56. Pogaduszki.

3.8K 199 2
                                    

Siedzę w salonie popijając kawę i szukając w telewizji jakiegoś ciekawego kanału. Od dwóch dni nie mogę znaleźć sobie miejsca. Nie wiem, co mam myśleć o tym, co znalazłam w gabinecie Nicka. Nie chce dopuścić do siebie myśli, że Michael miał w pewnym sensie rację, a do tego Kate nie odezwała się od tamtego czasu. Z drugiej strony wcale mnie to nie dziwi, bo albo ją przekabacił na swoją stronę, albo jest na mnie obrażona. Tym się później zajmę. A pro po tego, od pogrzebu nie widziałam, Kim. W zasadzie to pierwszy raz ją widziałam po naszej nieszczęsnej kłótni. To, co powiedziała to się nie cofnie. Nie zapomnę jej tego długo, ale to nie oznacza, że przez resztę życia nie będę z nią rozmawiać. Skoro ona nie wyciągnęła ręki na zgodę to ja to zrobię. Idę na górę się przebrać. Zakładam czarną bluzę z kapturem i czapkę z daszkiem. Schodzę na dół do garażu i wybieram czarnego suv-a.

Po jakiś 30 minutach parkuję na przeciwko klubu, Kim. Nie wiem, czemu, ale stwierdziłam, że lepiej nie wjeżdżać na parking podziemny. Wystarczy samo wspomnienie przeklętego Red-a i postrzał. Obserwuję przez chwilę ulicę, ale nic nie zwraca mojej uwagi. Pod bluzę chowam broń i wysiadam z auta. Przechodzę przez ulice i swobodnym krokiem wchodzę do klubu. Ochroniarze przy drzwiach wejściowych obdarzają mnie uważnym spojrzeniem, ale nie zatrzymują mnie. Podchodzę do baru by coś zamówić. Siadam na stołku i pukam dwa razy w blat by zwrócić na siebie uwagę barmana, który szuka czegoś pod ladą. Prostuje się i obdarza mnie uśmiecham.

- Co dla pani? – Pyta uprzejmym tonem. Wygląda na to, że mnie nie poznał.

- Niegazowana z lodem. – Odpowiadam z lekkim uśmiechem. Marszczy brwi, ale nic nie mówi i bierze się do wykonania zamówienia. Odwracam się na stołku, by zobaczyć czy jest ktoś znajomy na sali, ale nikogo nie rozpoznaję.

- Woda dla pani. – Barman stawia przede mną szklankę. Biorę kilka łyków.

- Szefowa u siebie? – Pytam swobodnym tonem. Obrzuca mnie uważnym spojrzeniem.

- Nie wiem proszę pani. – Unoszę brwi i patrzę na niego powątpiewająco, a on stara się zachować pokerową twarz.

- Skoro tak mówisz. – Zeskakuję ze stołka i szybko omijam bar i idę w stronę ukrytych za nim drzwi.

- Hej, tam nie wolno! – Dobiega mnie krzyk barmana, ale i tak mnie to nie powstrzymuje. Barman musiał po informować ochronę, bo przed drzwiami stoi ogromy ochroniarz i łypie na mnie groźnie.

- Cześć Biggi! – Witam go wesoło. Ochroniarz mruga kilka razy powiekami nieco zdezorientowany. Kątem oka widzę, że inni czekają na jego znak.

- O w mordę, Megan! – W końcu mnie rozpoznaje. – Zmieniłaś się nie do poznania. – Wyciąga rękę na powitanie, a ja ją ujmuję.

- A co u ciebie? – Pytam szybko, by zmienić temat na bardziej bezpieczny.

- Nadal sam, ale zostałem szefem ochrony, więc nie narzekam zbytnio. – Puszcza mi oczko. Cały on. Kiedyś próbował poderwać, Kim, ale z tego, co mi wiadomo nie było in po drodze. Kim nie mówiła na ten temat zbyt wiele, a ja nie drążyłam.

- To super. Gratuluję.

- Dzięki. Kim jest u siebie. – Chciał jeszcze coś dodać, ale szybko się opanował. Przepuścił mnie do drzwi, za którymi są schody prowadzące na górę do gabinetu. Klepię go po ramieniu w podzięce i znikam za drzwiami.

Biorę głęboki oddech i pukam do drzwi gabinetu.

- Proszę! – Odpowiada, Kim władczym głosem. Wchodzę do środka. Przyjaciółka podnosi wzrok znad papierów i wytrzeszcza oczy.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz