64. Czas nie leczy ran.

3.4K 202 11
                                    

Budzę się w ciepłym i wygodnym łóżku. Gardło mnie piecze niemiłosiernie, a lewy bok strasznie boli. Już nie wspomnę przygważdżającym do poduszki bólu głowy. Jednym słowem czuję się tak jakbym przeżyła zderzenie z ciężarówką, a może jestem w piekle? Otwieram powoli oczy. W pomieszczeniu panuje pół mrok. Dociera do mnie cichy odgłos równomiernego pikania. Zmuszam głowę do obrócenia się w lewo. Dostrzegam maszynę monitorującą moje funkcje życiowe, czyli jestem w szpitalu. Uf, no, co całe szczęście, że to nieprzeklęty magazyn. Przekręcam głowę w prawo. Na fotelu pod ścianą siedzi mężczyzna. Oddycha równomiernie z głową opartą o oparcie fotela. Śpi. Zerkam na szafkę stojącą koło łóżka. Stoją na niej kwiaty i kilka upominków. Pewnie moi przyjaciele zrobili nalot na szpital. Wcale bym się nie zdziwiła, jak pielęgniarki by dostawały szału. Potrafią robić sporo zamieszania. Uśmiecham się z wysiłkiem pod nosem i zaraz się krzywię. Boże, nawet twarz mnie boli. Kątem oka zauważam ruch w nogach łóżka. Żołądek podchodzi mi do gardła, a pikanie maszyny znacznie przyspiesza.

- Spokojnie Meg. – Odzywa się postać cichym głosem. Podchodzi do mnie bliżej i siada na krześle stojącym obok łóżka. Oddycham z ulgą. - Cieszę się, że do nas wróciłaś. – Mówi z wielką ulgą w głosie Gino.

- Ja też. – Odpowiadam cicho. Nawet własnego głosu nie poznaję.

- Jak się czujesz? – Pyta z troską.

- Do kitu. – Śmieje się cicho, a ja nie mogę się powstrzymać i się uśmiecham.

- Powinien zbadać cię lekarz. Zaraz wracam. – Bezszelestnie wstaje i wychodzi z pokoju. Po kilku minutach wraca z lekarzem. Nad moją głową rozbłyska światło. Mrużę oczy.

- Jak się pani czuje? – Pyta miłym głosem doktor. Zadaje mi mnóstwo pytań i przystępuje do badania. Dowiaduję się, że mam pękniętą czaszkę i parę szwów założonych na twarzy. Oprócz tego przeszłam trudną operacje i cud, że żyję. Dlatego tak mnie boli tek bok, gdzie ugodził mnie nożem Daniel. Oparzenia zostały opatrzone, no i mam kilka pękniętych żeber – znowu. Byłam nieprzytomna ponad dziewięć dni. Wczoraj dopiero zaczęłam samodzielnie oddychać i wyjęli mi rurkę z gardła. Stąd obolałe gardło.

- Przeszła pani twardą szkołę życia. - Stwierdza lekarz. No tak przecież widział mnóstwo blizn na moim ciele, pomijając świeże obrażenia.

- To prawda. – Odpowiadam zgodnie z prawdą. Słyszę poruszenie za plecami doktora.

- Co się stało? Wszystko w porządku? – Dopytuje się mężczyzna śpiący pod ścianą. Napinam całe ciało i zaczynam głośniej oddychać. W pokoju słuchać przyspieszone pikanie maszyny.

- Proszę się nie denerwować. – Próbuje uspokoić mnie lekarz, ale na to już za późno. Obok Gino pojawia się Nick. Ogarnia mnie taka wściekłość, że mam wrażenie, iż zajmę się samoistnie ogniem. Ból i żal wypełniają moje serce. Jak to możliwe, że boli to jeszcze bardziej niż wcześniej? Twarz ma bladą i zmęczoną. Podkrążone oczy świadczą o tym, ze od wielu dni nie spał za dobrze. Rękę ma na temblaku.

- Megan, uspokój się. – Odzywa się Gino, ale ja go ignoruję i wpatruję się lodowato w Nicka. Próbuję się podnieść, ale powstrzymuje mnie lekarz.

- Nie chcę cię tu nigdy więcej widzieć. Dla mnie już nie istniejesz. Wynocha! – Warczę wściekła. Obaj panowie wymieniają między sobą spojrzenia.

- Proszę opuścić salę. Pacjentka musi odpocząć. – Interweniuje w końcu doktor. Gino i Nick wychodzą z sali z oporem. Zauważam, że Nick kuśtyka. - Dam pani coś przeciw bólowego. – Zwraca się do mnie i wychodzi z sali. Zaraz potem wchodzi pielęgniarka i wstrzykuje mi coś. Po chwili czuję ogarniającą moje ciało błogość. Poprawia mi jeszcze poduszki i wychodzi gasząc światło. Leżę tak w ciemnościach próbując poskładać wspomnienia w całość. Magazyn. Ból. Daniel. Zdrada Nicka. Kim. Krew. Śmierć. Will. Tak, to już koniec życia w strachu przed Danielem. Zabiłam go. Przed oczami mam obraz Daniela, z którego uchodzi życie. Powinnam czuć satysfakcję, ale tak nie jest. Zabiłam człowieka, ale gdybym go nie dopadła on by dopadł mnie. W to nie mam wątpliwości. Na własne oczy widziałam, kim się stał i co potrafił zrobić. Ostatnim razem, gdy byłam w szpitalu postrzelił mnie Red. Mam wrażenie jakby to było wieki temu. Gdy byłam zakochana w Nicku. Pamiętam ten czas, jak się mną opiekował. Tak, to było dawno temu. Nie do wiary, że byłam taka głupia. Co on tutaj robi? Powinien siedzieć w więzieniu! Szkoda, że go jednak nie zabiłam.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz