50. W tej chwili chciałbym mu skręcić kark i patrzeć jak uchodzi z niego życie.

3.9K 191 10
                                    

Megan zostawiła mi wiadomość zaraz po wyścigu, że jedzie spotkać się z Will-em. Nie podoba mi się to ani trochę, ale nie chcę wszczynać kolejnej kłótni. Zwłaszcza, że nie wybaczyła mi tego, co ostatnio powiedziałem. Jaki ja głupi byłem, że wziąłem na serio słowa Michaela. Dopuściłem do tego, że na chwilę zwątpiłem w Meg, ale to wszystko przez to, że nasz związek jest taki niestabilny. Staramy sobie zaufać, ale przy najmniejszej drobnostce szukamy podstępu. Wybaczyła mi, ale nie zapomniała. Widzę to jej oczach, za każdym razem, gdy na nią spojrzę.

Z rozmyślań wyrywa mnie telefon, który wibruje w mojej kieszeni.

- Tak? – Nie ślę się na formy grzecznościowe, widzą, kto dzwoni.

- Za 30 minut pod mostem Verazzano – Narrows Bridge od strony parku Jones-a. – Daniel mówi tonem nieznoszącym sprzeciwu, po czym się rozłącza. Czyli w tym samym miejscy, co zwykle.

Szybkim krokiem idę w stronę mojego auta. Od jakiegoś czasu prowadzę z Danielem interesy. Czasem wyświadczam mu różne przysługi, ale nic za darmo. Mam z tego całkiem niezłe zyski. Gdyby Meg dowiedziała się, co robię to jestem pewien, że zabiłaby mnie we śnie bez mrugnięcia okiem. Prawdę mówiąc przy najbliższej okazji zabiłbym Daniela, ale podjąłem się zadania i nie mogę dać plamy. Jeśli wszystko się ułoży, to już nigdy więcej ani ja ani Meg nie będziemy musieli oglądać się za siebie.

Na miejscu spotkania jestem przed czasem. Zajeżdżam na opustoszały parking. Korzystając z odrobiny czasu sprawdzam na telefonie, gdzie podziewa się Megan. Muszę przyznać, że jest to świetny pomysł z tymi nadajnikami lokalizacyjnymi. Mniej się denerwuję, gdy wiem gdzie jest Meg w danej chwili i odwrotnie, ale niestety to akurat przeszkadza mi w wykonywaniu zadania.

Śledzę przez chwilę czerwony punkcik na ekranie. Uf, wraca do naszego domu. Nagle moją uwagę przykuwa ruch na końcu parkingu. Przez zapadającą ciemność trudno jest dostrzec, kto to, ale wnioskuje, że to przeklęty Daniel. Sprawdzam czy broń jest na swoim miejscy i wysiadam z auta. Podchodzę do brzegu rzeki i opieram się tyłem o jedną z ławek wpatrując się w horyzont. Po chwili dołącza do mnie Daniel.

- Trzeba odnaleźć i zlikwidować pewną osobę. - Zaczyna mówić, przechodząc od razu do rzezy.

- Masz od tego ludzi. – Wchodzę mu w słowo. Wzdycha głośno.

- Moi ludzie są bezużyteczni w tym przypadku. – Odpowiada ze złością. – Ciągle nam się wymyka a teraz zniknęła z powierzchni ziemi. – Przenoszę na niego wzrok.

- Nie bawię się już w to. – Mówię ostro.

- Wystarczy, że pomożesz mi ją znaleźć a resztą ja się zajmę. – Niemal kipi ze złości. A to ciekawe, kto tak gra mu na nosie. W ostatniej chwili powstrzymuje się by nie uśmiechnąć się pod nosem

- To nie mój problem, Blake. – Mówię beznamiętnie.

- Mylisz się, Evans. Ta osoba może poważnie zaszkodzić nam w interesach i możemy stracić coś więcej niż pieniądze. Po za tym ma sporo mojej kasy i wie zbyt dużo o mnie i zapewne o tobie. – Kończy mówić i czeka na moją reakcję. Kto to by nie był to i tak nic na mnie nie ma, ale najwyraźniej Danielowi spędza sen z powiek. Wydaje mi się, że chodzi tu o coś więcej niż kasę i życie poza kratami.

- Kto to jest? – Pytam autentycznie zaciekawiony.

- Megan Green. Na pewno wiesz, kto to jest, ścigała się na twojej imprezie. – Mówi spokojnie, ale jego głos przepełniony jest żądzą mordu. Staram się zachować kamienny wyraz twarzy, ale dłonie w kieszeniach zaciskam w pięści. Kurwa! W padłem w gówno aż po szyję.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz