42. Koniec z ucieczkami.

5K 232 3
                                    

Maskę, którą przybrał nie wróży nic dobrego. Oboje milczymy, w sumie nie wiem, co mogłabym powiedzieć. Powinnam się cieszyć, że jest ze mną w tej chwili, ale tak nie jest.

- Kto to był? – Przerywa milczenie, ale z tej odległości trudno mi powiedzieć, czy jest zły.

- Red. – Odpowiadam krótko. Bierze głęboki uspokajający oddech.

- Co ty wprawiasz do cholery?! – Znienacka podnosi głos, aż się wzdrygam.

- O co ci chodzi? – Unoszę się, aby usiąść, co nie jest proste, ponieważ ramie strasznie mnie boli. Wypuszczam ze świstem powietrze z pomiędzy zaciśniętym zębów.

- Mam na myśli to, że po naszej ostatniej kłótni uciekłaś..., z resztą znowu, a teraz ten postrzał. – Wyrzuca z siebie wszystko pośpiesznie. Ma prawo być zły, ale ja nie jestem kimś, kto da sobą sterować.

- Po pierwsze, to nie uciekłam. Zostawiłam kartkę z wiadomością. – Mówię ostro kontratakując. – A po drugie, jeszcze żyję, więc przestań na mnie krzyczeć! – Warczę patrząc na niego z pod byka. Spodziewałam się, że będzie się wściekał na mnie, ale nie przyszło mi do głowy, że o takie pierdoły.

- Widzę, że twój cięty język ani trochę nie straciła na wyrazistości. – Oznajmia z przekąsem. Robię oburzoną minę. No wiecie, co!

- I nie tylko to, Evans. – Uśmiecham się ironicznie. – Mam rozumieć, że jesteś tu jedynie po to, by mnie ochrzanić? – Pytam kwaśno.

- Jestem tu, ponieważ się o ciebie martwię. – Odparł urażony, przez co momentalnie pozbył się maski obojętności. Podnosi się i podchodzi do mnie, siada na brzegu łóżka. Bierze moją twarz w dłonie, przez co nie mam możliwości odwrócić od niego wzrok.

- Powiedziałaś, że nie będziesz uciekać, a wystarczyła pierwsza lepsza kłótnia a ciebie już nie ma. Spanikowałaś – rozumiem, ale nie rób tego, już nigdy więcej. Jeszcze ten postrzał, nawet nie jesteś w sobie wyobrazić, co poczułem jak zadzwonił do mnie Dan, że ktoś do ciebie strzelał i jesteś nie przytomna. W głowie miałem najczarniejszy scenariusz.

– Nick... – Próbuję pokonać gulę, która pojawiła się w gardle. Nie mogę patrzeć na to jak bardzo to wszystko przeżywa. Nie sądziłam, że nie obejdzie go to, co się ze mną dzieje. Nie mogę patrzeć w jego oczy pełne bólu i paniki, mam wyrzuty sumienia. Delikatnie uwalniam się spod dłoni Nicka. – ... Przepraszam, że cię nastraszyłam. Rozumiem twoje zachowanie w kwestii mojego bezpieczeństwa, ale ja tak dalej nie mogę żyć. Nie możesz mnie kontrolować dwadzieścia cztery godziny na dobę, Nick.

- Wiem. – Zaskoczona wytrzeszczam oczy. Nie spodziewałam się tego. Nick, ze zmęczenia przeciera twarz. – Zmienię swoje nastawienie i obiecuję, że więcej nie będę zachowywał się jak dupek. Po za tym, doprowadziłem do tego, że uciekasz ode mnie. – Wzdycha ciężko. – To jak rozejm?

- Rozejm. – Uśmiecham się szeroko. - Ale... chciałabym, żebyś był zawsze ze mną szczery i nic nie ukrywał przede mną. – Posyłam mu wymowne spojrzenie.

- W porządku, ale to działa w obie strony.

- Ma się rozumieć. – Pochyla się i całuje mnie delikatnie. Na chwile zapominam o zranionym ramieniu, chcąc pogłębić pocałunek, przez co po chwili syczę z bólu, promieniującego przez całe ramię. Nick natychmiast odsuwa się ode mnie.

- Zachowuj się. – Upomina mnie delikatnie, ale jak na dłoni widać, że śmieje się w duchu.

- Daj spokój. – Mówię obrażona. – Póki, co tylko tyle nam wolno. – Dodaję, rozdrażniona.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz