4. Myślisz, że jestem facetem, który daje łatwo za wygraną?

10.2K 445 19
                                    


Przez resztę wieczoru siedziałam na kanapie wśród przyjaciół z przyklejonym uśmiechem do twarzy. Zachowywałam się tak, jakby tego ode mnie oczekiwano. Odpowiadałam na zadawane pytanie i śmiałam się ze wszystkimi kiedy trzeba było. Dan co jakiś czas spoglądał na mnie marszcząc brwi, ale o nic nie pytał. Cóż jego nie dało się zwieść. 

Po tajemniczym Nicku Evansie nie było śladu w klubie, bynajmniej miałam taką nadziej, gdy co jakiś czas wzrokiem przeczesywałam ukradkiem klub. Odetchnęłam z ulgą, gdy wreszcie znalazłam się w swoim mieszkaniu. Kate była tak wstawiona z Jackiem, że całą drogę nadawali jak najęci. Natomiast, gdy dotarliśmy do mieszkania bez słowa udali się do pokoju Kate. Miałam tylko nadzieje, że będą cicho przez resztę nocy. Po kąpieli, która wcale nie przyniosła mi ukojenia, wgramoliłam się na łóżko i postanowiłam wszystko przeanalizować po kolei. 

Facet nazywa się Nick Evans i nic mi to kompletnie nie mówi, choć intuicja podpowiada mi, że powinnam skądś go znać, tylko nie wiem skąd. Jest niczego sobie i nie mogę temu zaprzeczyć, a także niebezpieczny bez dwóch zdań, ale przez tą chwilę, gdy mnie dotykał czułam iskry przeskakujące między nami. Najbardziej niepokojący jest fakt, iż zna mnie. 

Zna moje prawdziwe imię i pewnie nazwisko. Kurwa. Jestem przerażona. Nie chce by znów wróciłam przeszłość, ale z moim talent do pakowania się w kłopoty jest to bardzo prawdopodobne. Mam tylko nadzieję, że już nigdy go nie spotkam. Nie wie gdzie mieszkam ani pracuję, więc czym się martwię? Zachowuję się jak idiotka, zawracają sobie głowę facetem, którego nigdy już nie zobaczę. 

Z nie wesołymi myślami zasypiam w niespokojny sen.

Niedziela upłynęła bardzo leniwie. Kate z Jackiem mieli kaca giganta, więc praktycznie nie wychodzili z jej pokoju. Sama nie lepiej się czułam, ale jeszcze poszperałam po necie by zamówić pewne części i zdobyć informacje potrzebne mi do pracy.

W poniedziałek rano punkt 8.00 stawiam się w pracy. Pracuję w warsztacie samochodowym, jako mechanik. Jestem jedyną kobietą w zespole. Mimo, że pracuję tu już kilka lat to nadal nie mogą przeboleć, że znam się lepiej na pewnych rzeczach niż reszta mechaników. 

Przebieram się w szatni dla pracowników. Przez pierwsze kilka miesięcy mieli niezły ubaw, gdy przebieram się razem z nimi, ale z czasem przyzwyczaili się do widoku laski w bieliźnie. Dla mnie to nie łatwy był czas. Mimo wszystko nie narzekam na robotę. Dobrze płatna i robię to co lubię. Od dziecka interesowałam się samochodami. Będąc nastolatkom, gdy już nauczyłam się przyzwoicie jeździć brałam udział w nielegalnych wyścigach. Potem zostałam zwerbowana do gangu zajmującym się głównie szmuglowaniem drogimi samochodami i jak się potem okazało to była tylko przykrywka. Łatwo mi nie było jako dziewczynie, w tym świecie zwłaszcza, że ciągle musiałam z kimś rywalizować, ale też nieźle mi się powodziło i jak można się domyśleć zabujałam się w szefie gangu Danielu. Wpakowałam się w niezłe tarapaty i o mało nie straciłam życia. Teraz to już przeszłość, choć brakuje mi tej szybkiej jazdy i adrenaliny. Muszę się przyznać, że od czasu do czasu wybieram się na rajd po mieście.

 Mój szef zajmuje się tuningiem samochodów wedle zachcianek klientów, cóż nie zawsze sprowadzane części są legalne, ale da się wszystko załatwić jeśli odpowiednio posypie się pieniędzmi.

Gdy próbuję się dogadać z Chevrolet Camaro z 1969 roku ze specjalnej edycji, szef obwieszcza mi, że mam gościa. Prostuję się znad silnika i rozglądam się, kto to może być zwłaszcza, że za pół godziny kończę pracę. Mój wzrok pada na osobę, z którą rozmawia Paul. Jednym z naszych mechaników. 

Serce na moment mi staje, a potem zaczyna szybciej bić. 

Jasna cholera! Znalazł mnie! 

Kiwa grzecznie na pożegnanie Paulowi i rusza w moją stronę z chytrym uśmiechem. Wygląda jak grecki bóg. 

Weź się kurwa w garść! Powiedziałam sobie w duchu i przywołałam na twarz maskę uprzejmego zainteresowania. 

Zatrzymuje się parę centymetrów przede mną i wkłada ręce w kieszenie. Nie mogę oderwać wzroku od jego przystojnej twarzy. Ciemne włosy opadają mu delikatnie na czoło, ależ bym je z chęcią przeczesała dłońmi. Wymierzam sobie mentalnego kopniaka. Opanuj się, kobieto!

- Witaj Eriko. – Krzywię się i posyłam mu zirytowane spojrzenie. Nie zapomniał, że go okłamałam. Uśmiecha się szeroko na widok mojej miny. – Nie warto mnie okłamywać. 

Wzdycham głośno.

- No cóż myślałam, że się nigdy więcej nie spotkamy zważywszy na to jak mnie potraktowałeś.-  Wytykam mu to i krzyżuję ręce na piersiach w geście obronnym. – Szpiegujesz mnie? – Jego brwi unoszą się ze zdziwienia.

- Już cię za to przeprosiłem i nie szpieguję. Informacje na twój temat łatwo jest uzyskać, jeśli się po pyta tu i tam.

- Czego chcesz? – Pytam bez ogródek. 

Dość mam zabawy w uprzejmości. Nie podoba się mi to, że wie tak dużo na mój temat. Udał w klubie, że mnie nie zna. Mógł wtedy wyłożyć kawę na ławę, a nie bawić się w podchody.

- Nie powiem masz charakterek. Lubię takie. – Mówi to tonem znawcy. Pewnie już pół miasta zaliczył z taką przystojną gębą. Piorunuję go wzrokiem, ależ jest bezczelny. – Mam dla ciebie pewną propozycję.

- Cokolwiek by to nie było moja odpowiedź brzmi nie .– Odpowiadam święcie przekonana, że ma na myśli coś zboczonego.

- Nie wiesz o co chodzi, a już odmawiasz. Wysłuchaj mnie, a potem sama zdecydujesz. – Obrzuca mnie uważnym spojrzeniem. Wygląda na zdeterminowanego bym przystała na jakiś jego pomysł i nie wygląda na to by dobrze znosił odmowę.

- Mów.

- Podobno nie bierzesz od kilku lat udziału w wyścigach legalnych jak i nielegalnych choć można cię spotkać od czasu do czasu na ulicach miasta. Nie ukrywam, że mówiono mi, że jesteś bardzo dobra w te klocki. – Prycham. Wszyscy mi powtarzali od lat, że mam talent i powinnam go odpowiednio wykorzystać ale te czasu już minęły. 

- Jak sam powiedziałeś wycofałam się i nie mam powodu by do tego wracać. Nie wiem czego chcesz ode mnie, ale jak widzisz nie mam czasu na pogawędki – odwróciłam się od niego i z powrotem zaczęłam grzebać w silniku Camaro.

- W takim razie daj się gdzieś zaprosić po pracy to wszystko ze szczegółami ci wyjaśnię. – Prostuję się i spoglądam mu w oczy marszcząc brwi. Na jego twarzy pojawia się cień uśmiechu. Dobry Boże ależ on przystojny i nie działa to ani trochę na moją korzyść. Przeprowadzam szybką analizę tego co mi powiedział. Kuś mnie by się zgodzić ale w jego oczach dostrzegam coś co już widziałam podczas naszego pierwsze spotkania – niebezpieczeństwo. Instynkt podpowiada mi bym była ostrożna ale mimo, że porzuciłam tamten styl życia tęsknię za nim.

- W porządku. Gdzie i o której? – Wygląda na zaskoczonego, że się zgodziłam tak szybko. Chyba był przygotowany na batalię.

- Przyjadę pod twoje mieszkanie o siódmej.

No nie! Wiem też gdzie mieszkam! Już mam otwierać usta, by mu powiedzieć aby się odwalił i dał mi spokój, gdy zakrywa mi usta dłonią.

- Przestań! Myślisz, że jestem facetem, który daje łatwo za wygraną? – Jego oczy są pełne determinacji. Posyłam mu spojrzenie spod byka i kipię ze złości. 

Czuję, że nie wygram tego pojedynku na siłę woli. Dostrzega kapitulację w moich oczach i opuszcza dłoń. Przez chwile intensywnie patrzy mi w oczy jak by czegoś szukał, ale w końcu odwraca się bez słowa i odchodzi.

- Pieprz się Evans! – Krzyczę za nim gdy się oddala. Odwraca się i posyła mi rozbrajający uśmiech. Uh....

- Z tobą?! Ślicznotko uważaj, bo spełnię twoje żądanie! – Odkrzykuje i puszcza mi oczko. Kręcę zrezygnowana głową, ale uśmiecham się pod nosem gdy wracam do pracy.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz