W niedzielę zastanawiam się, czy nie zadzwonić do Nicka, ale szybko wyrzucam z głowy tą myśl. Jeszcze pomyśli, że się o niego martwię. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, w końcu cały dzień wyleguje się przed telewizorem w piżamie. Natomiast Kate cały dzień spędziła z Michaelem na mieście. Nie podoba mi się to. W przypływie irytacji wyciągam z lodówki lody Ben&Jerry. Niezawodny pocieszyciel. Wracam na kanapę i tak mija mi niedziela na obżeraniu się.
W poniedziałek rano w drodze do pracy postanowiłam, że przepytam Paula, czy wie coś na temat Nicka. Rozmawiali ze sobą przy ostatniej wizycie Evansa w warsztacie. Wyglądało to na przyjacielska pogawędkę, więc muszą się znać. Niestety jak na złość Paul wziął zaległy urlop. W czasie zimy mamy mniejszy ruch i możemy sobie pozwolić na dwu tygodniowy odpoczynek. Nie zadowolona wpadam w wir pracy. Kończę z Chevroletem Camaro z rocznika 69. Działa bez zarzutu a właścicielowi jeszcze długo posłuży. Piękny samochód. Daje znać szefowi, że może powiadomić klienta że auto jest gotowe do odbioru. Na lunch wybieram się do baru, który znajduje się zaraz obok warsztatu. Akurat nie ma dużego ruchu, więc zajmuje mój ulubiony stolik przy oknie. Studiuję menu. Nagle czuję ruch przy moim stoliku. Rzucam okiem znad karty i omal nie dostaję zawału serca. Wystraszona podskakuję w miejscu. Na przeciwko mnie siedzi Nick. Nie byłoby nic dziwnego w jego wyglądzie, gdyby nie ta naciągnięta czapka z daszkiem na twarz i okulary przeciwsłoneczne. Po za tym wygląda jak zawsze, nie nagannie. Odkładam menu i odchylam się do tyłu. Siedzimy w milczeniu. Strasznie denerwują mnie te okulary, ponieważ nie mogę nic wyczytać z jego twarzy. To on zawalił i to do niego należy pierwszy ruch.
- Przepraszam, że się nie pojawiłem w sobotę. – odzywa się wreszcie. Jego schrypnięty głos powoduje u mnie przyjemne ciarki. A ciało jak zwykle mnie nie słucha. Nie odzywam się nadal. – Róże się podobały?
- Tak, są piękne ale czemu czarne? – zadaje pytanie męczące mnie od soboty. Wzrusza ramionami. Cóż tego się nie dowiem, bynajmniej teraz. Podchodzi do nas kelnerka i składam zamówienie. Gdy zostajemy sami nie wytrzymuję i wypalam. – Mógłbyś zdjąć czapkę i okulary? Strasznie mnie wkurzają. – Jego usta wykrzywiają się z niezadowolenia ale spełnia moją prośbę. Głośno wciągam powietrze gdy widzę jego twarz. Ma podbite oko, które jest już fioletowe, przeciętą prawą brew oraz jak mi się wydaje spuchniętą z prawej strony szczękę, nie licząc paru zadrapań na twarzy. Wygląda na to, że jego urok osobisty nie na wszystkich działa i oto grecki bóg ma przytartą twarz.
- Wiec to było powodem twojego nie pojawienia się w sobotę? - choć gdybym tak wyglądała, pewnie też bym nie wychodziła z domu.
- Między innymi tak. – Odpowiada wymijająco.
- Mogłeś zadzwonić, wysłać sms... – wyliczam z pretensją w głośnie.
- Byłem zajęty. Już przeprosiłem. – Jego zdawkowe odpowiedzi zaczynają mnie wkurzać. O mnie wie prawie wszystko ale ja o nim już nie. To nie równy układ sił. Kelnerka przynosi moje zamówienie. Zabieram się do jedzenia nie spuszczając go z oczu.
- W takim razie po co się dziś zjawiłeś? – pytam z pełnymi ustami. Nie będę wysilać się na odrobinę kultury. Uśmiecha się po czym nieznacznie krzywi z bólu.
- Przyszedłem cię przeprosić – zamieram, po czym przełykam jajka. A to ci dopiero, Nick Evans przyszedł przeprosić. – Po twojej minie sądzę, że miałaś mnie za dupka, nie umiejącego przyznać się do błędu. – Mówi beznamiętnie. Mrużę oczy.
- W zasadzie tak. – odpowiadam szczerze, nie ma co owijać w bawełnę.
- Oceniasz mnie z góry w ogóle mnie nie znając – odpowiada ostrym tonem. Ma jednak uczucia wyższe! Kończę lunch.
CZYTASZ
Dotyk Przeznaczenia
ActionMegan pracuje jako mechanik, w jednym z nowojorskich warsztatów samochodowych. Wydawałoby się, że jej życie wróciła do normy, a przeszłość odeszła w niepamięć, a odbicie jej nagiego ciała mówi coś innego. Pewnego dnia spotyka tajemniczego biznesmena...