70. Za dużo śmierci wokół mnie.

3.6K 227 17
                                    

Skradamy się powoli w stronę domu. Całe szczęście, że się ściemniło. Będzie nam łatwiej wziąć Monikę z zaskoczenia. Dan ma iść od strony drzwi frontowych, a ja od tyłu domu. Po kilku minutach rozdzielamy się i każde z nas idzie w swoją stronę. Podchodzę z mocno bijącym sercem do drzwi od kuchni. Ostrożnie zaglądam do środka, ale nie dostrzegam niczego podejrzanego. Kuchnia jak kuchnia. Wytężam wzrok by zobaczyć czy coś się dzieje w salonie, ale niestety widzę tylko część kanapy i schody, które prowadzą na piętro. Może rzeczywiście zareagowałam zbyt impulsywnie i przesadzam, ale coś mi mówi, że coś jest nie tak. Ja zwiałam na dwa tygodnie do Miami, ale Nick został. W końcu on też jej zaszedł za skórę. Pochylona podchodzę do drugiego okna od kuchni i podobnie jak wcześniej zaglądam do środka... i patrzę prosto w upiorną twarz Moniki. Wystraszona upadam do tyłu na plecy, co dobrze się złożyło, bo po chwili rozległy się wystrzały. Kule tylko świsnęły mi nad głową. Jasna cholera! Miałam rację. Nie tracąc czasu, kopniakiem otwieram drzwi od kuchni i wpadam do środka z uniesioną bronią w pogotowiu. Czuje rozglądam się, dookoła, ale nikogo tu nie ma. Ostrożnie podchodzę do ściany, która oddziela kuchnie od salonu. Wychylam się i szybko chowam z powrotem. W miejscy, gdzie przed chwila znajdowała się moja głowa widnieją dziury po kulach. Kucam i znów się wychylam na szczycie schodów stoi Mocnika, a zaraz za kanapą stoi jakiś mężczyzna. Kolejne wystrzały zmuszają mnie do wycofania się za ścianę. Co teraz? Co teraz? Powtarzam w myślach. Myśl Megan. Myśl!

Mogę wpaść do salonu i rzucić się za kanapę, ale koleś przy drzwiach może mnie ściąć jedną serią. Gdzie do cholery jest Dan? Warczę w myślach. Któreś z nich muszę unieszkodliwić. Wychylam się i oddaję parę strzałów w stronę Moniki, ale w tym samym momencie drzwi frotowe otwierają się z hukiem i wpada przez nie Dan prosto na mężczyznę. Obaj upadają na podłogę i zaczynają się zaciekle szarpać. Zerkam na Mocnikę, która zbiega już po schodach. Nie wiele myśląc rzucam się za nią i dopadam w drzwiach do piwnicy. Kobieta widząc, że nie ucieknie odwraca się i wymierza mi cios prosto w szczękę. Ból rozsadza prawą stronę mojej twarzy, ale nie pozwalam by mnie zaślepił. Podcinam jej nogi i obie upadamy na podłogę. Wdrapuję się na nią i zadaję kilka ciosów w twarz.

- Gdzie jest Nick? – Warczę pomiędzy ciosami.

- Nie żyje. – Mówi i zanosi się śmiechem, który jeży mi włosy na karku.

- Kłamiesz. – Uderzam ją w twarz. To nie możliwe. Kłamie zdzira by mnie zranić i rozwścieczyć jeszcze bardziej. Za sobą słyszę dwa wystrzały i zamieram wystraszona. O nie, Dan!

- Dan!? – Wołam głośno, ale odpowiada mi cisza. Tylko nie to. Błagam! Wykrzykuję w myślach. Monika wykorzystuję moją chwilową nie uwagę i jednym ruchem zrzuca mnie z siebie, po czym zaciska dłonie na mojej szyi. Zaczynam się dusić.

Walczę zaciekle o każdy oddech, ale ona coraz mocniej zaciska palce. Nie mogę się poddać, nie teraz. Czuję, że za chwilę stracę przytomność. Na oślep szukam rękoma czegokolwiek i wtedy przez załzawione oczy dostrzegam szafkę obok mnie, a na niej stoi nowy kryształowy wazon. Poprzedni przecież rozbiłam na głowie Dana. Ostatkiem sił uderzam mocno w szafkę. Wazon stojący na niej kołyszę się i spada wprost na głowę Mocniki, która upada na mnie całym ciałem kompletnie bezwładna. Krztusząc się zrzucam jej ciało z siebie i wstaję, ale kręci mi się trochę w głowie z powodu braku powietrza. Chwiejnym krokiem ruszam w stronę drzwi wejściowych, gdzie powinnam ujrzeć Dana i tego mężczyznę.

- Dan? – Ponawiam pytanie, ale odpowiada mi cisza. Ze skręconym z nerwów żołądkiem zaglądam za kanapę. Obaj leżą na podłodze, w tym, że jeden z nich żyje.

- Jak cię wołam to odpowiadaj do cholery! – Warczę rozwścieczona do niego. Leży z szeroko otwartymi oczami wpatrując się we mnie oszołomiony. Na koszulce ma ślady krwi. – Jesteś cały? – Przesuwam dłońmi po jego ciele w poszukiwaniu rany.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz