57. Co ja najlepszego narobiłam?

3.6K 184 3
                                    

- Dzięki Gino. – Mówię z ręką na klamce. Gino jak obiecał tak i zrobił. Odwiózł mnie wcześnie rano do Dana zaraz po śniadaniu. Wybór ten jest najbezpieczniejszy ze wszystkich opcja.

- Cała przyjemność po mojej stronie. – Odpowiada patetycznie i puszcza mi oczko. Uśmiecham się.

- A tak w ogóle skąd wiedziałeś, że jestem w byłym klubie Nicka? – Gino wygląda na zmieszanego. Chyba nie spodziewał się, że to pytanie padnie.

- No, bo widzisz...moi ludzie byli w Sullivan Room. Poinformowali mnie, że tak jesteś, a potem...Hym... kazałem jednemu z nich cię śledzić. - Z miejsca trafia mnie szlag. No wiecie, co?! Najpierw Nick teraz Gino. Przygląda mi się nie pewnie.

- Wyjaśnijmy sobie to raz na zawsze. Jeśli będziesz próbował dalej bawić się w pieprzonego rycerza, to pożałujesz. Obiecuje ci to.- Wysiadam i trzaskam drzwiami. Tego już za wiele. Zero wolność i jak tu czuć się bezpiecznie? Na każdym kroku ktoś chce się bać w ochroniarza na pełen etat. A ja doskonale potrafię zadbać o siebie. Podchodzę do drzwi wejściowych i dzwonię dzwonkiem. Po chwili w drzwiach pojawia się zaspany Dan.

- A paaani do kogo? – Pyta ziewając i jednocześnie przecierając oczy.

- Dan nie wydurniaj się. – Mówię rozdrażniona, przestępując zniecierpliwiona z nogi na nogę.

- Co ...pani...? – Wpatruje się we mnie, a po chwili szczeka mu opada. Wpatruje się we mnie zaszokowany. No tak, kompletnie zapomniałam, że się trochę zmieniłam.

- Meg? – Pyta niepewnie.

- Wpuścisz mnie czy nie? – Mówię zirytowana.

- No jasne. – Przesuwa się na bok, by mnie wpuścić do środka. Nie czekając na niego idę od razu do kuchni. Stoję w progu i przyglądam się z rozbawieniem Leo. Ma na sobie jedynie bokserki w kolorowe palmy. Dan mija mnie bez słowa i nalewa sobie kawy.

- Kto to był? – Pyta Leo nie unosząc głowy znad gazety.

- Nie uwierzysz. – Odpowiada szeroko ziewając. Zaintrygowany Leo podnosi głowę i jego wzrok pada na mnie. Robi wielkie oczy i otwiera szeroko usta.

- Wow, Meg. – Wydusza z siebie, biorą się w garść. – Wyglądasz... inaczej niż ostatnio. – Odpowiada dyplomatycznie. Rano widząc swoje odbicie w lustrze też się wystraszyłam. Oko zrobiło się ciemno fioletowe i a rozcięta brew też spuchła, plus liczne zadrapania na twarzy. Jednym słowem rewelacja.

- Dziękuję. – Odpowiadam wyraźnie rozbawiona jego reakcją. Dan cały czas obserwuje mnie znad kubka z kawą. Częstuję się kawą i siadam obok Leo, który natychmiast podsuwa mi pod nosem talerz z tostami.

- No, co? – Rzucam do Dana, który siada na przeciwko nas.

- Zastanawiam się skąd ta nagła zmiana. – Zaczyna po woli nawiązując do zmiany fryzury. – Auuu! – Rzuca urażone spojrzenie w kierunku Leo. – Jest twardsza niż myślisz. – Mówi rozzłoszczony masując piszczel.

- Bez ustanie mi trułeś o tym, by zapomnieć i żyć dalej, więc to robię. Czyżbyś zmienił zdanie? – Pytam zaczepnie zerkając znad ramienia Leo do gazety.

- Nie, nie. Cieszę się, że coś z tym zrobiłaś. – Odpowiada gwałtownie. Śmiać mi się z niego chce.

- No to dobrze. – Wracam do zaglądania Leo przez ramię by przeczytać mały artykuł.

- Nie spytam, z kim miałaś do czynienia, bo już wiem. – Mówi ze śmiechem. – Red wygląda tragicznie, ale nie mogę zrozumieć, po co tam pojechałaś? To było naprawdę niebezpiecznie, a gdyby nie Gino nie wiadomo jakby się to skończyło. – Dodaje rozdrażniony. Odstawiam kubek z hukiem, rozlewając kawę po całym stole. Leo wstaje, skład gazetę i rusza w kierunku drzwi.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz