69. Niepokój.

3.8K 212 11
                                    

- Witamy w Miami, Green! – Woła Patch i rozkłada szeroko ramiona. Rzucam na podłogę bagaże i wpadam w jego ramiona. Ściska mnie mocno, a moje nogi odrywają się od podłoża.

- Ciebie też dobrze widzieć. – Odpowiadam ze śmiechem. Mijający nas ludzie uśmiechają się pod nosem na nasz widok. Po wylewnych powitaniach ramię w ramie opuszczamy lotnisko i wsiadamy do zaparkowanego niedaleko auta Patcha.

Przez całą drogę Patch opowiada mi o swojej rodzinie. Muszę przyznać, że zmienił się od naszego ostatniego spotkania. Już nie jest taki szeroki w ramionach, obciął włosy na jeża i inaczej się ubiera, ale nadal jest tym samym Patchem, którego poznałam na jednym z wyścigów. Elenę też wtedy znałam. Wyglądała przy nim jak kruszyna, ale tylko ona umiała wybić mu z głowy głupie pomysły. Nie miałam pojęcie, że to właśnie Elena została jego żoną. Po tym jak urządził mnie Daniel nasze drogi się rozeszły. Zawsze żałowałam, że nie postarałam się, by nasz kontakt był częstszy. Oboje mają trzy letniego syna – Kevina. Wygląda na naprawdę szczęśliwego. Podziwiam krajobraz za oknem. Znacznie różni się od New Yorku. Tu wydaje się wszytko takie sielankowe. W końcu po ponad 30 minutach zajeżdżamy przed piękny dom znajdujący się na przedmieściach. Jest tu cisza i spokój. Dobre sąsiedztwo i mili ludzie. W sam raz dla kogoś, kto wychowuje dzieci.

- Piękna okolica. – Rzucam nie, co ironicznie. Trudno mi wyobrazić sobie go w takim środowisku, gdy pamięta się to, co wyprawił sprzed zaledwie kilku lat.

- Wiem, co masz na myśli Meg, ale człowiek się zmienia. – Odpowiada z uśmiechem. Kręcą głową z nie dowierzania, ale nic już więcej nie mówię na ten temat. Pomagam mu wypakować bagaże z samochodu.

- Taaatooo! – Rozlega się dziecięcy krzyk. Odwracam się i widzę biegnącego wprost na nas małego chłopczyka o ciemnych włosach. Patch schyla się, a mały wpada mu w ramiona. Podnosi go i sadza na biodrze.

- Kevin to jest ciocia Megan. – Przedstawia mnie Patch. Mały patrzy na mnie z dozą nie ufność. – Ciocia zostanie u nas na kilka dni. - Tłumaczy dalej. Nie mogę się nie uśmiechnąć, gdy widzę uderzające podobieństwo ojca i syna. Nie tylko w wyglądzie, ale i zachowaniu.

- Mam coś dla ciebie, Kevin. - Jednej z walizek wyjmuję duże pudełko z miniaturą chevroleta camaro. Zabawkę podaję małemu.

- Co się mówi? – Zwraca się Patch do synka.

- Dziękuję ciociu. – Odpowiada Kevin nieśmiało. Uważnie ogląda nową zabawkę.

- Ok, leć do domu. My zaraz przyjdziemy. – Puszcza małego, a ten biegnie do domu.

- Fajny berbeć. Bardzo podobny do taty. – Mówię ze śmiechem.

- Wszyscy to powtarzają. – Odpowiada, gdy wchodzimy do domu. Patch zaprowadza mnie do pokoju gościnnego.

- Za pól godziny kolacja. Odśwież się i odpocznij. – Mówi, gdy zamyka za sobą drzwi.

Nie tracę czasu i rozpakowuję walizki. Zamykam się w łazience i biorę szybką kąpiel. Lot strasznie mnie wymęczył, po za tym nie cierpię latać. Jak najmniej zerkam w lustro na swoje odbicie. Nie chcę wywoływać teraz nieprzyjemnych wspomnień. Szybko się przebieram i schodzę na dół do salonu. Kevin bawi się przed telewizorem samochodem ode mnie, a Patch nakrywa do stołu. Podchodzę do małego i kucam koło niego.

- Podoba ci się prezent? – Pytam łagodnie i wskazuje na zabawkę. Podnosi główkę z poważnym wyrazem twarzy.

- Tak. – Odpowiada cicho. Uśmiecham się do niego ciepło i zostawiam go w spokoju. Nigdy nie umiałam dogadywać się z dziećmi. Może po prostu nie mam instynktu macierzyńskiego.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz