i migoczące w ciemności miasto. Otulam się szczelniej bluzą i siadam na jednym z ogromnych schodków nad brzegiem rzeki. Pozwalam swoim myślą swobodnie krążyć po głowie.

- Problemy ze snem? – Pyta ktoś. Wzdrygam się, że mało brakuje a bym wylała na siebie kawę. Rozglądam się za źródłem głosu. Na jej widok, aż ścina mi się krew w żyłach. Nie świadomie sprawdzam, czy nadal mam broń za paskiem spodni. Po naszym ostatni spotkaniu mam już pewne doświadczenie i lepiej dmuchać na zimne.

- Myślałam, że nadal siedzisz. – Mówię lodowato nie spuszczając z niej wzroku.

- Wypuścili mnie kilka dni temu. – Odpowiada, Kim. Stoi zbyt daleko bym mogła przyjrzeć się jej twarzy. Dodatkowo nie ma latarni w tym miejscu.

- Szkoda. – Nie kryję rozczarowania.

- Jestem ci winna przeprosiny. – Zaczyna się tłumaczyć.

- Nie chce tego słuchać. – Mówię ostro.

- Meg, ale... – Próbuje ponownie i podchodzi bliżej. Nie wygląda najlepiej. Wstaję z miejsca i robię kilak kroków w jej stronę.

- Przestań! – Unoszę rękę do góry. - Temat jest zamknięty. – Odwracam się na pięcie i idę w stronę samochodu, po drodze wyrzucam kubek po kawie do kosza. Nie oglądając się za siebie odpalam auto i ruszam z piskiem opon. Gdy tylko docieram do mieszkania rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu.

- Tak? – Pytam zdyszana. Kto o tej porze nie śpi i mnie nęka?

- Znowu się szlajasz po mieście. – Odzywa się Dan.

- Śledzisz mnie? – Pytam rozzłoszczona.

- Minęłaś mnie autem z prędkością światła. – Tłumaczy.

- Ale nadal żyjesz. – Mówię sarkastycznie.

- Gadaj, co się stało? – Trudno go do siebie zrazić. Wzdycham ciężko.

- Wpadłam, na Kim.

- Powiedz, że nadal żyje. – Żartuje Dan. Prycham. - Była wczoraj u każdego z nas. – Dodaje już poważnie. – Przeprosiła. Wyglądała na to, że naprawdę żałuje to, co zrobiła.

- Dlaczego ja się o tym dopiero teraz dowiaduję?

- Właśnie ci o tym mówię marudo. – Odwarkuje. – Po za tym z tego, co wiem to Lisa i Kate są w stanie jej wybaczyć.

- To sprawa między nimi. – Odpowiadam, choć jestem zła, że tak łatwo im przyszło przyjąć, Kim z powrotem.

- Wyczuwam, że ty tego nie zrobisz. Ba, nawet nie pochwalasz. – Nie wiem czy mówi poważnie, czy się nabija.

-, Jaką by Lisa i Kate decyzji nie podjęły, to nic mi do tego. Dla mnie sprawa jest prosta. Albo jest się przyjacielem albo nie. Widocznie, Kim nigdy nim nie była. Sprawa zamknięta. – Ucinam temat.

- No dobra. Słuchaj wpadniesz do nas dziś? – Dan zmienia temat.

- No jasne. Po południu może być?

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz