Garstka osób została na cmentarzu, w tym moi najbliżsi przyjaciele, ale mam to gdzieś. Klęczę obejmując się ramionami przed świeżo usypanym grobem. Chcę zostać sama z Nickiem. ... . Tyle mi dał, kochał mnie nawet, gdy go odtrącałam, był dobrym człowiekiem, więc czemu do cholery on?! Czemu?! Łzy płyną mi po policzkach. Mam wrażenie, że nigdy nie przestaną. Wraz z Nickiem pod ziemną zakopano część mnie. Czemu tak to boli do diabła?! Już nigdy nie poczuję jego dotyku, nie usłyszę jego śmiechu, nie będzie nam dane znów się ścigać i kłócić. Obejmuje się coraz mocniej ramionami kołysząc się do przodu i do tyłu.
- Megan, choć już. – Słyszę za sobą przyciszony głos Dana. Kładzie mi rękę na ramieniu.
- Daj mi spokój... – Odwarkuję.
- Meg, proszę cię... – Przerywam mu natychmiast.
- Nie słyszałeś do cholery!? Daj mi spokój! – Podnoszę głos. Uścisk ręka znika, a za sobą słyszę oddalające się kroki. Gdy wreszcie zostałam sama zginam się pod ciężarem bólu i upadam na ziemię twarzą. Zanoszę się niekontrolowanym płaczem. Walę z bezsilności pięściami o ziemię.
- Dlaczego? Dlaczego on?! – Bełkoczę zniekształconym głosem przez łzy. – Dlaczego wtedy, gdy nauczyłam się kochać? Gdy się zakochałam w Tobie. Czemu mnie opuściłeś?! – Wylewam z siebie wszystkie emocje, Żal. Ból. Złość.
- Nigdy nie lubiłem pożegnań.... – Wydusza z siebie słabym głosem, próbując się uśmiechnąć. Patrzy mi smutno w oczy. Głaszczę go po zakrwawionej twarzy. Przekonując siebie i jego, że wszystko się ułoży. – To nasza ostatnia przejażdżka, ale ty musisz żyj dalej....
- Jak mam żyć bez ciebie?! Jak mogłeś mi to zrobić?! – Wrzeszczę na całe gardło. Zwijam się w kłębek tuż przy jego grobie. Zamykam oczy chcąc odtworzyć w swojej głowie wszystkie te szczęśliwe chwile, które dano nam razem spędzić. W końcu wyczerpana zasypiam w niespokojny sen.
Budzą mnie promienie słońca padające wprost na moją twarz przez okno. Przekręcam się na drugi bok i zapadam się bardziej w łóżku. Łóżko? Co jest? Otwieram jedno oko. Znajduję się w tak znajomym mi pomieszczeniu, ale jak ja się tu znalazłam? Ostatnie, co pamiętam to pogrzeb. Wspomnienia atakują mnie jedno po drugim, zadając coraz więcej bólu. Mam wrażenie, że moje serce nie zniesie więcej bólu i zatrzyma się z wyczerpania, ale czy właśnie to śmierci nie przerwałaby mojego cierpienia? Nie czułabym nic. Mogłabym swobodnie oddychać bez wrażenia, że niewidzialna ręka zaciska się na moim gardle ciągle mnie dusząc. A może to wszystko, co się wydarzyło to był tylko zły sen? Jak co rano wejdzie on do sypialni z tacą ze śniadaniem przygotowanym dla mnie. Nagle docierają do mnie ciche kroki kierujące się właśnie do sypialni. A jednak to był sen! Serce woli mi młotem. Czuję narastające podekscytowanie. Drzwi się otwierają, a do pokoju wchodzi Kate. Niosąc przed sobą tacę ze śniadaniem. Zaciskam oczy, by powstrzymać napływające mi do oczy łzy. Jaka ja głupia byłam łudząc się, że on żyje. Słyszę jak stawia tacę na szafce nocnej, po czym siada obok mnie na łóżku i delikatnie odgarnia mi z twarzy włosy.
- Meg, śpisz? – Pyta cicho. Otwieram oczy. Patrzy na mnie ze współczuciem. – Przyniosłam ci śniadania. – Uśmiecha się delikatnie.
- Nie jestem głodna. – Mówię cicho zachrypniętym głosem. Kate robi wielkie oczy, ale szybko się opanowuje.
- Nic nie jadłaś od trzech dni. – Mówi zmartwiona. Kręcę przecząco głową. Zaciska usta w wąską linię, ale nic więcej nie mówi na ten temat. – Musze już lecieć, ale za godzinę wpadnie Dan. – Dodaje przepraszająco. Schyla się i całuje mnie w głowę, po czym wychodzi z sypialni. Wreszcie mogę zostać sama. Leżę tak bez ruchu wpatrując się w przeciwległą ścianę. Znów słyszę kroki na schodach i korytarzu. Po chwili do pokoju wchodzi Dan i siada w tym samym miejscu, co Kate. Zerka przelotnie na tacę ze śniadaniem, którego nie ruszyłam.
CZYTASZ
Dotyk Przeznaczenia
ActionMegan pracuje jako mechanik, w jednym z nowojorskich warsztatów samochodowych. Wydawałoby się, że jej życie wróciła do normy, a przeszłość odeszła w niepamięć, a odbicie jej nagiego ciała mówi coś innego. Pewnego dnia spotyka tajemniczego biznesmena...